0 thoughts on “Images tagged "05-08-2015"

  1. Moje gratulacje, tak wiele pracy włożyłaś w to przedsięwzięcie :), które zapewne będzie pomocne dla planujących podróże, te małe czy te duże.
    O kurcze, ale mi się rymnęło 🙂

  2. Ja tam dziś byłem bardzo zadowolony z tej omyłki szamańskiej 🙂 Tylko żeby jeszcze ten wiater gdzieś przegnali. Bociana dziś pierwszego spotkałem, to tak à propos Twoich najpopularniejszych fotek.

  3. Ja tam też dziś się poddałem i stwierdziłem, że z wiatrem nie wygram. A kółeczko swoje pojechałem 🙂

  4. W weekend podobno ma być super pogoda. A u mnie Cannondale może dziś zbudzi się już ze snu zimowego. W nowej odsłonie 🙂 Nie mogę się doczekać !!
    Swoja drogą, to podziwiam u Ciebie to, że nieraz po wielu kilometrach masz jeszcze siłę na wyczerpujące mecze 🙂

  5. Pociesz się, że nie tylko Ciebie mocno obciążył remont wielosypeda 🙂
    Ja się dziś poddałem kilometrażowo, samopoczucie i ból łepetyny nie pozwalały na szarże.
    Dużo zdrówka !!
    Cannondale już jutro 🙂

  6. Jak już jesteśmy przy Niebieskim – może warto by opowiedzieć o nim coś więcej w zakładce “Eliza”? Wszak jest to bohater niemal tak wielki jak Ty. 🙂
    W szczególności ciekawi mnie, jaki jest jego całkowity przebieg.
    Ciekawa byłaby także lista napraw/wymian, tylko pewnie byłaby przydługa…

    Wytrwałości w ciekawym prowadzeniu bloga nie życzę… albowiem z tego co widzę po Twym dorobku rowerowym, to u Ciebie wytrwałość jest czymś oczywistym. 😉

    1. Niebieski ma na liczniku ponad 110,000km. I jest dokładnie tak jak napisałam w zakładce “Eliza” – wszystko oprócz ramy i kierownicy ma już wymienione kilkukrotnie, coroczne przygotowanie go do sezonu to wydatek rzędu 800-1000 PLN…
      Co do wytrwałości – mam nadzieję, że masz Morsie rację:)

  7. 15 godzin rozumiem, że netto? A ile brutto?
    Mi identyczna życiówka (309,22) zajęła brutto prawie 25 godzin… 🙂

    PS. Marzę o zrobieniu 300+ zimą (następną). 🙂

  8. nie zwracam specjalnie uwagi na czas brutto więc bardzo dokładnie nie pamiętam, ale w 20h się zamknęłam. Twoje marzenia to dla mnie totalny hardcore. W zimie marzę o tym, żeby się codziennie chociaż 20 dało ukręcić:)

  9. No dokładnie, zaniemówiłem. 😉
    Ścisła czołówka rowerów na BS no i w skali kraju zapewne też… oj, przydałby się stosowny ranking!
    Niebawem skończysz TRZECIE “kółeczko” wokół Ziemi… a ja się cieszyłem, że pierwsze kółko kończę (swoim pierwszym “dorosłym” rowerem)…

  10. No to masz jeszcze duże perspektywy co do stawiania sobie zimowych wyzwań. 😉

    Konkretnie, to chcę zrobić w styczniu nową życiówkę (min.310-320 km) i jednocześnie zejść poniżej 24h.
    Jak najbardziej realne na kolarce, skoro starym góralem zrobiłem 229 km w 17h (brutto) i to w trybie relaksacyjnym. 🙂
    Skądinąd taki dystans pozwoliłby mi dojechać nad morze…. wizja orzeźwiającej kąpieli w morzu po takim dystansie jest nader interesująca… :))

  11. Dystanse dziś mamy takie same 🙂 U mnie w najcieplejszym momencie termometr w liczniku wskazywał 15 stopni 🙂
    W Chotomowie za tydzień w sobotę jest trening Fundacji Randonneurs. Może się wybiorę, zależy jak będzie z aurą. Do pierwszych zawodów zostało mi 46 dni 🙂

    1. Dziś spokojnie, tylko 7 dyszek. Fundacja chyba mnie olała i przestała się całkiem odzywać. No trudno…
      Skupię się na przygotowaniu do brevetów.
      Pozdrawiam 🙂

  12. ja też wczoraj wagarowałem, ale na nartach :)) Przedłużony, wspaniały freeridowy weekend w Tatrach. A na nizinach jeszcze 4 dni wiosny przed nami, potem wraca zimno, deszcz i śnieg, zatem dziś idę na rower 🙂

    Zresztą tak długo jest już ciepło, że obstawiam chłód co najmniej do końca kwietnia. Nie powiem, taki wariant też mnie urządza 😉

  13. Łatwo tutaj podpaść 😉 to ja lepiej zachowam dla siebie przemyślenia, że przez cały rok mogłoby być -1 w nocy i +1 w dzień. ;))
    Po miesięcznym już chyba ATAKU wiosny dopiero co się pogodziłem z nią. 😉

  14. Widzę, że kojarzę Ci się ze wszystkim, co najgorsze. ;))
    U mnie ostatnimi dniami codziennie rano -2 (zimniej, mimo że daleko na zachód) – bynajmniej nie narzekam, a nawet jutro biorę wolne aby o wschodzie słońca zażyć prawdziwie orzeźwiającej kąpieli. 🙂
    Pozdrawiam lodowato. ;)))

  15. Pogodynka wskazuje na weekend podmuchy wiatru 12-15 m/s 🙁
    Nie musi już więc wcale nic padać !!

  16. no cóż Morsie, mam wrażenie że moje skojarzenia są efektem Twojej konsekwentnie realizowanej strategii wizerunkowej:))

  17. Ja już wiem, że jak w mieście nie da się prosto stać, iść i biegać to poza miastem jest armagedon nie do przejścia/przejechania 😛
    Ale cel jazdy tak szczytny, że nie dziwię Ci się zupełnie 🙂
    Serwus

  18. Coś podobnego! Zdarzył się dzień, w którym jeździłem (wieczorem było całkiem dobrze – sucho – nie licząc wiatru), a Ty nie 🙂

      1. Jako rzekłem – sezon zakończony. Dla mnie już jest za ciepło na pływanie. 🙂
        Teraz czas na Tomskiego, to taka przejściówka między morsami a zwykłymi ludźmi. ;))

  19. Małych kundelków nie ma potrzeby się bać, a duże wilczury niemal nigdy nie są tak naprawdę agresywne.
    Tylko raz w życiu trafił mi się dość agresywny wilczur, nie słuchał się nawet właścicielki…
    Ciekawostka: na widok monocykli psy robią się 3x bardziej nerwowe, a kopać podczas jazdy się nie da… ;]

  20. Że co się zrobiło? ;D
    Ja wczoraj wydziergałem kolejne 200+ i dobrze mi się jechało tylko w nocy (od -1,5 do +10, notabene w letnich “piętówkach” 🙂 ), zaś w dzień i w słońcu przymierałem. ;]

    PS. stwierdziłem przy okazji że skończyli remontować (rekonstruować wręcz, bo był horror) drogę dojazdową do Cisa Henrykowskiego, teraz pobliskie pagórki aż zachęcają… ;))

  21. Morświny? :>
    Nie bardzo rozumiem tę przenośnię, ale mam nadzieję, że nie mam z nimi nic wspólnego. 😉

  22. a Ty kiedy ostatnio zaglądałeś? będzie ze dwa tygodnie, co?
    jak na raczkującego siedmiotygodniowego bloga kilkaset odwiedzin to całkiem niezły wynik, a że nie każdy pisze komentarze to nie widać

  23. Ojej, jak tu się o mnie pamięta. 🙂
    No nie do końca są mi ichnie ataki obce, ale drobnicą się zupełnie nie przejmuję, chyba że atakują na poważnie, no to czasami kopniaka trzeba sprzedać, niestety. A duży kaliber zaatakował/postraszył mnie jeden raz w życiu, więc traumy jeszcze nie mam. 😉
    Gdzieś czytałem teorię, że kobiecego głosu psy się nie boją, ale nie wiem, czy i na ile to prawda.

  24. No i wpadłem. 😉

    A właśnie – mam wniosek racjonalizatorski – można by dodać jakiś zgrabny licznik wyświetleń bloga.

  25. I znów wszystko będzie na mnie. ;))

    Długi rękawki i nogawki nie zawadzą, ale przynajmniej jest czym oddychać. 😉

  26. Jak mam być szczery, to jestem przeszczęśliwy, że nie widać w prognozach żadnych upałów ;d

  27. witaj Tomski, dawno Cię nie było:) w tej sytuacji nawet TEN komentarz zostanie Ci szybko zapomniany:))

  28. Już jest ok, znów widzę wszystkie wpisy 🙂 pewnie coś szwankowalo w mojej przeglądarce…

  29. Hm, kolejne odwołanie do morsizmu 😉 tylko nie wiem, czy się cieszyć, czy wręcz przeciwnie, skoro to tylko eufemizm na niepożądaną aurę…

    “Posądzam Cię” jednak o dobrą wolę, zatem “odwdzięczę się” małą, sentymentalną historyjką o tenisistach. 😉
    Otóż jadąc sobie na 36″ monocyklu, po zupełnie obcym mi mieście (Jawor), minąłem 2 pary trenujące na korcie (tenisa, rzecz jasna) i ichże reakcja na rzeczony wehikuł była jedną z najbardziej pozytywnych i entuzjastycznych z jaką się spotkałem w ciągu prawie 3 lat ujeżdżania jednokołowców.
    Notabene najbardziej “wylewna” z tych osób znacząco przypominała Ciebie. :))

    1. ja na korcie poza piłką i rakietą przeciwnika nie widzę nic bo gra pochłania mnie absolutnie:)

  30. W przyszłym tygodniu słońce (fajnie) i upały (mniej fajnie :/ )
    Ja na obecną pogodę nie narzekam, temperatura idealna, no i ja jeżdżę wieczorami, a wtedy z reguły w przypadku opadów konwekcyjnych jakie mamy w ostatnich dniach już jest po deszczu 🙂

  31. na przyszły tydzień zapowiadają 23 stopnie, czyżby upałem było dla Ciebie wszystko co powyżej 20? 🙂

  32. No np. na twojapogoda.pl od wtorku zapowiadają upały, a w czwartek w takiej Wa-wie to nawet 30*C o-O
    Dla mnie upały zaczynają się od 24-26* (w zależności od wilgotności i nasłonecznienia). ;]

    1. Dla mnie podobnie. +25 to graniczna akceptowalna wartość 🙂 Dlatego też w upały jeżdżę wyłącznie wieczorami i nie wychodzę na dwór, jeżeli nie muszę 🙂

  33. Cóż to za pesymizm – spisywać maj na straty po I dekadzie?

    Podpisano w oczekiwaniu na (Twoją) majową dwusetkę. 😉

  34. Dlatego też jeździłem w godzinach 15:00 – 17:30, w weekend można czasem wyskoczyć wcześniej 🙂

  35. Nierzadko i wieczory są nieznośne. 🙂 A w najgorsze upały to tylko wczesne rano jest znośne. 🙂

  36. Średnia bardzo przyzwoita, jak na ten dystans, a wręcz nawet wyższa niż przy zwykłych jazdach.
    A jak zmęczenie? Wystąpiło jakieśkolwiek?

    1. jakieśkolwiek tak, ale nie przesadnie uciążliwe – przynajmniej według moich standardów. Są tacy, co dwusetki ciągiem przez kilka dni z rzędu jeżdżą, ja dobrodziejstwa tak szybkiej regeneracji nie doświadczam niestety, ale 3 dni w zupełności wystarczają żeby moc odzyskać

  37. Taką pogodę to ja przeczekuję, aż się “poprawi”. ;))
    Latem przerąbane, czasami czekam cały miesiąc…

    1. tak, robi wrażenie. Zdecydowanie ciekawszy jest niż przereklamowany Malbork. I zero autokarów!

  38. Jeziorak to mi się zawsze kojarzył z przygodami Pana Samochodzika, jako tajemnicze miejsce do badania tajemnic. Trochę się pozmieniało. 😉

  39. HEJ Eliza! Dzięki za pozdrowienia! Pamiętałam, pamiętałam… i nie omieszkałam tu zajrzeć. Mój mąż mówi, że spotkał Cię w windzie z rowerem 🙂 Do następnego saunowania albo… rowerowania 😉 Może zawitasz w okolice Tarczyna. PA!

  40. Między Jabłonką a Mierkami mógłbym jeździć na okrągło. Nie znam drugiej takiej trasy po Mazurach. Czy raczej po Warmii…I od Napiwody do Jabłonki

    1. Olsztynek-Podlejki. Identyczny dystans, identyczny klimat. I nawet asfalt podobny. Trasa Ostróda-Łukta-skręt na Morąg-Zawroty-Łukta-Podlejki to zupełna rewelacja. No i 58 od Olsztynka plus skręt 598 do Olsztyna. Bezkonkurencyjne:)

  41. Słaba pogoda? Idealna. Wymarzona! Jak miło było postać na zimnym wietrze po pływaniu w jeziorze – aż się nie chciało ubierać ;))

    1. tak tak, ja do dzisiaj pamiętam nasze spotkanie w Roztoce, widok Twojego letniego outfitu przy 10 stopniach jest dla mnie mimo upływu lat wciąż niezapomniany:)

  42. Taka wspaniała pogoda, a Ty odpoczywasz. Wczoraj nawet ja zmarzłem. Po wyjściu z jeziora telepało mną dobry kwadrans. Cudowne uczucie. ;))

  43. To fakt. Ruch rowerowy na ścieżkach rowerowych wzmożony, do tego totalnie nieprzewidywalni piesi. Ale już wolę to od nieprzewidywalnych kierowców 🙂 Boję się jeździć jezdnią.

    1. ja wolę jezdnię. Nie tylko piesi są nieprzewidywalni, rowerzyści również. Nie zauważyłam, żeby ktokolwiek sygnalizował zamiar skrętu… Niezmiennie uważam, że powinna być dobrowolność korzystania ze ścieżek i możliwość wyboru jazdy ścieżką bądź jezdnią. Upychanie na jednym wąskim pasku kurierów rowerowych i rowerowych spacerowiczów, a nierzadko jeszcze dzieciaki to kompletna pomyłka

  44. Jechałem 9 godzin(w tym łącznie ok 40min przerwy) z Warszawy. Celem była dokładnie Bobrowa(binduga-pole namiotowe) obok Krzyży nad j.Nidzkim. Pozdrowienia 😀

    1. to świetny czas, pamiętam te grube opony… Ja poniżej 10 godzin brutto dwusetki nigdy nie zrobiłam i pewnie nie zrobię, bo moje “biwaki” trwają zawsze dłużej niż 40 minut i są przy takim dystansie przynajmniej dwa. A najchętniej trzy:)

  45. Pogoda miała być fatalna, a była chyba wręcz idealna na rower. Aż żałuję, że się tylko z rodzinką włóczyłem po swojej okolicy. Mazur zazdroszczę ogromnie!

    1. tak, niedziela był zdecydowanie powyżej oczekiwań i dała pogodowe zadośćuczynienie za sobotę:)

  46. O faktycznie ładny kawałek przejechaliśmy po tej samej trasie. Fajne hopki, górka z Bartniczki niczego sobie. Najbardziej wkurzyło mnie to, że na zjazdach nie dało się dokręcić przez te dziury. To psuło przyjemność jazdy. Pozdrowienia 🙂

  47. A ja ciągle czekam na niższe temperatury i możliwość popełnienia jakieś dłuższej jazdy. Moje terenowe setki najlepiej “wchodzą” mi w temperaturze około 10 stopni, więc nastawiam się na II połowę października i listopad – a póki co skromnie 😉

  48. Cześć, fajnie było znowu Ciebie spotkać. Ciekawe, czy w przyszłym roku znowu się spotkamy na trasie, w tym samym miejscu hehe.
    Niedługo wyjeżdżam w góry, także będę mógł potrenować podjazdy lepiej 😉
    Pozdrawiam.

    1. hej:) myślę, że jest duża szansa bo statystyka na razie nam sprzyja, 3 pobyty w Ostródzie i 2 spotkania:) dobrego wyjazdu Ci życzę, fajnej pogody i ostrego trenowania

  49. Pozdrowienia od faceta z krzaków i z pociągu. Na Pomorzu trafiłem na zimna i wiatry (dopiero pod koniec pobytu ociepliło się), ale sporo zwiedziłem od linii Lębork – Słupsk po Bałtyk. Sporo tam moren, więc jazda miejscami trochę górska, ale są i tereny płaskie. Dużo jeszcze lokalnych dróg poniemieckich z kocimi łbami – obsadzanych drzewami. W co drugiej wsi pałac w różnym stanie, niektóre imponujące.

  50. Elizo! Dziękuję za pozdrowienia. Jak było nad morzem i na Pomorzu, opisałem gdzie indziej tu, bo jeszcze nie orientowałem się dobrze w Pani blogu.

    1. Witam serdecznie na moim blogu, bardzo mi miło, że Pan zajrzał. Zapraszam częściej i dziękuję z relację z wyjazdu. Wielu udanych jesiennych wypraw jeszcze w tym sezonie życzę!

      1. Więcej o tym rejonie Pomorza, gdzie byłem, choć także krótko – po wpisaniu w Google : ” Wakacje na Pomorzu – lekcją historii (trzy epok)i”

  51. Nad morzem też pogoda niesamowita, niczym na francuskiej riwierze 😉
    Niestety na rower w ciągu dnia jest za ciepło i przegrywa on zdecydowanie z przebywaniem na plaży i pływaniem w morzu. Moja najdłuższa przejażdżka jak na razie miała 40 km 🙂 Jednak pod kątem rowerowym nad Bałtyk najlepiej jechać w październiku/listopadzie, teraz jest za wcześnie. Oczywiście pod kątem mej zimnolubnej natury, która na szczęście znajduje ukontentowanie w morzu (temp. wody +15) 🙂

    1. co kto lubi:) swój ostatni nadmorski listopadowy rower wspominam znakomicie, było zaskakująco ciepło jak na tę porę – 12/13 stopni i nawet 80km udało mi się kilka razy zrobić. Ale zawsze wybiorę lipcowe 30 stopni plus i dystans powyżej 150:)

    1. jak się taki wirus wczepi to ani rusz nie można się pożegnać:( czuję się już nieźle, ale mocy nie ma i ten nos zatkany nęka karygodnie. Ale pogoda rzeczywiście niesamowita, szkoda tylko, że dzień już taki krótki. A Twój wyjazd udał się? Kąpiele oczywiście były?

    1. ot taka innowacja – skorzystałam z życzliwej sugestii:) jeśli upoluję coś ciekawego będą we wpisach zdjęciowe zajawki. Reszta jak zawsze w “Foto”. A “aaa..” cieszy się dużym powodzeniem:)

  52. Pani Elizo! Jak często musi Pani oddawać rower do naprawy (zmiany dętki nie zaliczam do napraw)? Pytam, bo chcę porównać z sobą. Pani jeździ rocznie około 20 tys, ja – około 5tys. Chce zobaczyć czy Pani oddaje cztery razy częściej.

    1. Witam Panie Jerzy, rower zwyczajowo jedzie na duży przegląd połączony z wymianą kluczowych części raz w roku. Kilka razy w sezonie pojawia się potrzeb doraźnej pomocy w zakresie spraw drobnych, takich jak wymiana linek, pancerzy, klocków etc – w tym roku byłam w serwisie 2 razy

  53. Jakie kaloryfery? Ja u siebie w pokoju prawie nie używam tego ustrojstwa 🙂 A dziś wieczorem przy +10 popływałem dla orzeźwienia w jeziorze, wreszcie przyjemna aura 😉 Niestety jeszcze w przyszłym tygodniu prognozują +20, trzeba będzie to jakoś przetrwać, a potem oby już z górki do zimy 😉

    1. żadna sensowna odpowiedź nie przychodzi mi do głowy w kontekście Twojego wieczornego pływania… Po prostu nie rozumiem jak można lubić takie zimno, którego ja szczerze nienawidzę

  54. Przypominasz sobie wczorajszą wichurę i mrozowatość? O 18-tej było +9 i mocno wiało z północy. Odczuwalna może +5? Również nie odmówiłem sobie przyjemności popływania 🙂 Ale mam świadomość tego, że my zimnolubni jesteśmy w zdecydowanej mniejszości 😉

  55. a Ty kilometropołykaczem z prawdziwego zdarzenia, i to też jest komplement :-)) Tak sobie ostatnio myślałem, ile osób z BS wypaliło się po 1-2 intensywniejszych sezonach. A Ty trzymasz poziom od lat, i za to szacun. I trzymaj dalej 🙂

  56. Nawet ja się dziś powygrzewałem na słońcu, było to bardzo przyjemne, lubię się poopalać, jednak jedynie przy założeniu, że nie trzeba podejmować żadnego wysiłku temu towarzyszącego, z rowerem w taki skwar już gorzej 😉

    Rower dopiero po 17-tej, i pływanie już po zachodzie słońca, gdy mrozowatość powróciła – woda +10, powietrze +8, w sam raz – a przed 20-tą, gdy już wracałem, termometr w liczniku pokazał WSPANIAŁE +3 stopnie 😀

    Życzę Ci udanego weekendu!

    1. dzięki:) na pewno będzie udany jeśli tylko uda mi się zaznać temperatury wyższej niż Twoje ulubione 3 stopnie… Mam nadzieję, że Twój też będzie fajny, chociaż w Wawie szykuje się upalne 15 stopni:))

  57. Te +15 już da się przeżyć 😀 dziś było bardzo miło, najpierw rzeczone +15 po 16-tej, a już przed 20-tą +2. Dla każdego coś miłego 😉

    1. nie załamuj mnie. Właśnie negocjuję, żeby podgrzali trochę basen bo woda ma 28 stopni i jest mi zdecydowanie za ziiiiimnoooo

  58. Lubię okolice Jońca, np tą niesamowicie wysoką skarpę nad Wkrą w Jońcu, czy drogę z Jońca do Nowego Miasta nad Soną…

    1. też lubię:) polecam całą pętlę od Borkowa przez Cieksyn, Nowe Miasto i Joniec. Ok 35km, 90% przez piękny las i dobrym asfaltem

  59. Co do prognoz masz rację. Niestety:-) Wczoraj zareagowałem na to ciepło bólem głowy i ogólną niemocą, dopiero 12,5 stopnia w jeziorze przywróciło mnie do życia 🙂

  60. a ja dziś ukręciłem setkę, z czego większość w terenie 🙂 wreszcie było odpowiednio chłodno, zaczyna się sezon wycieczkowy 😉

  61. Jaka jesień? Toż to ciągle lato – ja się wczoraj znów w jeziorze musiałem schładzać 😉 Jeżeli wierzyć prognozom, taka nieomalże letnia pogoda utrzyma się do grudnia. Daj sobie póki co spokój z tenisem i kręć na roczny rekord przebiegu 🙂

    1. kręcę, kręcę. Ale żeby była satysfakcja z nowego rekordu to musiałabym wrzucić 5 dwójek, a to mało prawdopodobne. Niemniej pogoda rzeczywiście fantastyczna!

    1. na nogach to się trzymam (jako tako). Gorzej z łapkami, te to długo niczego nie potrzymają:( może powinnam kupić mono??
      za pozdrowienia dziękuję i odwzajemniam:)

  62. 🙁 a zastanawiałem się już, czemu nie dodajesz nowych wpisów…
    Współczuję Ci, życzę dużo zdrowia i szybkiego powrotu na rower!!

  63. Jestem wstrząśnięty tym wypadkiem, i jestem z Panią współczując Elizo – ale z opisu nie zrozumiałem, co się wydarzyło. Po prostu wywrotka? Ale dlaczego? Proszę pozdrowić Rossa, którego poznałem w pociągu. Czy można coś dla Pani zrobić, w czymś pomóc?

    1. bardzo dziękuję za wsparcie i cieszę się, że mimo schyłku sezonu ciągle Pan do mnie zagląda:) obiecuję, że jak tylko wydobrzeję pojawią się nowe wpisy. Tylko że na razie nie umiem przewidzieć kiedy to będzie… A ROSS już pozdrowiony, dziękuję:)

      1. Kiedyś pękł mi widelec, wtedy nie ma szans – poleciałem na głowę. W Twoim przypadku przyczyna wypadku, jak rozumiem, nie jest jasna, bo nie pamiętasz. Ale czy później, po oględzinach roweru, udało się coś ustalić? – np moja koleżanka poleciała na łeb, bo w szprychy wkręcił się pasek od jej chlebaka. Nie drążę tego dla drążenia, tylko żeby ewentualnie była jakaś nauka dla rowerzystów: czego unikać, by się chronić, by zmniejszyć prawdopodobieństwo wypadku. Za pozdrowienia przefajnego Rossa dziękuję. Gdyby było coś trzeba, to mój mail masz.Mi piękna październikowa jesień rowerowa minęła wśród lasów i wiosek okolic Garwolina. Zdjęcia w Salonie 24 “Wioski wśród lasów koją”.

        1. Garwolina pozazdrościć.. Niestety z mojego wypadku nauka żadna nie płynie, sama bym dużo dała za to żeby się dowiedzieć co się stało bo taka niewiedza jest dla mnie mocno traumatyczna i obawiam się, że mnie pozbawi części przyjemności z jazdy. Ale oględziny nic nie dały. Zdarte są obie manetki od góry, czyli rower szorował po asfalcie odwróconą kierownicą. I to wszystko.
          Dzięki za gotowość pomocy, na razie próbuję się usamodzielnić i codziennie zaliczam nowe małe sukcesy:)

          1. Taka niewiedza, czas pokryty niepamięcią, jest strasznie denerwujący, źle się czujemy, że może wystąpić czas życia poza świadomością i pamięcią, więc poza naszą kontrolą. To pewnie od uderzenia w asfalt – mam nadzieję, że Ci sprawdzili głowę tomografem. Można coś rozważać, jakieś hipotetyczne rekonstrukcje na logikę. Nie było to zderzenie z samochodem – najpewniej, bo brak śladów. Może jakiś zając wpadł Ci pod koła, może poślizg. Nie zakładam też nagłej utraty świadomości na moment, bo przyczynę tego wykryli by, gdyby była, badając głowę tomografem. Tak czy inaczej przeżywam to, bo dla mnie byłaś ucieleśnieniem herosa rowerowego, którego nic nie ruszy. I dalej: ten ukochany dla Ciebie rower pokazał nagle inne, groźne oblicze – to też mnie boli.Ale wyleczysz się i dalsza długa aktywność przed Tobą – jesteś młodziutka przy mnie np.

  64. Niebieski jako najwierniejszy przyjaciel, który zdradził – to tylko przenośnia, jako przedmiot jednak martwy nie myśli, nie czuje itd itd. Natomiast przyjaciele, Jajacek, Ross, nie zawiedli i nie zdradzili, lecz wprost przeciwnie… Czyli hurra!

    1. nie leci. Pełznie. Alternatywnie czasem człapie:( Najbliższy czwartek to teoretycznie deadline dla gipsu, ale jak będzie zobaczymy…
      Jeździ Pan? Od razu powiem – odpowiedzi, że nie do wiadomości nie przyjmuję!

      1. Jeżdżę, ale bardziej komunikacyjnie po mieście; do pracy, do sędziwego teścia, do sklepu itd. A gdy jadę, to zawsze – czego wcześniej nie miałem, bo nie było powodu – myślę o Pani, że Pani nie jeździ, a tak lubi czyli ma trudny okres. Ale i ja w przeszłości miewałem przerwy, raz po operacji zszycia ścięgna Achillesa i drugi raz też w wyniku jakiejś przerwy chorobowej. Jeżdżę, ale gdy przedzieram się przez szarówkę, deszczyk, mgłę – oblepłe, chłodne – to myślę, że prawdziwa radocha z roweru jest jednak wiosną i latem.

  65. Nastrój zły, który masz, jest zrozumiały, to – takie katastrofy i ich następstwa – też jest życie. I dzielne, godne znoszenie tego jest wyczynem trudniejszym od 300 km. Daje nam przy okazji zrozumienie np ciężkości życia całożyciowych kalek. Najprawdopodobniej wszystko będzie dobrze i wyleczona wrócisz do swej pasji albo prócz niej, też w wyniku przeżyć”katastrofy” (nazywajmy tak to za Tobą umownie), będziesz też miała nowe pasje czy sposoby życia. Natomiast rzeczywiście, ponieważ nie wiemy, co się stało, człowiek, w tym przypadku Ty czy Pani, traci tą wspaniałą pewność, ze jego ciało i umysł są niezawodnymi pewnymi maszynami. Trochę podobnie odczuwam starzenie, już kolano nie to, już ten organ słabuje, już tamten – najpierw wściekłość, poczucie krzywdy, a potem przyzwyczajam się, bo to przecież naturalne, choć niewesołe, bo to nie mój akurat pech, tylko dotyczy wszystkich. Proszę wybaczyć, jeśli się mądrzę, chcę tylko porozmawiać, bo inaczej pomóc nie mogę, a to nasze bardzo przypadkowe i nieco zabawne spotkanie w zaroślach okolic Kazunia wryło mi się jakoś w pamięć moich wycieczek rowerowych.

    1. no to mnie ostatecznie rozbawiłeś Drogi Jerzy wspomnieniem i oceną spotkania, które – jakkolwiek zgadzam się co do jego przypadkowości- w moim odczuciu elementu humorystycznego było jednak pozbawione. Gdyby to na Ciebie szarżował z zarośli nieoczekiwany nieznajomy??? Natomiast że mnie rozpoznałeś po latach w pociągu po tym jednym jedynym kontakcie to zaiste niezwykła rzecz:)

      1. Ależ ja nie szarżowałem. Już z daleka wołałem:” Proszę się nie przestraszyć, ja tu nadchodzę, bo tędy wiedzie moja droga!” itd (z Łąk Kazuńskich przebijałem się, prowadząc rower, do szosy i na końcu napotkałem zarośla, przez które się właśnie przedzierałem). Nadto Ty byłaś i jesteś młodą silną kobietą, a ja – prawie staruszkiem, jakie tu zagrożenie?

        1. Dodam, że dlatego mam to zdarzenie-spotkanie za nieco zabawne, że prawdopodobieństwo spotkania się w gąszczu, w którym latami nikt prawie nie chodzi, jest bliskie zera i dlatego, że człowiek po prostu idący może być podejrzewany o “szarżowanie” tylko z racji kontekstu spotkania. Pamiętam, że tłumaczyłem Ci, że ja nie mogłem planować napadu czając się w tym gąszczu, bo w tym miejscu na ewentualną ofiarę musiałbym czekać latami, a może – do śmierci.

          1. z mojej strony wyglądało to tak: “ale zdesperowany żeby tu tkwić na odludziu w tych chaszczach! I jaką cwaną ma gadkę!!”:)

  66. To pokazuje – na naszym przykładzie, jak różne “prawdy” o jednym i tym samym mogą mieć ludzie, jak różnie można widzieć to samo.

  67. hej! jak się czujesz? mam nadzieję, że już zaczynasz znów snuć rowerowe plany, niech to będą na początek parokilometrowe przejażdżki na rozruszanie 🙂

    1. hej, jest lepiej w porównaniu z tym co było ale w kontekście ewentualnego roweru jest fatalnie. Na razie cieszę się, że odzyskałam samodzielność w codziennym funkcjonowaniu – przynajmniej w zakresie kluczowych czynności. O rowerze nawet nie myślę, nie miałabym jak trzymać kierownicy:(

  68. Ja też biegam – głównie gdy leje i wieje i na rowerze nie da się pojeździć 🙂 Zachęcam Ciebie również, to świetny trening!

    Pogodnych świąt, dużo zdrowia i szybkich postępów w rehabilitacji.

  69. ja nie biegam. Ja człapię:( ale przynajmniej się nie poddaję! z najlepszymi życzeniami dedykuję Ci dzisiejszy wpis:))

  70. Pamiętaj, że jesteś po kilkutygodniowym bezruchu (leniwych spacerków nie liczę, bo ich znaczenie dla kondycji jest znikome:). Niedługo 10 km będzie dla Ciebie lajtowym dystansem 🙂

    1. nie jestem w tym względzie aż taką optymistką, ale się staram. Dziś też człapałam:) moje miarowe żółwie tempo zostało zaburzone przez nieoczekiwane powitanie “witamy nową BIEGACZKĘ”. Niewygórowane standardy w tym lesie młocińskim widać mają:))

  71. Nie liczy się tempo, liczą się chęci 🙂
    ja już dziś jednak – wykorzystując chwilową przerwę w opadach – wróciłem na rower 😉

    1. dedykacja na poprawę humoru dla zawieszonego w czynnościach rowerowych rekonwalescenta? trochę mniej zazdrość zżera…:))

  72. pamiętaj, każdy dzień przybliża Cię do powrotu na rower 🙂
    dla pocieszenia, ja teraz też co najmniej 10 dni nie będę jeździł, bo jadę na narty 😉
    masz już jakiś przybliżony termin powrotu na rower?

    1. akurat dziś myślałam, że pewnie się do tradycyjnego wyjazdu szykujesz:) fajnej pogody i dobrej formy Ci zatem życzę – jakie rejony tym razem? mój rower ciągle pozostaje wielkim znakiem zapytania bo trudno jeździć z wyłączoną prawą ręką. A rzeczona ręka włączyć się nie chce…

  73. Tradycyjnie – Tatry 🙂 śniegu na razie mało, ale dziś cały dzień intensywnie sypało.
    Życzę Ci zatem szybkiego włączenia ręki prawej – bo rozumiem, że chęci do jazdy po tak długiej przerwie Ci nie brakuje. 🙂

    1. przy temperaturze poniżej zera chęć trochę traci na intensywności:) duuużo śniegu i narciarskiej frajdy życzę!

  74. Ja miałam wypadek tylko z autem pod koniec 2013r. Noga połamana w kilku miejscach, kolano rozwalone. Do tej pory sprawnej nogi nie mam 🙁 a czeka mnie jeszcze 1 operacja.
    Na rower wsiadłam 5 miesięcy po wypadku, udało mi się bo bardzo uparta jestem – na moim blogu bikestats (nick Katana1978) możesz poczytać jak dochodziłam do siebie – od stycznia 2014. Było mi cholernie ciężko …ale się udało – myślę że tobie też się uda 🙂
    Bądź dobrej myśli. Pozdrawiam

    1. hej, ja też podczytuję czasem Twojego bloga:) upór i zawziętość to na pewno nie jest coś czego mi brakuje więc nawet przez chwilę nie myślę o tym, żeby się poddać. Na razie pogoda sprzyja rekonwalescencji, jest też o tyle łatwiej, że mogę biegać – więc jakaś forma treningu jest. Bardziej niż stroną fizyczną martwię się traumą jaka we mnie siedzi, niby tęsknię za rowerem ale w pewnym sensie cieszę się, że na razie nie mogę jeździć. Też tak miałaś?

  75. Dasz radę! Zmierzysz się ze swoim lękiem i pokonasz go, nie widzę innej opcji 🙂

    pozdrawiam serdecznie z Zakopanego – śniegu nie brakuje, w Tatrach jest cudownie!

    1. dzięki, też się tak pozytywnie nakręcam, ale chwile zwątpienia się zdarzają. Jak na razie wszystkie Twoje “przepowiednie” się sprawdzały, więc mam nadzieję, że i ta…:) niech Ci tam nadal śnieży i nie wieje za bardzo, dobrej zabawy!

  76. Brawo! 🙂 I pamiętaj, że pod kątem roweru Twój trening biegowy w żadnej mierze nie pójdzie na marne, albowiem bieganie jest bardzo dobrym treningiem uzupełniającym do roweru właśnie 🙂

  77. super:-) czekam na dalsze Twoje jazdy:-)
    ja po powrocie z gór dziś rozpocząłem sezon rowerowy. Dziwnie jakoś. Szaro, ponuro, przez ostatnie 3 tygodnie przywykłem do śniegu i pięknych górskich widoków. Ale i tak jechało się całkiem fajnie:-)

    1. super to może kiedyś będzie. Na razie płacę frycowe za długi rozbrat z siodełkiem. Wyjazd się udał jak rozumiem:)

  78. Brawo! 🙂
    a ja wczoraj miałem mnóstwo szczęścia. Cudem się nie połamałem (opis zdarzenia na blogu). Uważaj na śliskiej nawierzchni…

  79. Droga Elizko! Witam niebieskiego po kuracji. Mój rower też jest niebieski, ale aktualnie po zimie trochę zabłocony.

        1. Niebieski fajny, wierny chłop! Proszę go, aby przy okazji pozdrowił Rossa, o ile Ross pamięta mnie jeszcze z pociągu (“Czy mnie jeszcze pamiętasz, i pamiętasz ten dzień…?” [ Niemen]).

  80. W Tatrach pełnia zimy. 2 metry śniegu. Pogoda oszalała, wiosnę można spisać na straty… Jeszcze w kwietniu nawet na rower nie wsiadłem.

  81. Ja pamiętam sprzed lat, że na Suwalszczyźnie przejechaliśmy z towarzystwem jakieś 20 czy 30 km i wydawało się nam dużo, a pod koniec wakacji jeździliśmy po 80-100.

    1. mnie ta “metamorfoza” zajęła trochę dłużej ale też pamiętam że 6000km rocznie było dla mnie nieosiągalnym celem. Jest połowa maja 2015, na liczniku 6400:)

  82. Bardzo lubię wysoką skarpę w Jońcu. pod którą, hen w dole – płynie Wkra. Tam był czy może nadal jest jakiś bar i wypożyczanie kajaków – w sezonie. Czy posiedziałaś kiedyś tam pędziwiatrze? Czy tylko strasznym pędem zawsze przemykasz przez Joniec? Lubię tez drogę Joniec – Nowe Miasto nad Soną oraz dwie drogi w górę Wkry – jedna po jednej, a druga – po drugiej stronie rzeki, przy jednej jest stary młyn wodny, przy innej – w Królewie – drewniany kościół. Ta przy młynie chyba nie w Twoim guście – odcinkami szutrówka.

    1. przemykam, ale pęd wyhamowuję z racji chybotliwej konstrukcji mostu;) drogą do Królewa jechałam ostatnio, jest w mapach. Mogliby zainwestować w nowy asfalcik

  83. Na trasie koło mostu w Kazuniu się zagapiłem i nie zdążyłem pomachać, to macham teraz. Wracałem właśnie z testów nawierzchni między Nasielskiem, Krzyczkami, Błędowstwem i Powielinem. Jest ok, więc dołączyłem do swojego zestawu.
    Pod dzisiejszą mapą otwiera się coś innego.
    Pozdrawiam
    Maciek

    1. hej, to ja odmachuję:) dzięki za czujność, link do wczorajszej mapy już skorygowany. Polecam trasę dzisiejszą, zaraz będzie nowy wpis:)

  84. Bardzo dobry wynik. Mnie namawiają na wycieczkę rowerową nad morze, jednak obawiam się że bez przygotowania mogłabym jechać tam całe wieki. Pozdrawiam

  85. Ty, Eliza, jak jeździsz do Pagórów, to wdrap się raz przez Glaznoty i Zajączki do Pietrzwałdu, potem do Wysokiej Wsi (Wzgórza Dylewskie), a potem zjedź wspaniałym zjazdem w dół. Chyba, że to już robiłaś

    1. a Ty to byś mnie od razu zamordował na samym początku lata:)
      Górę Dylewską kilka lat temu zaliczyłam. Widziałam ostatnio, że chyba położyli wreszcie nowy asfalt od strony 537, bo tam były dziurska przekoszmarne i źle zapamiętałam tę wspinaczkę. Dostęp z drugiej strony jest według mnie słaby, bo wypada się na ostródzką “czerwonkę”, która jest napakowana TIRami i bez pobocza

  86. U mnie ledwie pokropiło tego dnia. 20 km na południe od Warszawy… Taka ulewa przydałaby się bardzo, susza straszna. Rzęsistych krótkich opadów też praktycznie brak, czasem tylko pokropiło.

    Gratulacje za 10000km :)) Życzę następnych 10000 do końca roku – co najmniej 🙂

    1. dzięki. Przed wypadkiem pewnie bym napisała “taki mam plan”… Ale już teraz wiem jak to jest z tymi planami więc powiem tylko, że chciałabym mieć udaną końcówkę roku. A jeśli przy okazji wpadnie dwójka z przodu to przywitam z radością:))

  87. Piękny dystans i piękny opis wycieczki. Żałuję, że mieszkam w zupełnie innej części Polski i nie mogę wykorzystać Twoich tras. Ale i tak motywujesz mnie bardzo pozytywnie. Uwielbiam Twoje wpisy. Pozdrawiam

    1. hej, odpowiadam z opóźnieniem bo własnie zbierałam materiał do kolejnych wpisów:) w kontekście pracy, jaka mnie w związku z tym czeka takie miłe i motywujące słowa przyszły w najlepszym momencie:) a Ty gdzie jeździsz? pozdrawiam:))

      1. Bielsko-Biała i okolice. Jest tu naprawdę pięknie i chociaż jeżdżę od wielu lat, wciąż odkrywam nowe trasy i ścieżki. Pozdrawiam serdecznie i czekam na nowe wpisy (może mnie zmotywujesz, żeby wstać bardzo wcześnie rano i pojeździć, bo upały są tak nieznośne, że nie daję rady w ciągu dnia).

        1. o, to ja wcale nie znam Twoich rejonów. Zakochana jestem w północnej Polsce i z każdym rokiem moja miłość silniejsza:) Może się skusisz. Powinnam koło czwartku wrzucić już coś na zachętę:))

  88. Andrzeja znam osobiście, zjeżdżałem z nim kilka żlebów w Tatrach. Niesamowite narciarskie umiejętności. Skupiałem się głównie na tym, by nadążyć 😉

    Olek niestety na zawsze został w Górach, akcja ratunkowa (wokół której nota bene też jest mnóstwo kontrowersji) zakończona 🙁

    1. umiejętności i odwaga. Dla mnie – narciarskiego bojaźliwego beztalencia – totalny kosmos. Ty pewnie bardziej to rozumiesz…

  89. Ciekawym do jakiej puszczy wybrałaś się w czas tych upałów. Ja planuję po 10 sierpnia na kilka dni do Puszczy Pyzdrskiej (tzw Bieszczady Wielkopolski),której jeszcze nie znam, a pod sam koniec sierpnia może jeszcze na trochę nad morze. Gdzie byłem wczoraj, zerknij, jeśli chcesz, na trammer.salon24.pl. Upał był wielki, ale schłodziłem się we Wiśle. Ciekawe to, co piszesz o nowym świetnym znajomym lat 94. Serdecznie Cię pozdrawiam.

    1. wyruszałam przy stopniach OŚMIU i o upale mogłam tylko pomarzyć.Cały tour liczył 5 dni, 800 km i w pierwszym etapie wiódł przez Puszczę Piską. Od jutra zacznę wrzucać relację:) Twoja wyprawa ciekawa, nie znam tych terenów ale jak wiesz w piachy specjalnie mnie nie ciągnie:) Pan T istotnie niesamowity, bardzo dla mnie cenna znajomość. Pozdrawiam Cię i życzę realizacji rowerowych planów

      1. Jasne – wiem, ze piachy i drogi gruntowe nie ciągną Cię. delikatnie mówiąc. Nasze rowerowania mają po części inne cele. Ja lubię wypatrzyć coś na uboczu, gdzie pusto i dawność przetrwała .

  90. Jesteś po prostu niesamowita. Pięknie! Te cudowne drogi, jeziora… Zazdroszczę. Ja na razie czekam na niewielkie ochłodzenie i chowam się w domu przed upałem – nie do wytrzymania.

    1. 🙂 będzie jeszcze kilka fajnych fotek. I zupełnie nowych tras. Dziś postanowiłam oszukać upał – startuję o 4.45. Może stówkę uda się wrzucić zanim termometr pokaże czterdziestkę…Pozdrowienia!

  91. Podziwiam!! Ja też całe dnie siedzę w domu i dopiero wieczorami jeżdżę nad jezioro, popływać. Wracam znad wody już po zmroku i dopiero wówczas da się w miarę przyjemnie jechać… Akurat mam trochę wolnego to musiał przyjść tropikalny upał, najbardziej znienawidzony przeze mnie typ pogody 😉

  92. W świetnejś formie! W Gołdapii byłem przez miesiąc w wojsku. Wtedy to nie było uzdrowisko, tylko miasto garnizonowe. Natomiast rowerem przejechałem pobliską Puszczę Romnicką i nieodległa Suwalszczyznę oraz Puszczę Augustowską.

    1. a te tereny to zostawiam sobie jeszcze na bliżej nieokreśloną przyszłość. Chociaż nęcą i kuszą bardzo:)

      1. Z Puszczy Romnickiej nie byłabyś zadowolona – tam było bardzo ładnie (np trafiliśmy na kamień z niemieckim napisem, że tu polował cesarz Wilhelm), ale ziemne drogi: zwykle twarde, ale i piaszczyste. W Puszczy Augustowskiej też w najciekawszych miejscach ziemne drogi, ale twarde. Też mnie niepokoi zapowiedź, ze upały do końca sierpnia.

        1. żyć się nie daje. Poranny wyjazd został zablokowany przez burzę a teraz już gorąco jak w piecu – nie poszaleję:( Na puszczę jakiś sposób znajdę – znalazłam na piską, znajdę i na romnicką. Niebieski wyśmienicie tropi asfalciki:)

  93. No i znowu skręca mnie z zazdrości i żałości, bo też bym tak chciała. Fantastyczne są te Twoje wycieczki. Przynajmniej czytając o nich i oglądając zdjęcia mam jakąś namiastkę wypraw rowerowych. Niestety boję się jeździć w tym upale. Zgadzam się z Tobą, to lato jest koszmarne. Ja chcę na rower!
    A formę masz rzeczywiście wyśmienitą.

    1. złapałam tę pięciodniówkę (bo będą jeszcze 2 relacje:)) rzutem na taśmę. Dzisiaj próbowałam zrobić setkę, wyjazd przed 5 czyli jeszcze przed wschodem słońca niewiele pomógł. Niby dystans się ukręcił ale końcówka to była męka. Już o 9 było mi za gorąco…Niestety już widzę, że duża część wyjazdowych planów przesunie się na kolejny rok, bo upały zapowiadają do końca sierpnia. A dzień coraz krótszy:(

      1. A ja wciąż mam nadzieję, że te prognozy się zmienią. Urlop powoli się kończy, a ja zamiast pedałować, “larwię się i czytam”. Pozdrawiam serdecznie i czekam z niecierpliwością na kolejne odcinki.

  94. Ja też czekam na kolejne relacje 🙂
    Wczorajszy dzień rzeczywiście był koszmarny. Wyruszyłem o 18:30 – 34 stopnie w cieniu, za miastem! Ledwie dojechałem nad jezioro (20km). Po godzinie pływania wyruszyłem w drogę powrotną i co jakiś czas sprawdzałem temperaturę – godzinę po zachodzie słońca, koło 21:30 było jeszcze 29 stopni! :/

  95. WIEM, ŻE TRASY TEJ DŁUGOŚCI, I DŁUŻSZE ROBIŁAŚ NIE RAZ, NIE DWA, ALE PRAWDOPODOBNIE NIE W TAKIM UPALE/USTANAWIASZ WŁAŚNIE REKORDY DŁUGOŚCI TRAS W TAK WYSOKIEJ TEMPERATURZE.

    1. zrobiłam już dwusetkę przy temperaturze przekraczającej 40 ale nie chciałabym powtórzyć tego doświadczenia

    1. kolejny motywujący komentarz:) teraz w trasach niestety przymusowa przerwa, ale nie powiedziałam jeszcze w tym sezonie ostatniego słowa (mam nadzieję:))

  96. Elizko – “Kocham rower”! Cóż, czas na jazdy nocne, w ciemności. Innej rady obecnie nie ma, jeśli ktoś chce jeździć w przyzwoitej temperaturze. Natomiast u mnie dziwne doświadczenie, dziś po raz pierwszy od początku skwaru afrykańskiego dobrze mi się jeździło: owszem pot nieco zalewał oczy itd, ale nie czułem się źle, jechałem dość prędko. Czyżby organizm przyzwyczajał się?

    1. zazdroszczę bo mój niestety wręcz przeciwnie – ma zdecydowanie dość:( biję się z myślami co z weekendem…

  97. Wszystkiego najlepszego – spełnienia marzeń nie tylko rowerowych. Też lubię sobie sprawiać przyjemności w urodziny. Tym razem duże wrażenie zrobiło na mnie pierwsze zdjęcie. Cudna temperatura, u nas nawet o 5 rano temperatura ok. 23 stopni.

    1. wielkie dzięki, mam istotnie kilka marzeń do spełnienia:) a urodziny właśnie po to są, żeby wymyślać sobie extra przyjemności. Bardzo lubię ten dzień

  98. Pozwolę sobie nie komentować panującej aury, bo musiałbym sięgnąć do arsenału wyrażeń niekoniecznie cenzuralnych 😉

  99. Ciekawa jestem, jaką niespodziankę szykujesz na 200. A u nas pogoda prawie optymalna – może tylko wiatr trochę za silny. Wreszcie ruszyłam rowerem po długiej przerwie i jestem przeszczęśliwa.

    1. jeśli wszystko się uda zgodnie z planem to pierwsze raporty powinny się pojawić we czwartek:) miłego rowerowego weekendu!

  100. Witam Eliza.
    Dziękuję za wspomnienie o nas w opisie trasy, miodobranie przebiegło przyjemnie bez problemów 🙂 wracaliśmy przez Jednorożec, droga bardzo dobra i zachęcam do jazy tą trasą, uwaga na kamyki znajdujące się na ścieżce rowerowej, ja złapałem gumę 🙂 Eliza jeżeli masz profil na FB to odszukaj nas, zamieszczamy tam mapki naszych tras. Pomyślnych wiatrów, pozdrawiam Grzegorz Herner.

    1. mmm, nie pamiętam tam żadnej ścieżki rowerowej. Ja je po prostu programowo omijam:) Cieszę się, że trasa się podobała, może skorzystacie jeszcze z innych moich przejazdowych propozycji. Pozdrowienia!

  101. Jest zdjęcie Niebieskiego opartego o drzewo. Dlaczego on ma takie wielkie sakwy? Przecież to tylko jednodniowa wycieczka.

  102. Nie wiedziałem, że jest w ogóle możliwe, ze Eliza przejedzie dystans 6,97 km – myślałem, ze zaczyna od 80-100 km.

  103. Uff. Wreszcie jesień. Przetrwałem najgorszą porę roku. 😉 A wieczory/noce wcale nie są jeszcze zimne, zimne zaczną się, gdy zacznę marznąć wieczorem w krótkim rękawku i będę musiał przyodziać bluzę. Na razie dane mi było tak zmarznąć tylko raz, gdy temperatura spadła o 22 do 6 stopni. Oczywiście jechałem na krótko. 😉
    Z zimnolubnym pozdrowieniem. :-))

  104. I będzie chłodno 🙂 Pojechałbym też na jakąś dalszą eskapadę. Jeziora na Mazurach pewnie już też odpowiednio lodowate się zrobią 😉
    Zamiast tego – siedmiodniowy tydzień pracy już od dłuższego czasu. Wolny zawód nie zawsze jest wolny;)

  105. Ten bikemap jest naprawdę podły
    A z Nowego Dworu a nawet z Tujska do Elbląga można dojechać naprawdę równiutkim asfaltem pomijając 7 i dąży bikemap. Fajny opis i wycieczka. Pozdrawiam

    1. o, to bardzo fajna informacja! podasz szczegóły? Szukałam jakiegoś objazdu planując tę trasę, ale wszystko co widziałam na mapie wyglądało mało zachęcająco.
      też pozdrawiam:)

      1. Dwie wersje jadąc od Stegny:
        http://www.bikemap.net/pl/route/3301411-tujsk-elblag-rubno/
        Tą trasą wyjeżdża się za Elblągiem na trasę 503 na Suchacz
        http://www.bikemap.net/pl/route/3301419-tujsk-elblag-centrum/
        Ta druga pozwala zaliczyć Elbląg “po drodze”
        Od Tujska do Marzęcina jest asfalt znośny, na pewno nie tak “dobry” jak do Dobry. Od Marzęcina równiutko. Natomiast z Fromborka bym proponował opuścić po 5km trasę 505 i pojechać prosto na Wielkie Wierzno i dalej na Młynary przynajmniej połowa drogi ma bdb nawierzchnię. Pozdrawiam i być może do zobaczenia na trasie 🙂
        P.S. Mam nadzieję, że linki zadziałają

        1. informacja od Ciebie stanowi przełom w mojej ocenie atrakcyjności tej trasy. Czyżby było jakieś połączenie stałe typu most w Bielniku??? Ominęłam tę opcję w rozważaniach bo na wszystkich dostępnych mi mapach (również AD 2015) w tym miejscu jest zaznaczona przeprawa promowa… To byłoby coś ominąć “siódemkę”:) Dzięki za podpowiedź o skręcie na Wierzno, chętnie skorzystam. Tylko czemu dopiero w przyszłym roku…:((

          1. Most rzeczywiście tam jest od kilku lat. Nie chciałbym Ciebie martwić ale w tym roku rozpoczynają rozbudowę 7 i być może znowu trasa z Marzęcino do Elbląga będzie używana jako objazd. Mam nadzieję, że nie. Z Milejewa prawdopodobnie jest jeszcze jeden łącznik, jednak muszę go najpierw fizycznie sprawdzić. Pozdrawiam

          2. jak rozbudują to będzie serwisówka, czyli przedłużenie mojej ulubionej autostrady rowerowej, która jest już od Miłomłyna:) jak sprawdzisz Milejewo daj znać, chętnie przetestuję w 2016:) pozdrowienia!

  106. bikemap mnie wkurzył, gdyż znowu bez sensu zlicza przewyższenia. Natomiast w tych miejscach gdzie automatycznie nie rysuje śladu po szosie wybieram funkcję rysowania odręcznego, po lewej przycisk z podkówką(magnesem?), a potem powracam do poprzedniej funkcji. To działa akurat naprawdę fajnie. Można ślad wykreślić na totalnym bezdrożu i płynnie przejść do dalszej, normalnej trasy. No to tyle. Miłego kreślenia.

    1. a na to nie wpadłam! masz dla mnie same dobre wiadomości:) jakbyś chciał podrzucić coś jeszcze – to śmiało …:)))

  107. Pozdrawia się Elizę i życzy Jej wytrwałości w doczekaniu pór roku bardziej życzliwych rowerowaniu.

  108. Trochę to trwało ale daję znać :). We wcześniejszym wpisie chodziło i oczywiście o Młynary i drogę na okolice Godkowa. (z telefonu czasami takie kwiatki mi wychodzą). No to znalazłem chwilę czasu i pojechałem aby sprawdzić naocznie tę trasę. Kiedyś znalazłem info o planach poprawy jakości tej drogi i pomimo szumnych zapowiedzi (dofinansowania z UE itp.) droga niestety jest kiepska. Za Młynarami skręca się w prawo na Godkowo-23km wg znaku. Przez prawie 5 km jest asfalt jakością porównywalny do tego na Dobry 🙁 Już miałem go nawet pochwalić jako lepszy ale niekonwencjonalny zaczep chińskiej czołówki(naj. strumień światła za 12 zeta) mi się urwał i ocena drogi jest niska. W miejscowości Słobity są ruiny pałacu (co Cię może zainteresować) tam kierujemy się na Burdajny i tam jest odcinek około 3km z nawierzchnią utwardzoną z wystającymi płatami asfaltu (groźnie to brzmi) ale przez połowę tegoż jedzie się całkiem dobrze, druga połowa jest kiepska.( Jechałem rowerem trekingowym). Ale w nocy trafia się we wszystkie dziury. Podsumowując kiepskiej drogi jest 8km Cała trasa jest na http://kgrzany.bikestats.pl/1396508,Burdajny.html
    P.S. 1
    Od Kadyn do Milejewa przez Łęcze i dalej do Młynar jest piękna asfaltowa droga
    P.S. 2
    Przeczytałem relację z Tour de Elbląg z 2014 i stwierdzam, że te Kadyny trochę przeoczyłaś. Być może Twoje oczekiwania były większe ale jest to dość urocza wioska z zabudowaniami neogotyckimi i innymi neo, z fajnie położonym klasztorem na wzgórzu – albo podjazd terenem albo pieszo (z 200 schodów przez rezerwat buków), dąb który jest przed a nie za wioską, ze dwa hotele w których można również coś zjeść i kilka stadnin koni, miejsc na chłonięcie przyrody dzikiej a i widok na Zalew Wiślany . Jak na wioskę “zapuszczoną” to chyba starczy :). Nie mniej zgadzam się że jest zapuszczona w porównaniu do możliwości np. Niemcy, ale to problem ogólnopolski
    Pozdrawiam, miłej drogi i planowania.

    1. hej, dzięki za wszystkie precyzyjne informacje. Doceniam poświęcenie:) do Godkowa postanowiłam nieodwołalnie jeździć naokoło przez Pasłęk, bo droga Pasłęk – Orneta jest świetna a wszystkie okoliczne “boczniaki” prezentują (jak potwierdza Twoja relacja) poziom nader żałosny. Kadyny rzeczywiście obejrzałam bardzo pobieżnie, ale tzw PIERWSZE WRAŻENIE było słabe. Niemniej planuję dać im DRUGĄ szansę:)) Przez Łęcze jechałam, przez Milejewo nie ale rekomendację zapamiętam i chętnie z niej skorzystam. Pozdrawiam życząc ciepłego i rowerowego listopada:)

  109. Zgoda 🙂 w sumie w grudniu mogę jeszcze coś pokręcić na rowerze. A jak grudzień będzie ciepły, to może styczeń i luty okażą się odpowiednio śnieżne i mroźne 😉

  110. W sumie… wystarczy, jak śnieg będzie w Tatrach. To założenie pozwala mi bez przeszkód życzyć Ci bardzo dobrych warunków do rowerowania przez całą (mazowiecką) zimę :))

  111. Gratuluje wygranej 🙂
    I (jednak) czekam na wiatr. Stężenie rakotwórczych pyłów zawieszonych w powietrzu w Warszawie kilkakrotnie przekracza normy. Nawet kilkanaście minut na zewnątrz powoduje u mnie od razu ostre objawy astmy. Rakotwórczy benzopiren-jest tez np. w papierosach-i szereg innych substancji. Niech wiatr i deszcz wreszcie przegonią ten syf, bo muszę jeździć metrem do Kabat, by w ogóle moc pojeździć…

    1. no to się doczekałeś:) dzisiejszy huragan powinien Cię usatysfakcjonować. Już nie wspomnę, że zgodnie z zamówieniem lało nocą bardzo konkretnie. Czy jest poprawa?

  112. Poprawa jest znacząca 🙂 Do tego wczoraj przed huraganem uciekliśmy w słoneczne i ciepłe rejony – Jurę Krakowsko-Częstochowską. Czyste powietrze, 17 stopni, górzysta trasa i… kąpiel w jeziorze po drodze 😉

    1. do usług! jak tylko będziesz zainteresowany wycieczką na Bielany zapraszam na moje ulubione korty. Najlepsze w Wawie!

    1. czasem pojawiał się śmieszny kudłaty pies. Czasem nawet przyprowadzał na plażę swojego równie śmiesznego(choć nie kudłatego) pana:))

  113. 19 lat wysługi i “już” emerytura? Mój rudy ma 16 i póki co mam zamiar wytrzymywać z nim dalej… no, tylko że mój nawet 5o.ooo jeszcze nie ukończył…
    A jak Niebieski Stachanoviec? Ile zrobił kilometrów do emerytury? O ile pamiętam, rok temu było to 11o.ooo? To najlepszy czas na podsumowanie jego kariery.

    1. Niebieski na emeryturę się nie wybiera mimo przejechanych 150,000 (około) km. Nadal będzie szalał na letnich dystansach. Ale słotną jesienną porą chętnie odda przywilej nabijania treningowych kilometrów:)

  114. Meczbol (ale nie wiem, dla kogo;) by był, gdybyśmy zagrali trzeciego seta – tie breaki są tylko miłym dodatkiem 😉 fajnie się grało, dzięki 🙂

    1. raczej próbuję się zorientować o co chodzi i dojść do rozwiązania problemu, bo ten ząb jest leczony i nie powinien boleć. Ibuprom oczywiście jest moim dobrym znajomym, ale wlałabym się z nim nie zaprzyjaźnić za bardzo:)

  115. Ja jeździłem wieczorem, gdy było -6. Najbardziej zmarzły mi stopy, czyli standard 😉 Niedługo to będzie -6, ale w najcieplejszym momencie dnia, a nocami kilkanaście stopni mrozu…

  116. Stawaj ZAWSZE na światłach na środku pasa a nie przy krawężniku. Wtedy pan autobus nie stanie obok Ciebie a za Tobą. Tak jak każdy inny blachosmród :-). Pozdrawiam.

    1. to bardziej skomplikowana sytuacja drogowa była:) autobus z prawego pasa do skręcania mnie zaatakował, bo ja stałam na środkowym do jazdy prosto. Miałam go po swojej prawej stronie i dlatego taka konwersacja była możliwa

  117. Zimne stopy to tylko stan umysłu. 😉
    Tymczasem w Morsownii było dziś do +6*C i słonecznie! O_O
    Aż musiałem odczekać z rowerem do zachodu słońca. 🙂

  118. I stał się cud. 😉
    Jedyne, co tym razem zrobiłem inaczej niż zawsze, to uzupełniłem “nieobowiązkowe” okienko z nazwą witryny internetowej…

  119. jest niemała grupa takich co mówią że jeżdżą na rowerze a nie przejechali 1% z tych 2400
    chyba dlatego że kwiecień jest tradycyjnie miesiącem jednego procenta

  120. To mnie dziwi, że osoba prowadząca tak zdrowy tryb życia czyli Ty – tak dużo ruchu na powietrzu – ma łatwość łapania zapaleń górnych dróg oddechowych i nie nabywa odporności.

  121. Do każdego roweru trzeba się przyzwyczaić, dopasować aż stanie się on częścią nas. Gdybyś dłużej pojeździła na kolarzówce też byś z czasem przywykła

  122. Bez przesady. Po jednej przejazdzce nie mozna ferowac takich opinii. Szosowka ma byc ustawiona pod konkretnego rowerzyste. Wysokosc siodla, pozycja siodla przod-tyl, wysokosc kierownicy i jej nachylenie, dlugosc mostka. Klamek w gornym chwycie na pewno siegasz (kciuk zawiniety na kierownicy, reszta palcow na klamce). W dolnym chwycie to moze byc problem, ale tak trzeba ustawic klamki na kierownicy, ze trzy pace srodkowe ich dosiegna. Dzwignia jest wieksza, niz w chwycie gornym, wiec nawet jeden palec wystarczy, aby hamulce zadzialaly. Rozwarcie spoczynkowe klamek tez sie reguluje, bo wiadomo, ze kobiece dlonie sa generalnie mniejsze. Do zmiany biegow trzeba sie przyzwyczaic, ale po kilku jazdach robi sie to instynktownie.
    Wiadomo, ze po przesiadce z gorala albo trekkingu szosowka to szok. Cierpliwosci, a na pewno sie Tobie spodoba. Pisze z doswiadczenia, bo tez mnie poczatkowo od szosy odrzucalo, a teraz wrecz przeciwnie.

    1. macie zapewne rację, tylko że ja wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia. Nie dla mnie małżeństwo z rozsądku:))) a rower był przygotowany do testu specjalnie dla mnie

  123. Elizko! Jesteś przedmiotem mego podziwu! Gratulacje! – wiem, ze jeździłaś więcej, np 300 km z Rossem – co u niego? Pytania – czy po takim dystansie śpisz jak kamień całą noc? Drugie – nie wiem czy o to wypada pytać, ale potraktujmy rowerowo, technicznie, czy tak intensywne jeżdżenie produkuje na nogach większe mięśnie czy pozostają one dziewczęce delikatno-opływowe?

    1. po takiej wyprawie jestem przede wszystkim…zachwycona sobą (włączając w to kopytka niezależnie od ich opływowości:)) Bardzo ciężko znoszę brak snu, po 20godzinnej przerwie w spaniu jestem tak zmęczona, że…nie mogę zasnąć. A potem zaczynają mnie boleć stygnące mięśnie i ze snem jest słabo. Znam to wszystko na pamięć – wliczone w koszta:))

  124. Czy mięśnie stygnące po 255 km wysiłku bolą długo, do rana i dłużej? Czy jest to silny ból? Od ilu km bolą stygnące mięśnie? – bo mnie np po 80 km nie bolą, już prędzej trochę tyłek. Ciekawe byłoby- przynajmniej dla mnie, gdybyś czasem napisała i o fizjologii – jak organizm reaguje na duży i długotrwały wysiłek.

  125. Tekst dla mnie bardzo ciekawy. Dzięki. Osobiście przyda mi się np zalecenie, żeby po jeździe robić ćwiczenia rozciągające na kolana. Myślałem, że sama jazda rowerowa jest już ćwiczeniem na kolana. I pewnie jest, ale nie gdy ktoś jedzie ostro pod górę.

  126. Na uniknięcie kurczy polecam na 2-3 dni przed bardzo długą wyprawą odpuścić kawę, alhohol (piwko też się liczy) i wszelkie napoje gazowane. Pić przynajmniej jedną butelkę (1,5l) wody niegazowanej dziennie. Jak już kurcze się zdarzą po drodze to shot magnez + B6 jest dość skuteczny. Jak nie starcza mocy w drugiej części dystansu to polecam Nutrend Gutar w fiolce i napój izotoniczny triatlonistów. Czyli 2/3 w miarę odgazowanej coli/pepsi i 1/3 wody. Tylko nie light. Normalna cola zawiera dużo cukrów i kofeiny. Najsłynniejsza triatlonistka wszech czasów Paula Newby-Fraser, ksywka Queen of Kona, zawsze używała tego typu kombinacji podczas wielu wygranych Ironmanów w Kona na Hawajach. Są bidony, które odgazowują colę po drodze bo mają wbudowaną membranę która przepuszcza gazy. Np Specialized Purist WaterGate :http://www.bikeradar.com/gear/category/accessories/water-bottle/product/review-specialized-purist-watergate-bottle-22oz11-42784/

  127. Czy od dużego wysiłku zmniejsza się liczba krwinek czyli robi sie anemia? Nie słyszałem.

  128. Masz już 10000 km, a ja dopiero – z tym, że poza miasto jeżdżę tylko raz w tygodniu – 960 km – dla Ciebie śmiech na sali

  129. Dziś 29 czerwca przejechałem 94 km w okolicach Łukowa (drogi asfaltowe oraz ziemne), ale odczułem – głównie z powodu upału – byłem bez czapki. a włosów już prawie nic, polewałem głowę wodą.

  130. Z Sochaczewa do Wyszogrodu, N. Miasto, Joniec, to “moje” dość często odwiedzane miejsca. W Wyszogrodzie miło posiedzieć w kawiarni na wysokiej skarpie, tuz przy jej krawędzi i patrzeć na Wisłę.

    1. dobra podpowiedź, jest powód żeby się do Wyszogrodu wybrać niebawem znowu:) Podobała mi się nowa “promenada” nad Wisłą ale tam trzeba z rowerem mordować się po schodkach

  131. Pani Elizo, co ja słyszę, 2 dni bez roweru? Mi zdarza się i 4 dni bez, ale Pani? (A ze mną to zabawne, że i po okolicy przy domu też jeżdżę tu i tam na rowerze, a gdy idę czasem piechotą, to ludzie pytają się, co się stało, że ja nie na rowerze. Widocznie myślą,że tak jak w starożytności był taki stwór pół koń pół człowiek, to teraz jest stwór pół rower i pół człowiek, np my Pani Eliza i ja – Pan Jerzy).

    1. mnie w okolicznych sklepikach bez roweru nie rozpoznają:) ale poprawiam się – dziś kolejny dzień “odrabiania”. Plan zakłada odwiedziny w polecanej przez Ciebie miejscówce w Wyszogrodzie:))

  132. W roku 2014 trzykrotnie korzystałem z kawiarni na wysokim brzegu, ta kawiarnia była właściwie na rynku czy przy rynku, ale tuz przy krawędzi skarpy. Obok stała stara łódź drewniana. Była w takim budynku trochę pawilonowatym.

    1. tak myślałam, że to miejsce wskażesz bo jako jedyne do kawiarni by pasowało. Pawilon piękny owszem stoi, nazywa się Szkutnia, ale zamknięty na głucho i bardziej na jakieś mini muzeum wygląda

      1. Widocznie ludzie prowadzący w Szkutni kawiarnię i restaurację (byli oni z Warszawy) – dania obiadowe też były, przestali to prowadzić. Wielka szkoda. Może zysk był za mały – w wekendy gości było niemało, ale w dni powszednie pustawo.

  133. Niedaleko Nasielnej jest też Naruszewka, nad nią możesz W Dobrej Woli koło Popielżyna- Zawad i niedaleko od Cieksyna zobaczyć młyn wodny (w przeciwieństwie do kawiarni on nadal jest – widziałem w tym roku). A czy jechałaś wzdłuż Raciążnicy koło Sarbiewa i Smardzewa? Ładnie tam. W ogóle w tamtej okolicy dość dużo rzek Wkra, Sona, Łydynia, Raciążnica, Naruszewka, Nasielna, Turka itd Raz jeszcze przepraszam, ze Cię zawiodłem z tą kawiarnią – ale nieświadomie.

    1. zawód wyszogrodzki nie był duży bo dzięki Twojej zachęcie zajrzałam tam po kilku latach ponownie (czego w planach nie miałam pamiętając bylejakość tej okolicy) i odkryłam że to teraz całkiem miła miejscówka żeby złapać chwilę wytchnienia (i rzecznej kontemplacji:)). Ciasteczko zawsze w trasie jakieś mam a bez kawy mogę przeżyć przez kilometr jaki dzieli Wyszogród od Gościńca Legenda, gdzie takową serwują (choć nie nad rzeką). W Smardzewie byłam kilkakrotnie, jeżdżę czasem tamtędy do Ciechanowa chociaż zapewne innymi drogami i obce są mi Twoje ulubione ochaszczone szutry:)))

    1. nie mam pojęcia. Do Sierakowa jeżdżę czasem po to, żeby sobie w lesie posiedzieć i poczytać…

    1. i nawzajem:) dalsza podróż też z przygodami, pociąg utknął w Olsztynku na ponad kwadrans ale w Działdowie poczekali:))

  134. Jak z przewozem rowerów w pociągu wieczornym do Koszalina, którym jechałaś (ExpressIntercity)?

    1. jechałam pociągiem EIP czyli Pendolino. I jak w każdym Pendolino z przewozem rowerów jest marnie, żeby nie powiedzieć żałośnie marnie. Na nic reklamy pokazujące stado zachwyconych kolarzy. Bo w składach EIP miejsca na rowery są 4. CZTERY. 2 w wagonie 5 i 2 w wagonie 6. Obowiązkowo należy wykupić dla siebie miejsce 11 albo 13. Przy czym są one niejednokrotnie zajęte przez osoby kupujące bilet w internecie, nie podróżujące wcale z rowerem. Więc szansa trafienia miejsca w wakacje jest naprawdę nie za duża. Bilet na rower kupuje się obowiązkowo przed wejściem do pociągu (9.10 PLN, taryfa stała) tak jak i bilet dla siebie. W przypadku braku biletu kara 600PLN.

  135. Byłaś w “moich” regionach, gdzie robiłem wiele wycieczek. mnie mniej szkodzi brak asfaltów i pociągi truchła. Natomiast strasznie niskie perony to dla mnie też problem.

  136. Niedaleko Sadownego do Starych Lipek lubiła jeździć Maria Dąbrowska. Niedaleko Sadownego jest reż Brok fajne miasteczko. Kiedyś z Broku jechałem wzdłuż Bugu do Wyszkowa. Ciekawa droga, ale asfaltów raczej brak.

  137. Z opisanych okolic lubię Wzgórza Dylewskie, dolinę rzeki Wel w okolicach Lidzbarka (głęboko wcięta dolina), okolice między Lidzbarkiem a Rybnem (jeziora) oraz dolinę Brynicy w lidzbarsko-górzniańskim parku krajobrazowym – wspaniałe krajobrazy

    1. trzeba dużo spać i dużo jeść za to mało jeździć. Preferowanie byłoby również mało pracować, ale nie wymagajmy za wiele:) również załączam stosowne wyrazy:))))

  138. Czy ta rzeka to Bzura? Koło Piasecznicy krajobraz taki sobie – zgoda – ale dużo ciekawostek, np pałace w Skotnikach czy w Guzowie, kościół w Mikołajewie (z cmentarzem, gdzie groby ziemian) itd itd

  139. Kiepski czas dla nas rowerzystów – te ciągłe deszcze, listopadowe szarugi jesienne przyszły za wcześnie, do tego trzy ostatnie październiki były słoneczno-prześliczne, co mnie rozpieściło.

    1. po intensywnym sezonie czekałam na deszcz i tydzień odpoczynku był bardzo fajny – ale zanosi się na znacznie dłużej a to już fajne nie jest. Też jestem rozczarowana bo ostatnie lata oferowały piękną pogodę jesienią. Przynajmniej wrzesień był fajny

    1. de gustibus…etc. Czyli co kto lubi. Z ponad 18000km w tym roku mogę sobie trochę ponarzekać. A nawet O ZGROZO czasem odpuścić!!!:)

    1. otóż
      biografia pierwsza powstała wedle wszystkich zasad sztuki, spisana sumiennie przez panią Katarzynę. Biografia konkurencyjna zaś ma formę wywiadu rzeki popełnionego przez panią Ewelinę, związana kiedyś z panem P. Obie książki ukazują się niemal równocześnie. I z fragmentów sądząc nie są spójne. Autobiografii Pilchowi nie życzę, bo o ile Dzienników t.1 wielce był zabawny, żwawy i rześki to przez drugi ledwie przebrnęłam – tendencja zatem mocno spadkowa…

    1. mecz był świetny jak i cały tegoroczny turniej. Jeden z ciekawszych w ostatnich latach w mojej opinii. Czekam już na listopadową wersję ATP:)

    1. no to też długo czekać nie musisz:) rowerowe cyferki dają mi trochę nadprogramowej frajdy, zwłaszcza w zestawieniu z przebiegiem samochodowym, który last year wyniósł 4000 a w 2016 też większy nie będzie bo na razie mam 2200:))

    1. może się i nie utrzyma ale błoto dzisiaj masakryczne a wcale tak znowu mocno nie sypie. Godzina jazdy, pół dnia suszenia. W ocieplenie uwierzę jak już przyjdzie:)))

  140. Lekko przekopałem się do 11.11.2014 :-). Twój wypadek był bardzo tajemniczy -podejrzewam, że na coś najechałaś i to było przyczyną upadku. Wystarczy większy kamień i rower leci. Cieszę się, że szybko doszłaś do siebie. Ja akurat kończę miesięczny przymusowy post rowerowy i wracam w siodło, bo siedzenie w domu to nie dla mnie. Zwłaszcza, że przyszły rok zapowiada się pasjonująco. Rowerowej szerokości i równości życzę. Pozdrawiam.

    1. o przyczynach wypadku już nie myślę – no dobra, przynajmniej próbuję nie myśleć. Bo jednak to pytanie DLACZEGO tkwi uparcie z tyłu głowy. Twoja hipoteza może być słuszna, przez wypadkowe miejsce przejeżdżałam w tym roku kilkunastokrotnie i nie ma tam nic podejrzanego…
      MRDP – będę trzymać kciuki. 300km dziennie przez 10 dni to poza moją percepcją. MOŻE uda mi się JEDNĄ trzysetkę w 2017 złapać:) Wracaj na rower i szlifuj formę. Pozostało 279 dni!
      PS a skąd taka długa przerwa?

  141. Już dziękuję za kciuki. Na MRDP na pewno się przydadzą. A co do jesiennych wakacji to dwóch chirurgów wzięło się za mnie działając jednocześnie i w porozumieniu. Zalecili tydzień przerwy po operacji i spokojną jazdę, ale że ja spokojnie już chyba nie potrafię, to wydłużyłem sobie ten czas do miesiąca :-).

    1. ja co prawda na MRDP się nie nadaję, za to w spokojnej emeryckiej jeździe sprawdzam się niezawodnie, szczególnie zimą osiągam prawdziwe mistrzostwo w tej dziedzinie:) Jak spróbujesz też się nauczysz:))) 2 chirurgów brzmi groźnie, ale tydzień odpoczynku to mało, jakoś bardzo życzliwie Cię potraktowali. Byle kontuzja miesiąca odstawki w opinii spotykanych przeze mnie lekarzy wymaga…

    1. Ano. Ale nie otwarte jeno uchylone. Głównie w nocy bo za dnia to tylko wtedy kiedy jestem na rowerze:)
      Cieplej może i będzie ale zdaje się, że w pakiecie z ulewami. Nie do końca o to i chodziło:(

    1. z domem to może być trop. Założone bezpośrednio na skarpety zapewne niejedną zimę by wytrzymały. Tylko już bym nie ryzykowała trenażera. Siedzenie przed telewizorem na pewno zwiększyłoby wytrzymałość:)

    1. oj Jerzyk, Ty to zawsze takimi chaszczami jakimiś pomykasz co to oko ludzkie nie widziało ani ucho nie słyszało:)

      1. Ale tam są piękne i ciekawe zakamarki i krajobrazy, a mnie o to chodzi, jazda kawałek ziemną drogą czy ścieżką, to radość, a potem – powrót na asfalt – to druga radość. Wtedy jechałem i przez las, i przez dawne lotnisko – przed Złotopolicami – w Strzembowie minąłem pałac w stylu mauretańskim, a las wokół polany i leśniczówki Tustań był przed wojna własnością hrabiego, a gajowy w Tustanie – pracownikiem hrabiego, a nie jak dziś leśniczy – pracownikiem lasów państwowych. Tego wszystkiego, Szanowna I Droga i Dzielna Rowerowa Koleżanko (SDDRK), dowie się człowiek, gdy “pomyka chaszczami”

    1. idąc dalej tym tropem: być w Elblągu i nie zajrzeć do Fromborka?? to myślenie jest mi bliskie, dokładnie według tego schematu znalazłam się w Pasłęku (“być w Małdytach i nie zajrzeć…etc”). Co przekłada się w większej skali na te 200,000km właśnie:)))

    1. dziękuję. Wypady zawsze ekscytujące, nawet te jednodniowe. Trudniej znaleźć motywację do codziennego kręcenia, bo bywa czasem żmudne. Zwłaszcza przy takiej listopadowej aurze. Ale listopad tylko raz w roku. I właśnie się kończy!!!

  142. Wzorem, o ile można tak napisać, do naśladowania w liczbie przejechanych kilometrów byli do tej pory dla mnie faceci. Chyba czas zacząć wzorować się na płci pięknej :-). Wielkie gratulacje.

  143. Czy te Twoje Continentale takie mocniejsze, z warstwa antyprzebiciową? Ja mam takie firmy Schwalbe, przebicia się zdarzają, ale o wiele rzadziej. Bardzom ciekawy czy sprawdza się te dętki! Czy sa z wentylem samochodowym czy z rowerowym. Wesołych Świąt!

    1. Continental Race King, miękka ale bardzo lekka opona. Podatna na przebicia, zbiera cały żwir z drogi – nie polecam. Schwalbe Marathon z wkładą antyprzebiciową mam w srebrnym i jestem z nich mega zadowolona. W nowych dętkach wentyle są samochodowe bo to do szerokich (2.0) opon. Ale są też takie dętki w rozmiarze odpowiednim do opon szosowych i w nich zapewne wentyle są rowerowe. Dobrych Świąt!

  144. Jakby było nieco więcej czasu to pisałbym o celu na poziomie 30.000 km albo przynajmniej 25.000 km. Że czasu jest mało sugeruję 23.000 km 🙂 Race Kingi i w Elblągu zbierają obfite żniwo dętkowe i z tego co wiem ludzie z nich rezygnują. Mój CUBE pomyka od początku na Mountain Kingach 2,2 (drut), co na Żuławach Wiślanych brzmi zabawnie ale opony te są trudno przebijalne i mają wysoką dzielność terenową (gubią się dopiero przy nadmiarze błota), no i pięknie huczą na asfalcie 😉
    Życzę spokojnych i rodzinnych Świąt.

    1. zaproponowane cele bardzo atrakcyjne, pozostawię je pod rozwagę Tobie jako target na 2017. Daj znać, który wybrałeś:))) ja postanowiłam celować w trudne do zrealizowania założenie DNIA BEZ ROWERU. Gdyby tak prognoza deszczowych Świąt się spełniła miałabym szansę odnieść sukces:))) Bardzo dziękuję za życzenia i wzajemnie – udanych Świąt!

  145. W Sylwestra odbyłem leśną jazdę rowerową w okolicach Międzylesia, Radości, Falenicy – było fajniasto.

  146. Skoro Ci tal lekko idzie przekroczyć plan, to teraz staraj się nie wykonywać planu. To dopiero będzie w Twym przypadku osiągnięcie i siła woli, Pani Elizo.

    1. a dlaczego? zdrowie przecież dopisuje? dziś był mój DZIEWIĄTY dzień bez jazdy. Trudne doświadczenie. Ale z nogą jakby lepiej…:)

  147. Od 13 grudnia jestem w Zakopanem 😉 wracam w niedzielę, ale z racji tego, ze ponoc w Wawie jest sporo śniegu, przerwa sie jeszcze wydłuży. Czas na narty biegowe 😉

  148. Znam ten ból rowerowej przerwy. Trzymam kciuki, żeby to nie było 30 dni. A tenisowo sądzę, że czas najwyższy na Radwańską.

    1. przerwa jest już (niemiłym) wspomnieniem, znowu (a jednak!) się kręci:) co do Agn – życzę jej serdecznie ale wiary jakoś brak…

  149. o 2.56 po 36 godzinach w drodze dotarł do Ostródy. Zastanawiam się, czy jest coś, co mogłoby mnie skłonić do tego żeby się tak męczyć. Nic nie przychodzi mi do głowy… Ale podziw jest:)

    1. Ale On – nadczłowiek czy człowiek – przy takim wysiłku musi jeść. Gdzie odżywiał się po nocy? Jakim cudem nie zasnął jadąc na rowerze dwie prawie doby? Do tego, jak widzę ze zdjęcia, wcale nie wygląda na nadczłowieka, tylko na miłego i nieherkulesowatego człowieka…. Bajkoż ty moja, weź tu zrozum świat i człowieka. Hey!

    1. nie umiem odpowiedzieć na te pytania, ale MARECKY to wymiatacz, który szykuje się do MRDP… Jak dojdzie nieco do siebie może zechce podzielić się informacjami jak to możliwe, żeby takie przebiegi robić? Na moje pytania odpowiadał dość ogólnikowo i po rowerowej dobie stwierdził, że nie jest specjalnie śpiący i że “pierwsza doba to jeszcze nic”. Widać w bojach zahartowany:)))

      1. Szczegółowa relacja powstanie niebawem, tak na szybko zapraszam do lektury mojej www marecki.home.pl w dziale DŁUGIE DYSTANSE.

  150. W takiej sytacji jesteś w prawie, aby jechać po jezdni! Co prawda nie ma w PoRD nic o oblodzonych DDR, ale w tym przypadku nalezy powolac sie na artykul 3:
    “Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani zachować ostrożność albo gdy ustawa tego wymaga — szczególną ostrożność, unikać wszelkiego działania, które mogłoby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa lub porządku ruchu drogowego, ruch ten utrudnić albo w związku z ruchem zakłócić spokój lub porządek publiczny oraz narazić kogokolwiek na szkodę. Przez działanie rozumie się również zaniechanie.”
    Jazda po lodzie naraza rowerzyste na glebe, czyli szkode w rozumieniu tego artykulu. Zatem JADAC po takiej DDR lamie on przepisy.

    1. wydawało mi się, że w takiej sytuacji zdrowy rozsądek jest wystarczającym paragrafem… Ale dpp byli odporni na argumenty i bardzo potrzebowali zademonstrować pełnię swojej policyjnej przewagi

      1. A mnie dodatkowo wkurwia, ze ci policjanci zachowali się tak wobec kobiety. Gdzie ich opiekuńczość męska? Te obecne lody, jeśli nie posypane piaskiem, sa skrajnie śliskie. Myślałem, ze potrafię po nich jeździć – bez przyśpieszania, bez hamowania, bez ruszania kierownicą – ale i tak raz ostatnio wyrżnąłem w glebę. Mój kolega ma kolce w oponach, ale mi się nie chce specjalnie kupować, m. innymi dlatego, bo na odcinkach bez lodu znowu utrudniają jazdę.

  151. Też się martwię, zwłaszcza, iż nie wiadomo czy mróz będzie przez tydzień czy dłużej. Z drugiej strony w lutym zima ma prawo być.

  152. Nie narzekać :-). Syberyjskie mrozy które nadchodzą zmrożą Zegrze i już jest pomysł na bezsmogową jazdę po lodzie. Pozdrawiam.

  153. pomysł na syberyjskie mrozy mam inny, jedynie słuszny – przeczekać. Ale intryguje mnie jaka jest zależność smogu/lodu/Zegrza? Jest jakaś?

  154. Syberyjski mróz posłuży tylko do zamiany wody w lód w Zalewie Zegrzyńskim. Jazda rowerem możliwa tuż po zelżeniu syberyjskich mrozów, ale przed odwilżą :-). A podczas jazdy na tak otwartej przestrzeni smog nie występuje. Taką widzę zależność na podstawie doświadczeń z Zalewu Wiślanego – http://marecky.bikestats.pl/index.php?did=435788 🙂

    1. NIEWIELKI to pojęcie względne. Podyskutujemy jak będziesz latem narzekał nazywając upałami NIEWIELKIE i jakże przyjemne ciepełko:))

  155. Taki ładny, słoneczny tydzień, a Ty dalej pauzujesz?
    Widzę największy kryzys rowerowy u Ciebie od… od zawsze 😉
    Mam nadzieję, że nie jesteś chora!

  156. ja kryzysu nie zauważam, chyba że masz na myśli kryzys pogodowy:) Niestety czasem sprawy zawodowe i wszelkie inne mają termin realizacji akurat wtedy, kiedy świeci słońce – tak jak wczoraj

    1. Widzę wczorajszy wpis – wszystko jasne 🙂
      Mój rowerowy urlop trwa w dalszym ciągu – jak już wczoraj zrobiło się ładnie, to znów smog potworny i ostrzeżenia, by nie wychodzić na zewnątrz, których to (mając astmę, która jest zapewne skutkiem mieszkania w warszawskim “uzdrowisku”) nie mogę już ignorować…

  157. A ja dziś (18-ty lutego) trochę pojeździłem po lesie – we mgle i w oblepłej wilgoci, ale zimno nie było.

  158. jak Ty dałeś radę po tym lodzie się turlać? asfalciki już bardzo przyjazne, ale ścieżki leśne straszą bagnistym grzęzawiskiem zamiennie z resztkami lodowej ślizgawki. Ja bym się nie odważyła:)))

    1. Troszkę męczyłem się, jechałem powoli, uważnie, ale bywały miejsca na szerszych drogach (tam, gdzie dociera słońce, południowe strony dróg) bez śniegu i lodo-śniegu.

  159. Fajnie, że uporałaś się remontem i znowu masz dom – i to jaki czyściutki, świeżutki! Ja jeździłem w sobotę, był bardzo zimny wiatr, ale słońce i kryształowe powietrze.

  160. Ciekawa pętla. Większość tych terenów jest mi znana, oprócz powiatu pułtuskiego. Nawet planuję przejechać swoje pierwsze 170 km całkiem podobną trasą, ale jeszcze zahaczając o Płońsk i kończąc w Nowym Dworze Mazowieckim. Grr, będę musiał się przemóc w tym roku.

  161. Co dokładnie znaczy “pętelka sierakowska” oraz “pętelka sierakowska przedłużona” – jest gdzieś mapa?

  162. “Mrozowate” – dobrze powiedziane – o powietrzu. Ciekawe – czasem też jest np +7, ale powietrze nie jest mrozowate. To, co Ty, Madam, nazywasz “mrozowate”, ja nazywam “oblepłe zimno”. See you later.

  163. Hej, Grubasie! Tego się nie spodziewałem. Jak mogłeś swej najlepszej koleżance robić takie figielki z przerzutką?????!

  164. Co czuje się czy co Ty czujesz, mając takie platformiaste pedaliska? Jaka zaleta w stosunku do przeciętnych pedałów?

    1. przede wszystkim kolce robią róznicę – “chwyt” jest bardzo stabilny, zadnych uślizgów
      PS z blizej nieznanego powodu wordpress przestał od wczoraj akceptować literę “z z kropką” w komentarzach, więc niechlujstwo w pisowni wymuszone

  165. A ja byłem tam, gdzie Ty byś nie lubiła – na bagnach z…rowerem. Możesz zobaczyć pod : Wiosna na bagnach trammer salon24.

  166. Drugiego i piątego kwietnia przejeżdżałem przez Szczytno, kierując się od pociągu w Piasecznicy ku Puszczy Kampinoskiej

  167. No to Ross nie będzie zachwycony tymi drogowymi ulepszeniami… Już nie będzie miał dżentelmeńskiej przyjemności przenoszenia Ciebie. Ta odnowiona droga grobla jest z Dziekanowa dokąd? Mogłabyś mi to tak przybliżyć, bym trafił?

    1. oj, w tych leśnych gąszczach to ja nie jestem biegła… Z Dziekanowa jedzie się kilometr na Szczukówek (chyba), i tam na polanie z budką (ławeczki) skręca się w lewo. To jest ta grobla. Jedzie się nią ok 1,5km do kolejnej budki i na rozwidleniu w prawo – w ten sposób po kolejnych 1300m dojezdza się do polany z kolejnymi budkami i pięknym starym dębem (ochrzczonym przeze mnie Ludwik). I to juz prawie Sieraków jest:)))

  168. Elizko!To nie wiesz? Bo ja już słyszałem, że takie huraganowe zimne wichrzysko będzie już zawsze. trzeba więc nam zamienić rowery na bojery na kółkach (nie na płozach) – są takie.

  169. Tytuły wpisów mogą traktować o celach wycieczek. Wszak nie ma złej pogody na rower, a są tylko źle ubrani rowerzyści ;-). Pozdrawiam!

  170. Tytuły wpisów mogą traktować o celach wycieczek. Wszak nie ma złej pogody na rower, a są tylko źle ubrani rowerzyści ;-). Pozdrawiam!

  171. Jeździmy w te same miejsca. Byłem tu 30 kwietnia – dzień przed Tobą, patrz w googlu “Nasza ojczyzna: Nad Bzurą”.

  172. Przy moście im. generała Kutrzeby byłem w tym roku już trzy razy. Jest jego fragment tu u Ciebie na zdjęciu i ten sam fragment jest u mnie też na zdjęciu w Salonie 24 – notatka “Nad Bzurą”.

    1. jadąc przez Dębinę zawsze bacznie się rozglądam…:)) za pozdrowienia dziękuję – i wzajemnie!

  173. Elizko! W “Legendzie’ byłem w tym roku dwa razy na obiedzie, gdym jeździł do Czerwińska i okolic – w tym roku bylem tam (w Czerwińsku) pierwszy raz w życiu 6 i 27 maja. Od Czerwińska jechałem wzdłuż Wisły ku Zakroczymiowi gruntową drogą – pięknie tam.

    1. piękna gruntowej drogi nie zaznam więc polegam w całości na Twojej opinii w tej kwestii:)))
      Ale powiedz jak wrażenia z Legendy? Skoro obiadowałeś dwukrotnie to wnioskuję, że nie najgorsze?

      1. Obiady w “Legendzie” smakowały. Porcje aż dla mnie za obfite, mimo tego, że brałem jedynie 2-ie danie ( i kawę), wychodziłem obżarty. Chcesz zobaczyć wygląd krajobrazu koło gruntówki Czerwińsk- Wychodźc, to zerknij do Salonu24 do mojej notatki o wsi Ździarka.

  174. 45,75 km i czyn heroiczny?! Dla Ciebie taki dystans, to jak dla mnie pójść do toalety i z powrotem…

    1. no proszę, jaka tu się zawiązała spontaniczna loza szyderców! a Wy Chłopaki ile dziś przejechaliście??

      1. Przejechałem około 50. Dębe Wielkie Nowe PKP – Pustelnik – Krubki Górki (niebywały hotel Witolda Modzelewskiego typu pałac, w restauracji dla Ciebie szarlotka na gorąco)) – Wołomin Słoneczna PKP oraz wypady na boki. To nie było szyderstwo, ale wiara w Twoje siły, Pani (Madam).
        PS Ja nie chłopak, ja staruszek – niestety, ale nic nie poradzę.

          1. Hotel – Pałac warty rzucenia okiem, w środku też basen. Okolice średnie. Może ładne rozległe łąki w okolicy Krubek na rzeką Czarną. Ja spenetrowałem je drogami ziemnymi, Ty możesz widzieć je z asfaltu między Krubkami i Wolą Ręczajską albo z drogi Trzcinka – Kolno (ta droga częściowo ziemna, ale twarda, niezła, a widok łąk warty grzechu).

  175. 40 km + ponad godzina pływania w jeziorze. Część pływacka wypadu była zdecydowanie najprzyjemniejsza :)) nad wodę ledwie dojechałem, powrót po zachodzie słońca już znośniejszy 😉

  176. Prawie tyle co wczoraj. 39,87 km 😉 Jak dla mnie ciagle jest (za) gorąco 😉
    Widziałem, ile zrobiłaś dzisiaj. Jesteś WIELKA 🙂

      1. Można na tarasie, a może i całkiem na powietrzu. Teren wokół pałacu dość rozległy, przyjemny. Od Wołomina niedaleko, od Dębego Wielkiego też, od Wołomina niezła szosa jak lubisz, od Dębego odcinkami słaba.

        1. Troszkę zdjęć z tej okolicy u mnie w Salonie 24: notatka “Miejsce związane z Majorem Dobrzańskim Hubalem”.

  177. Że nadchodzi słońce, to zapowiadają od tygodni, a ono nie nadchodzi. Od dawna planuję wycieczkę moim niebieskim (mój też jest niebieski) Urle – Mrozy, ale odkładam, czekając na ładny dzień. Strasznie ten wrzesień nietypowy, w Polsce rzadko jest tak deszczowy. Pamiętam, że kiedyś się w Tatry jeździło właśnie we wrześniu, jeśli się chciało uniknąć typowej dla tych gór deszczowości lipca i sierpnia.

  178. Nie powinno być tak, że ponieważ istnieją pijacy siadający na ławkach, to się likwiduje ławki dla wszystkich, w tym dla niepijajków, których jest większość. Podobnie można by likwidować szosy i samochody, bo istnieją piraci drogowi.

  179. Lekko może nie być. W Elblągu lekko nie było od razu i to co udało mi się wynegocjować u naszego zarządcy zbiorkomem wygląda następująco:

    6. Przewóz rowerów z zastrzeżeniem ust. 5. dopuszcza się w przypadku nagłego załamania pogody lub awarii roweru:
    1) w niedziele i święta,
    2) w soboty od godz. 11:00,
    3) w dni robocze od godz.17:00
    pod warunkiem, że:
    1) jest wolne miejsce w pojeździe na jego przewóz,
    2) istnieje możliwość takiego umieszczenia roweru w pojeździe, by nie utrudniał przejścia, nie zagrażał bezpieczeństwu ruchu, nie powodował uszkodzenia pojazdu
    i nie był zagrożeniem dla innych pasażerów.

    Tak więc widzisz, że lekko może nie być :-). Pozdrawiam.

    1. w obecnym regulaminie żadnych zastrzeżeń nie ma – oprócz standardowego “żeby nie utrudniał innym pasażerom…etc”. Wspomniany nowy regulamin ma być dla rowerzystów gorszy i właśnie wprowadzać ograniczenia w godzinach szczytu etc. Moja propozycja była taka, żeby jednak wprowadzić rozróżnienie na linie miejskie i podmiejskie, kursujące co godzinę albo i rzadziej. No ale jak widać w mentalności powszechnej nic się nie zmienia – ROWER NIEBEZPIECZNY. GRYZIE??!!

  180. Ciekawe, że taka zwykła wirusówka tyle kondycji odbiera. To było z gorączką czy nie? A jeśli po wirusówce (a może jeszcze trwa?) czujesz się słabo, to nie szarżuj – nawet tych 54.85 km – idź na mały spacerek, bo 100 razy sie uda, a sto pierwszy może osłabić serce. Nie gniewaj się, że się mądrzę.

  181. Niesamowite, a ja tego samego dnia w Tatrach na nartach przy sporym mrozie 🙂
    Wysłałem Ci zdjęcia na telefon. Mam nadzieje ze doszły.

  182. Ha, uwielbiam krótkie spodenki – nogi i tak z jakichś nie do końca jasnych dla mnie względów nie marzną mi wcale, a ‘goła łydka’ to prawdziwa wolność:) Pozdrawiam!

  183. Pamiętam, jak przeżywałem Twój wypadek i dręczyła mnie tajemnica, bo tam nie wszystko było jasne, co do przyczyny. Ale zregenerowałaś się i jesteś mocniejsza niż kiedykolwiek. Niech żyje Elizka “Kocham Rower”!

    1. Przypadkowe, nie przypadkowe, niemniej zobaczenie striptisa koleżanki chyba należy się koledze po tylu latach znajomości

      1. Święta i świat nie są tylko rowerowe.( Wczoraj na rowerze będąc na zakupach złapałem gumę i natychmiast ją łatką samoprzylepną załatałem – jest więc gotowy).

  184. mój lajtowy emerycki wyjazd ma się nijak do Twojego kampinoskiego wyczynu. Ten to był prawdziwie zimowy!
    nad morzem bywałam do tej pory w listopadzie i grudniu, co jednak było jesienią. Więc zimą to pierwszy raz ale pogoda szczęśliwie mimo kalendarza pozostała jesienna:))

    1. nie jest to moje naturalne środowisko niemniej członkostwo w tym ekskluzywnym klubie uwazam za nobilitujące. A ze dziś znowu sypało całą noc i sypie nadal to będzie szansa ponownie zaistnieć w nowej roli:)))

  185. W tym roku zgłosiłem się do jedzenia (łykania) na czas, ale w dobrym towarzystwie 😉 Niemniej, w pamięci mam pączki od Ciebie w zeszłym roku. Świetnie się na nich jechało 🙂

    1. widziałam, widziałam. Niezły uzyskaliście wynik:))) Robert nie tylko rekordy kilometrowe bije :)) cieszę się, ze dobrze wspominasz warszawskie pączki!

    1. dzięki! mój najlepszy rowerowy początek roku ever:))) narciarskie wyczyny nie tłumaczą w pełni Twojego zera. Do roboty!

      1. No właśnie z tym może być problem 😉
        Czasowo (na zimę) wyprowadziłem się z Warszawy do Zakopanego. W mieście 30 cm, wyżej w górach nawet 2,5 metra. Zima stulecia 😉 wyglada na to, ze w tym roku wsiądę na rower dopiero w kwietniu. Ale kibicuję Tobie 🙂

          1. Możesz w tej materii na mnie liczyć:) zaglądam na Twojego bloga regularnie, również zimową porą:))

  186. Brawo 🙂 ja dzis działałem ponad 4h (na nartach) przy temperaturze w przedziale -15/-20. Gdy na grani po podejściu zaczął wiać wiatr, pobiłem chyba rekord prędkości w przepięciu się do zjazdu 😉 najbardziej marzły mi palce u rąk. Buty narciarskie na szczęście są ciepłe:)

  187. Podejrzewam, że jak się już dobrze wkręcisz w zimową jazdę to za rok, może dwa zrobisz zimową rewizytę w elbląskich okolicach. Ugościmy Ciebie po królewsku – pączkami 😉

    1. to nie jest wykluczone, jako ze wg wstępnych szacunków rzeczona wyprawa w PRZETRENOWANYCH czternastu kaemach miałaby szansę się zamknąć. Z domu na dworzec mam 12. W Olsztynie przesiadka na czerwone truchło do Elbląga – 300m. A z elbląskiego dworca do tej miejscówki zachwalanej przez Ciebie jako rokująca pączkarnia to pewnie więcej niz 2 nie będzie. Chociaz bardziej niz pączki rajcują mnie te okonki u okonka o których wszyscy ciągle przy kazdej okazji wspominacie. Myślę, ze to będzie jeden z moich targetów. Na lato:)))

    1. mój licznik ma skalę do -10, producent aktywności ponizej dychy nie przewidział. Za to w górę kończy się chyba na 50, bo mocno powyzej 40 zanotował a na Saharze jeszcze z niebieskim nie byliśmy. Pasuje mi:)

  188. Piękny. I jak blisko. Zupełnie nie mam szczęścia do zobaczenia tych zwierząt. Czy to Biebrza, czy Kampinos, czy Wysoczyzna Elbląska.

    1. troszkę zzoomikowany:) Ty tez trafisz w końcu na SWOJEGO łosia. Tylko nie mozesz jezdzic tak szybko, bo przegapisz:))))

  189. Stare Sigmy pokazywały do oporu – tj. moja najniższa to -23,4 w styczniu 2006 r. Teraz mam przygotowany taki nierowerowy, którego użyję jak zaokienny pokaże coś w tych granicach :-). Na razie ciepło …

  190. tiiia… to co tygrysy lubią najbardziej… dobry DDR nie jest zły… szczególnie w Polskim wykonaniu:)

    1. decyzja jeszcze nie zapadła, jeszcze dla mnie trochę za wcześnie na poważną dużą wyprawę. Na razie czas na marzenia. Miły czas:))

  191. A ja wlasnie ostatnio patrzyłem na prognozy dla Warszawy i stwierdziłem, ze przed majem to chyba na rower nie wsiądę 😉 wynikało z nich, ze zimno nie ma końca. A tu prosze, jeździsz i to duzo 🙂

    1. a tu proszę Ciebie NIKOGO. Najbardziej pewne corocznie zasiedlane miejscówki póki co bez lokatorów. Dmuchało wczoraj z południa i najwyraźniej wywiało wszystkich podrózników na daleką północ, na Mazowszu nie zdązyły wylądować:(

  192. Tak, kwiecień 2018 pogodowo nadzwyczajnie udany. Odbyłem 6 podmiejskich przejażdzek rowerowych, normalnie robię mniej. Oczywiście, jak Ty to nazywasz, po krzaczorach. Ale jakie to były krzaczory – zobacz w google “Ostatnie chwile cudnego zakątka”. Pozdrowienia.

  193. O której docierają do Tułowic turyści z wąskotorówki, pytam, by wiedzieć, do której można być tam bez tłoku?

    1. ciuchcia parkuje ok 12.30. Kwadrans mona doliczyć zanim towarzystwo do osady dojdzie
      PS. nader akuratne nowe Twoje pseudo:))

  194. Ta moja nowa krzywka czy nowe pseudo jest tylko w kontaktach z Tobą, pozostali znajomi tego nie znają i o tym – nie wiedzą.

      1. Oni, ci pozostali znajomi, nie zrozumieliby sensu i znaczenia pseudonimu “Krzaczor”. To, co dla Ciebie krzaczorami, to dla nich piękne zakątki i krajobrazy. Nadto nie znają pewnego spotkania w krzaczorach przed kilku laty.

  195. Uwielbiam ten kawałek asfaltu od Osady Puszczańskiej do Przesławic (ktoś nazwał to: Urokliwy Zakątek). Jest to bardzo piękne miejsce (zarówno latem jak i jesienią). Jeżdżę tamtędy kiedy tylko mogę. Nie podoba mi się tylko nowy (stalowy) mostek. Zbudowano go w ubiegłym roku. Stary drewniany miał swój urok. Pzdr…

  196. Zdjęcie, przepraszam, bardzo (rowerowo) sexy…
    W zeszłym roku dwa razy tym motorakiem “truchłem” jeździłem do stacji Przetycz, skąd rozpoczynałem wycieczki: raz w lewo od stacji, drugim razem – w prawo

  197. W kwestii ścieżek rowerowych w pełni się z Tobą zgadzam. To jest jakiś koszmar. Dodatkowo mam wrażenie, że ludzie którzy je tworzą w życiu nie posadzili tyłka na siodelko rowerowe!
    Gdy będziesz lecieć jeszcze kiedyś drogą 575 w stronę Płocka to polecam (jeśli jeszcze nie byłaś) w Słubicach skręć w lewo i pojedź kilkanaście kilometrów do m. Sanniki. Jest tam piękny pałac z olbrzymim ogrodem.

    Lubię czytać Twojego bloga…
    Pozdrawiam…

    1. temat sciezek doprowadza mnie do rozpaczy – właśnie piszę komentarz do artykułu w GW – pani radna z Ursynowa zaproponowała, zeby celem uspokojenia ruchu rowerowego na ściezkach i w trosce o pieszych zamontować na tychze ściezkach progi zwalniające…
      W Siennicy byłam ale gnałam na pociąg do Łowicza, co zresztą źle wspominam (ściezka…) i pałacu nie zaliczyłam.
      A za miłe słowa w imieniu bloga dziękuję:)))

  198. Całą trylogię “Bałtycki spontan” przeczytałem z ogromną przyjemnością. Świetnie (i dowcipnie) napisane. Pozdrawiam…

  199. było o czym pisać, grunt to dobry materiał. Świetny wyjazd i rewelacyjna pogoda. Też pozdrawiam

  200. Koziegłowy to są gdzie indziej. Napis na stacji mówi o Koziebrodach, tak? Brody to nie Głowy. 🙂

    1. dzięki:) Wynik daje mi niezły napęd, żeby pomyśleć o jakimś kolejnym… wyniku:))) może by tak we środę???

  201. Dzięki za dokładną relację. Po objeździe obwodnicy Olsztyna do Tomaszkowa (wtedy z TIR-ami do Bartąga zjeżdżałem,) chodzi mi po głowie rajd wzdłuż S51 do Olsztynka. Pozdroweros 🙂

    1. bardzo polecam cały odcinek aż do Napierek – pusto, gładko i trochę fajnych pagórów. Tylko poczekaj aż się odrobinę schłodzi bo cienia na tych serwisówkach nie zaznasz:)))

  202. Cześć! Ja w tym roku zwiedzam okolice Płońska, których nie znałem, z tym, że ostatnio skwar trochę mnie przyhamował. Są tam fajne obiekty, możesz zobaczyć na trammer.salon24.pl – dworki, młyny, aleje drzew itd Pozdrawiam.

      1. Elizko! Twoje okolice Płońska i moje okolice tego samego Płońska – to dwie różne rzeczy. Ty potrzebujesz niezłego asfaltu, ja żeby dojechać do drewnianych kościółków czy młyna wodnego, jadę często złym asfaltem albo szutrówką. Jedno odczuliśmy tak samo – urokliwość jazdy pociążkiem (szynobusem) Nasielsk – Sierpc. On sunie nieco bujając się wśród krzewów i zbóż, przy nim brak słupów, zagubione stacyjki itd, ta jazda jest inna od jazd zwykłym pociągiem, uspokajająca.

        1. szutrom mówimy stanowcze NIE. Szynobusikom natomiast stanowcze TAK:) Czekam aż zakończą remont odcinka Pisz-Szczytno (na linii Ełk-Olsztyn). Ponoć szynobusik będzie śmigał dwa razy szybciej. A tam to dopiero jest na co popatrzeć za oknem!

  203. Piękny krajobraz! Dobrze, że teraz podoba dopisuje, ale muszę przyznać, że te upały w ciągu dnia bywają naprawdę ciężkie. U nas dopiero wieczorami można się wybrać na dłuższą przejażdżkę 🙂

  204. Ha, ha, ha…
    Takie samo zdjęcie jak Twoje (nr 2) zrobiłem wczoraj (16.09) w okolicach Gąsocina 🙂
    Aż dziw, żeśmy się nie spotkali.
    Pozdrawiam serdecznie…
    Do zobaczenia (znowu) na trasie 🙂

    1. lokalizacja bezbłędna. To zdjęcie JEST z Gąsocina, dokładnie – na wyjeździe w stronę Klukowa ciągną się takie rzepakowe pola. Pewnie mamy identyczne zdjęcie:)))

    1. na dole wpisu jest takie zdanie:
      “do wycieczki jest mapa, dziś trasa przedłużona o odcinek Łomianki-Modlin”
      wspomniany odcinek to 30 km, plus dyszka z pociągu do domu

    2. do powtarzających się tras z jakimiś minimalnymi zmianami nie rysuję za każdym razem nowej mapy tylko korzystam z tych, jakie już mam (chodzi o to, żeby nie zamulać zbioru map milionem propozycji niewiele się od siebie różniących) . Zawsze w tekście wpisu wyjaśniam modyfikacje – tak było też tym razem:)

  205. Współczuję Ci…
    Mam nadzieję, że Tobie nic się nie stało…

    Też miałem kiedyś przyjemność (?) spotkać się z takim DZIADEM!!!

    1. prędkość była żadna (wcześniej ścieżka oferuje serię krawężników) więc nawet się specjalnie nie poobijałam. Wystraszyłam się tylko, że mam za mało miejsca żeby dziada ominąć i wjadę mu centralnie w bok, co by się tak łagodnie dla mnie nie skończyło. No a potem to już tylko się wściekłam jak zaczął mnie oskarżać, no i zmarzłam jak cholera

  206. A ja 38 km i 5 minut pływania w jeziorze. Pierwszy raz w prawdziwie zimowych warunkach. Woda 4 stopnie. Było super 🙂

  207. Dżizas! przeczytałam Twój komentarz pod koniec dzisiejszego rowerku i nie było wyjścia, do 50 musiałam dokręcić:) ale pływanie już sobie odpuściłam:)))

    1. dziś już tylko trójka, no ale temperatura zimowa – w pełni słońca powyżej minus trzech się nie nagrzało

  208. Szary listopad, szary grudzień, krótki dzień… I ja trochę jeżdżę, ale znowu trzeba waiting for the summer, kiedy rower jest rozkoszą.

  209. Jak jest lód na ścieżkach to zupełnie ignoruj takie ścieżki i takie oznakowanie. A jak jakiś blachosmród będzie Ci trąbił to musisz włączyć ,,ignora” i spokojnie dalej jechać po jezdni. Policja raczej też pozytywnie podejdzie do sprawy w przypadku gołoledzi czy też hałd śniegu na ddr. Szerokości!

    1. no co do policji to niestety nieprawdą jest. Zostałam swego czasu zmuszona przez panów z radiowozu do zejścia z roweru na środku jezdni, przeniesienia go przez pas zieleni – czytaj kopny śnieg – celem znalezienia się na ścieżce, czytaj torze lodowym, po którym nawet iść było trudno więc jazda była naprawdę dużym ryzykiem. Dojrzewam do zaskarżenia przepisu o bezwzględnym przymusie poruszania się ścieżką do Rzecznika Praw Obywatelskich. Potrzebna byłaby masowa akcja poparcia wniosku przez środowisko rowerowe, bo pojedynczy głos się nie przebije. Pogadamy?

  210. Brawo, nie zwalniasz tempa 🙂 Ja mam w styczniu przejechane „aż” 82 km i raczej już mi w tym miesiącu nic nie przybędzie 😉

    1. tak się jakoś dzieje, że apetyt na jazdę mnie nie opuszcza a głód rowerowy budzi mnie codziennie rano. Już mi tak chyba zostanie:))) Ty natomiast jak rozumiem nabijasz kilometry na deskach?

  211. Tak, zgadza się. Czasowa przeprowadzka – jak każdej zimy – na kilka tygodni do Zakopanego 🙂 Bardzo dobrze, że jeździsz, cieszę się bardzo i kibicuję niezmiennie 🙂

    1. najpierw eksploracje, potem weryfikacja w przewodniku. Nie dość, że fajniej (radość odkrywcy:)), to możesz zaczynać od razu:))

  212. Chcesz górki? Jedź z północy na południe do Kałuszyna, w rejonie wsi Zimnowoda niezły podjazd. Kłaniam się.

  213. W Drogiszce (na uboczu, w gaju, jest świetny kościół drewniany) – koniecznie zobacz, gdy będziesz tam jeszcze kiedyś, ponieważ jest nie w miejscowości, ale w gaju, ma sie wrazenie, że to pradawne święte miejsce.

    1. widziałam całkiem ciekawy kościół w Drogiszce na rozdrożu ale o tym w gaju nie słyszałam. O samym gaju też nie. Gdzież on jest?

      1. Ten cudny kościół i cudne miejsce jest bliżej Bud Sułkowskich niż Drogiszki, ale tradycyjnie mówi się, że jest w Drogiszce. Znajdziesz na mapie. Zdjęcie np w “Perły Ziemi Ciechanowskiej, Trammer salon 24” i wiele zdjęć tego kościoła w internecie. Zajedź tam, w dzień powszedni zwykle nikogo nie ma, miejsce kojące!

  214. Widzę, że byłaś niedaleko mojej rodzinnej miejscowości. Znam tę okolicę jak własną kieszeń 🙂 Piękne miejsca na rowerowe podróże!

  215. Cieszę się, że się na coś przydałem! To naprawdę urocze miejsce, co też już wiesz, teraz rozumiesz, dlaczego jestem “krzaczor” czyli zjeżdżą\am na boki – by odnajdywać takie miejsca

  216. Tak, grzało nieźle. Aż mi się łatka odkleiła :-). Ciekawym doświadczeniem było także obserwowanie ,,gotującego” się kremu do opalania (filtr 50) na nogach. Ale dał radę.
    Pozdrowienia.

    1. kremów od kilku lat nie stosuję – właśnie z powodu efektu gotowania i tego co w efekcie tego efektu dzieje się z moją skórą… Zakładam golf i już:)))

  217. Od jakiegoś czasu wybieram się w coraz to dłuższe wycieczki rowerowe. Bywało, ze kilkudniowe, jednak Mazowsze zawsze traktowałam po macoszemu, pomimo, ze jest to region dość blisko mojego miejsca zamieszkania. Zwykle wybieralismy się ze znajomymi rowerami w Świętokrzyskie, wiosną pojechaliśmy na Mazury. W sierpniu zaplanujemy jednak jakiś krótki wypad właśnie po Mazowszu.

  218. Elizko – znam te okolice, byłem tam na rowerze. Te jeziora to zalane wyeksplatowane kopalnie odkrywkowe węgla brunatnego.

    1. No właśnie:)
      zadziwiasz mnie – co ja odkryję to okazuje się, że już tam byłeś:))) No i jak wrażenia? Jaka Twoja trasa była? I kiedy?

      1. Myśmy mieszkali w Brodach i jeździliśmy wzdłuż Nysy zarówno po stronie polskiej jak i po niemieckiej. Zwiedzaliśmy szczegółowo. Np po polskiej stronie naprzeciw Forst są Zasieki, gdzie w lesie kryje się niebywała niemiecka fabryka z czasów wojny. Perony miały dach, a na dachu drzewa rosły, aby lotnicy nie widzieli. W Niemczech raz wsiedliśmy do pociągu, by pojechać i zwiedzić Spreewald (Błota po serbo-łużycku). Widzieliśmy też smutne pożeranie przez odkrywki węgla brunatnego wsi, kościołow, rzek itd Byliśmy też na Łuku Mużakowskim, gdzie po kopalniach została kupa jeziorek. Dużo by pisać, byliśmy tydzień i jeździliśmy sporo – oczywiście w Bad Muskau u Puklera także. Było to zaraz po przyłączeniu nas do Schengen, więc ta ciągła możność przekraczania granicy bardzo nas fascynowała i radowała po latach życia w ustroju, gdzie granica to była kurewska bariera.

        1. to ja tyle lat żyłam w mylnym przekonaniu, że Ty jesteś organicznie niezdolny do używania WYRAZÓW?!
          :)))
          od Schengen dużo wody w Nysie upłynęło a ja i tak jeszcze teraz czułam na plecach dreszcz przejeżdżając swobodnie przez zgorzelecki most. Pewnych rzeczy zapomnieć nie sposób

          1. Elizko! Co Ty? Ja niezdolny do używania tzw wyrazów? Używam czasem. Jestem normalnym człowiekiem. Dziś byłem nad Bugiem, gdzie bezkresne łąki i cisza, a czasem stada krów ciekawych ras – np krowy całkiem białe itp

  219. Szkoda, że to już koniec tej opowieści. Czytało się genialnie, z niecierpliwością czekałem, a z przyjemnością chłonąłem każdy kolejny odcinek.
    Wspaniała przygoda… 🙂

    1. wyprawa była fantastyczna i miałam wielką przyjemność pisania o niej. Cieszę się, że trochę tych pozytywnych emocji udało mi się we wpisach zmieścić. Z jednej strony też żałuję, że to już koniec. Z drugiej – taka długość wyprawy wydaje mi się optymalna, zarówno ze względów logistycznych jak i gotowości do chłonięcia “nowego”.

  220. Eliza, doprowadzasz mnie do rozpaczy tymi swoimi lajcikowymi niemal codziennymi “trasa powyżej 150 km”. Jak Ty to robisz??? Znasz słowo “zmęczenie”, wiesz, że normalny śmiertelnik musi się nieraz zregenerować? SZACUN SZACUN I PODZIW :):):) Jedynym wytłumaczeniem jaki dostrzegam to może jeździsz teraz na zapas bo już za chwileczkę już za momecik… US OPEN i wtedy zluzujesz 🙂
    Pięknie jeździsz, pięknie to opisujesz, dzięki Tobie i ja wiem co to Pagóry 🙂 Życzę wciąż tej MOCy 🙂

    1. przecież odpoczywam… czasem:))) Dziś niecałe 40.
      US Open fałszywy trop. Jest pogoda = jest jazda. Ale gdyby pora deszczowa przypadła AKURAT na czas od 26.08 to nie mam nic przeciwko:)))

  221. Eliza, pięknie nam te Pagóry przedstawiasz, inspirujesz opisem, unaoczniasz super fotkami…
    Masz MOC tak po te dwie stówki kręcić z okładem…
    Ja pod wpływem Twoich poprzednich wypraw – z góry na dół Pagóry już przejechałem, jesienią przyjdzie czas na parę kółek po okolicy.
    Podczas wrześniowego urlopu zamierzam co nie co z Twoich wycieczek do swojego repertuaru dorzucić 🙂

  222. Pani Elizo, Dziękuję! Jutro zabieram medal do pracy i będzie można go obejrzeć. Po tak motywujących słowach nie zostaje mi nic innego jak zrobić kolejnego IM! a może coś większego hmm?! 😀

    1. stawiam na coś większego:))) a we wrześniu chyba czeka challenge rowerowy?? Na oglądanie medalu oczywiście zajrzę!

  223. Eliza, toż to matrix jakiś albo inne z archiwum x 3212 km w ciągu jednego miesiąca i to do tego powtarzalne… Nie trzeba być biegłym matematykiem, żeby zauważyć średnią ponad setkę dziennie, na odcinku kilku miesięcy!!! NIEWIARYGODNE!!! Wielkie gratulacje za moc, zaciętość, wytrwałość… Jedno jest niepodważalne: JEŹDZISZ BO LUBISZ, LUBISZ WIĘC JEŹDZISZ I tak trzymaj

  224. Jakże to tytułowe nazewnictwo w Twoim przypadku bywa przewrotne. Co dla Ciebie jest superlajtem w postaci 130 km dla kogoś innego mogłoby być powodem do tytułu: Superhardcore ostródzki 🙂
    Fajna “wycieczka” 🙂

  225. Twoja radość z każdego przejechanego kilometra jest niesamowita, a jeszcze bardziej cieszy jak świetnie umiesz to przekazać innym czyli nam 🙂 Z nowych asfaltów cieszysz się jak dziecko z nowej zabawki, a dobra pogoda wprawia Cię dodatkowo w świetny nastrój 🙂
    Tylko ten krwiożerczy krwiopijca wprowadził nastrój jak u Hitchcocha i oczekiwać będziemy kolejnych emocji 🙂 Ja w każdym razie czekam co dalej… 🙂

  226. Piękna wycieczka, piękny opis, super emocje z nowych asfaltów i świetnych widoków… Tylko przez tego paskudnego owadozaura, który tak wrednie wżarł się w Twoją nogę w całą fantastyczną przygodę wplata się nić niepokoju i niepewności… Życzę zdrowia i szybkiego powrotu do stuprocentowej sprawnosci… 🙂

  227. Gratulacje. Też jeździłem niedawno (już we wrześniu) po, Żuławach – nawet w Marzęcinie byłem – tak jak Ty. Zdjęcia patrz Trammer blogerska tłuszcza w Salonie 24

  228. Pagóry już nieco poznałem dzięki Twoim blogowym pięknym i sugestywnym opisom. Dzień co prawda coraz krótszy, ale w tym roku i Puszczę Piską przez Ciebie będę chyba musiał odwiedzić 🙂 Może to będzie impuls do dwudniowej eskapady? Kto wie…
    Z niecierpliwoscią czekam na kontynuację tej wyprawy 🙂

    1. pojedziesz – nie pożałujesz. Obejrzyj tylko zdjęcia w folderze “lasy i jeziora” a jestem pewna, że zechcesz to sam w realu zobaczyć:))

  229. Kolejna świetna opowieść w pięknych i o pięknych okolicznościach przyrody 🙂
    Zdjęcia cudowne co jest wspólną zasługą kunsztu/samozaparcia fotografa oraz przemykających za oknami niebieskiego roweru olśniewających krajobrazów…
    Ciekawe informacje dotyczące pociągów, oczami wyobraźni potrafię sobie… wyobrazić jak Ci się zaświeciły oczka na informację o możliwej w niedalekiej przyszłości linii Ostrołęka-Szczytno… 🙂
    A swoją drogą ciekawa to taktyka… Upocić się na maksa ciśnięciem w pedały, żeby… zdążyć na dłuższy odpoczynek… Ot, przewrotne to nieco bardzo :):):)

    1. cieszę się, że relacja się podobała:) Jeśli zachęciła do zaplanowania kilkudniowego wypadu to ucieszę się jeszcze bardziej:))) Zdobywając zaś doświadczenie WYPRAWOWE pamiętać koniecznie należy, że larwienie jest integralną częścią każdego naprawdę udanego wyjazdu:)))

  230. Pięknych 5 mazurskich dni sobie zafundowałaś we wrześniu. Jeżeli nie ma jeszcze definicji dla określenia: “Czynny wypoczynek” to wzorzec już mamy 🙂
    Pewnie w tym roku nie dasz już rady złożyć tak fajnego “pięciotrika”, dni coraz krótsze.. Chociaż… kto Cię tam wie 🙂 🙂 🙂
    A jak zakończyła się historia silnie użartej nogi?

    1. historia tego bloga zna przypadki fajnych wypraw październikowych, więc z ostatnim słowem wstrzymałabym się:)) historia użartej nogi też jeszcze kropką się nie kończy…:(

  231. 20 tysięcy km w sezonie na rowerze 🙂 Niesamowite, tym bardziej, ze to już kilka takich “roków” masz w karierze 🙂
    Słów raczej brakuje więc tylko: GRATULACJE i tak trzymaj 🙂

    1. dzięki:)) pierwsza dwudziestka to pamiętam było duże przeżycie. Teraz to tak trochę samo wpada, wynik to tylko efekt uboczny tego, że ciągle chce mi się jeździć a apetyt mi nie mija – ani na długie wyprawy ani na codzienne, “zwykłe” traski:)))

  232. Tegoż dnia wsiadłem jak co dzień rano na rowerek w celu dotarcia do pracy i chciałem ruszyć pod ten huragan (czy dałbym radę to już inna sprawa) … ale jak do tego doszedł poranny deszczyk oczywiście również w oczy – przegrałem, okazałem się jednak miętczakiem 🙂
    Natomiast Ty – hm…, ucieczka przed wiatrem w piachy to ciekawy sposób na polepszenie sobie warunków jezdnych 🙂

    1. podobno idą UPAŁY, więc sezon Ci się wydłuży:))) i od razu płynnie (nomen omen) wskoczysz na narty:)))

  233. Taki jest plan:D
    Ale do 10000 jeszcze nieco brakuje, więc jeździć też jeszcze trzeba 😉 zresztą jesień to chyba moja ulubiona rowerowa pora roku 🙂

  234. Wcześniej można było popatrzeć na Twoje mapki. Teraz – jak się nie ma konta na Stravie – nie da się tego zrobić, bo okno z mapą nie daje się powiększyć.

    1. Ups. Sprawdzalam kilka razy. Otwieram zalacznik w przegladarce, nawet nie w apce Stravy i mozna ja dowolnie powiekszac. Przynajmniej na telefonie to dobrze dziala. Testowalam tez w laptopie, tez na przegladarce (chrome) i mapa byla aktywna

        1. Teraz nie sprawdzę ale może jutro zobaczę. Tak czy inaczej muszę znaleźć alternatywę dla bikemap bo nie dość że tworzenie mapy sto lat zajmuje to jeszcze ciągle widzę komunikaty że coś jest niedostępne albo zakładka tylko w wersji angielskiej etc. Poza tym pytania o mapy w wersji “do pobrania” są coraz częstsze…

  235. Mamy szczęście z ciepłą jesienią.3-golistopada byłem na rowerze dla odwiedzenia wspaniałej skarpy Wisły w okolicy Podgóry na południe od Góry Kalwarii, było tak ciepło, że myliło mi się, że to wiosna. Tylko ta wczesna ciemność nie pasowała…

  236. nie wiem, czy chce mi się kręcić BEZWYPRAWOWE 40km dziennie. To nuuudne…
    Z drugiej strony – wszystkie Twoje dotychczasowe proroctwa się sprawdzały:)))

  237. Ale te nudne codzienne kilometry to kondycyjne podwaliny pod przyszłe wyprawy – taki mam pomysł na motywację :-)))

  238. Wśród mnóstwa radości z tego naszego rowerkowania muszą i niestety zdarzają się te dni gorsze… Ważne, żeby wyciągać wnioski… Równie ważne, żeby umieć wyciągać wnioski nie tylko ze swoich niepowodzeń, ale i tych cudzych… Dlatego, mimo, że to dla Ciebie przeżycie traumatyczne (choć z czasem coraz odleglejsze), cieszę się, że wtedy zechciałaś się tym wydarzeniem podzielić z innymi… Kropla drąży skałę… Spory Twój jest udział w tym, że po wielu latach jazdy z gołą głową od pewnego czasu i ja jeżdżę w kasku… Dzięki…

  239. Jak już Ci kiedyś pisałem, mocno ten wypadek wtedy przeżywałem i jego groźną tajemniczość. Ważne jest to, że przez pięć lat ta “tajemniczość ” nie powtórzyła się czyli nie okazała się cechą organizmu. Bardzo, bardzo się z tego cieszę, bo, mimo że widzieliśmy się dwa razy, mam Cię za kumpelę.

  240. Dobrze, że masz Grubasa, dzięki niemu kręcenie po KPN-ie jest łatwiejsze. Uważaj tylko na odcinki silnie “zaliścione”, nigdy nie wiadomo co pod spodem za niespodzianka czeka 🙂 Miłego kręcrnia 🙂

  241. Po kilku dniach mastersa raczej kontenta jesteś z tego co się dzieje na korcie? Bo dzieje się, oj dzieje… 🙂 Jeszcze jak mniemam, dzisiaj Ci Rafa jest potrzebny do kompletu…

    1. Masters najlepszy od lat. Berrettini trochę spanikował na początku ale pozostałe mecze pierwsza klasa. To co Roger zrobił Novakowi (a im obu Dominator) było absolutnie doskonałe. Rafa zasłużył na półfinał za tę heroiczną walkę z Miedwiediewem. Kubuś też łatwej drogi do wyjścia z grupy nie miał, mecz o wszystko był niesamowity

  242. Wyróżniony przez Mistrzynię wzmianką w relacji…
    Dwustówaś listopadowy to tyleż nieodpowiedzialna fanaberia kierownika jednośladu co niemy krzyk rozpaczy, ze tak piękny sezon powoli się wygasza. To pomost między tym co było, a tym co przed nami. Za każdym zakrętem, za każdym pagórem wyglądałem już… Pani Wiosny. Wiem, wiem, naiwna to próba naginania rzeczywistości i czasoprzestrzeni…
    Listopad to nie jest czas dwustówasiów. To czas siermiężnych półstówasiów czy natchnionych stówasiów.
    Eliza, Twój sobotni wypasiony i bohaterski Stówaś z Zacnym Ogonkiem jest przepiękny. Jednym listopadowym tchem odwiedziłaś Kampinoski Park Narodowy, popędziłaś przez rzeki i równiny by zatrzymać się dopiero na Ziemi Ciechanowskiej. No i gołą łydką błysnęłaś 🙂
    Cały mijający sezon z zapartym tchem obserwowałem Twoje wspaniałe wojaże, to Ty zaszczepiłaś we mnie zachwyt Pagórami i pokazałaś, że niemożliwe jest jednak możliwe…
    Teraz wypada nam tylko z otwartą przyłbicą czekać na jesienne szarugi i zimowe mrozy…
    Zimo, jakakolwiek będziesz, kiedykolwiek przybędziesz – wiedz, że i tak skopiemy ci cztery litery…
    Wiosna, wiosna, wiosna ach to Ty… :):):)

    1. HOWGH!!!
      a na pohybel zimie dorzucam dziś stówasia z ogonkiem co prawda mizernym ale za to eksploracyjnego. Na zaostrzenie apetytu na niebawem nadchodzący CAŁKIEM NOWY SEZON:))))

  243. Fajna wycieczka po urokliwym Bliskim Wschodzie.
    Bardzo lubię czworobok Stanisławów-Łochów-Węgrów-Kałuszyn, niby nudna równina ale… niekoniecznie.
    50tka na odcinku Mińsk-Łochów to rzeczywiście okropny dramat dramatów.
    Ale zapraszam bardziej na południe na tę samą 50kę na odcinku Kołbiel-Góra Kalwaria czyli na fragment wzorcowy jak powinna wyglądać droga krajowa 🙂

  244. O żesz, sto dwadzieścia stuwasiów plus w jednym sezonie, co trzeci dzień tak solidna dawka na rowerku SZACUN WIELKI A przecież sporo z nich miało dwójeczkę z przodu
    Nieznany mi kierunek Koziebrody/Sierpc interesujący, zwłaszcza przy takich jak ostatnio wiatrach pd-wsch, wyobrażam sobie koncepcję 575ką i przez Wyszogród

    1. kierunku Sierpc przez Wyszogród nie polecam, za Wyszogrodem asfalty słabawe a i ukierunkowane niekoniecznie na wiatr pd-wsch. Sama 575 też ma nachylenie bardziej północne od strony Wawy jadąc więc z wiatru za bardzo nie skorzystasz. Jeśli szukać alternatywy dla mojej wczorajszej trasy polecam w zakładce mapy Wawa-Sierpc wariant II:)))

  245. Brawo! Oszukać naturę! Jak nie z tej mańki to z drugiej! I do lasu 🙂 Żeby rowerka nie zawiść 🙂 I sobie radochy dodać 🙂

  246. Protestuję przeciwko “nędzorku”, a dokładniej nazewnictwu tegoż nędzorka. Nędzorki to sól zimowej ziemi, to podtrzymywanie życia rowerowego w chłodne i wietrzne dni.
    Nędzorek ukręcony w czas gdy nawet psa żal na dwór wyprowadzić jest powodem do dumy i świadectwem twardości i nieustępliwości…

    1. że zimowe nędzorki solą, bohaterstwa dowodem i dzikiej bicyklowej zawziętości to fakt niezbity. Co nie zmienia istoty ich ewidentnej nędznoty. Tydzień nie minął od ostatniej stówki a już dłuższe traski śnią mi się tęsknie po nocach. Nędzorki apetytu rowerowania nie zaspokajają…

  247. “… ten rok aż tak dobry nie jest… ” no ha ha ha, takie stwierdzenie tuż przed 25 tys km w sezonie brzmi dość interesująco…

    Na szczęście słaby też ten rok nie jest… 🙂

    1. kilometrowo:) ale to już od jakiegoś czasu nie jest cel. Dwójka z przodu na koniec roku owszem pożądana, ale co za tą dwójką o to już mniejsza:))
      Na 2019 złego słowa nie powiem, ale chwalić będę w przesądności swojej dopiero jak się skończy:)))

  248. Piękna wycieczka, rewelacyjnie malownicze fotki. Taki ciepły dzionek u progu zimy to skarb. Ja się mie załapałem, wagary wyrwałem, tylko dlaczego dzień za wcześnie?

  249. Świetne zdjęcia. Trzeba korzystać póki jest nie najgorsza pogoda! Jeśli tylko dopisze to lecę na rower w weekend! Pozdrawiam i czekam na więcej wpisów.

    1. toć nie wiesz co mówisz Dobry Człowieku. Kultowa kiera, rocznik’96, przebieg jakieś 250,000km… Rdza powierzchowna, tak dla zmyły. Pana Samochodzika nie czytałeś???:)

  250. Co do rdzy na kierownicy nie sposób nie przyznać racji… Elizie 🙂 Moja równie podrdzewiała powierzchniowo kierownica z początku wieku przeżyła 4 ramy, kilkanaście kół i wieledziesiąt łańcuchów 🙂 I dopóki sama od reszty nie odpadnie – trwać będzie w ulubionym rowerku… 🙂

  251. Podziwiam… tym razem Twój spokój ducha i lekkość z jaką rezygnujesz z pełnych stówasiów. Nie każdego na to stać.
    Ja jestem niestety poziom niżej. Jak już mam na liczniku ponad 9 dyszek (lub dyszek 19) nie ma takiej opcji, żebym nie dokręcił do okrągłej wartości… 🙂 Z czystej próżności podbijania statystyk 🙂

  252. Czasem lepiej mądrze przejechać wypasionego półstówasia niż głupio zamoczyć buciki na dłuższym dystansie 🙂 Zwłaszcza w grudniu 🙂

  253. Z gruntu nic nie zapowiadało tak fajnego stówasia grudniowego. Tak zachwalałaś swoje ulubione obecnie nędzorki i półstówasie (w tym i te wypasione)… A tu proszę bardzo, przedświąteczny powrót na ulubionego letniego lajcika. Brawo Ty!!!

    1. one były “ulubione” na zasadzie jak się nie ma co się lubi to się lubi…nędzorki:) Ale stówaś jednak smaczniejszy:)))

    1. w samą porę poprawa nastąpiła! bo już sprostowanie szło, że to NIE JEST zestaw ale JEDEN, wyjątkowy cudny kubas tylko dla mnie! Za zasługi:))))

  254. Szybka jak wiatr 🙂 A wytrwała jak… Eliza 🙂 ? Przecudnie kręcisz w tym grudniu, moja nadzieja na Twój magiczny wynik w sezonie rośnie 🙂

  255. Eliza, rozwalasz system 🙂 Znaczy się rozwaliłaś go już dawno, ale trwasz konsekwentnie 🙂 Po raz kolejny SZACUN. Tym razem za walkę z żywiołami 🙂 🙂 🙂

    1. Ano. Zawziętości nigdy mi nie brakowało:))) Dziś nędzorek i to nędzny, lało, lało, lało… i nawet 30 nie wpadło. Ale COŚ wpadło:)))

  256. To choć dziś jestem ciut lepszy 🙂 Wiadomej kurteczce deszczyk niestraszny 🙂 I muszę potwierdzić Twoje spostrzeżenia: spodnie bywają najsłabszym ogniwem… 🙂

  257. W Wigilię w cieple i na sucho pojeździć – bezcenne 🙂 Mnie rano do pracy deszczem solidnym potraktowało, ale na powrocie i ja cudu tożsamego z Twoim doświadczyłem 🙂

  258. Piękny rowerowo rok za Tobą.
    Niewiarygodne, że od prawie dwóch lat dzień w dzień śmigasz na rowerku.
    A kilometrowy wynik roczny to stadiony świata!!!
    Gratulacje i trzymaj tak dalej…
    Aha. W roku 2020 masz niepowtarzalną okazję pobić 365/365 !!! Czego, widząc z jaką radością co dzień wskakujesz na rowerek, życzę szczerze…

    1. ledwo człowiek jeden cel zaliczył a już jest stawiany w obliczu kolejnych. Chwili oddechu … Ciężkie życie

  259. Ależ Boże broń 🙂
    Szansa nie jest niepowtarzalna jak nieodpowiedzialnie napisałem. Bo przecież kolejna będzie już za 4 lata 🙂
    Więc tak naprawdę możesz wypoczywać wedle życzenia swego 🙂

    1. sukces mojego 365/365 wynikł z tego, że po prostu codziennie rano mam wielką, przeogromną ochotę pojeździć na rowerku. Więc dopóki ta ochota ze mną zostanie a zdrowie będzie dopisywało to 366… czemu nie:)))

  260. Miałem w planach na dziś trip dookoła Puszczy Kampinoskiej i to od strony Czosnowa. Rozmysliłem się właściwie juz po wyjechaniu z domu, a patrząc na godziny, była szansa żebyśmy się z przeciwnych kierunków mijali. Jednak nie tracę nadziei, że kiedyś się spotkamy.

  261. Stówaś styczniowy… piękna rzecz…I nie ma co tu zrzędzić o dewaluacji…
    Czyż Twoją winą jest, że dziś nie było mrozu?
    Czy smakował Ci on z tego powodu mniej?
    Nie sądzę :):):)
    Pomijając już, że tak miłe dla oka zdjęcia cieszą niezwykle i dają nadzieję, że do prawdziwej wiosny może już bliżej niż dalej?
    Gratulacje za styczniowego stówasia jako samego w sobie oraz jako dopełnienie do pełnej kolekcji stówasi 🙂

  262. Twój stuwaś styczniowy koreluje się z wysoką temperaturą średnią stycznia 2020, może być używany jako wskaźnik meteo!

    1. no i jak tu POCZCIWINIE delikatnie uwagę zwrócić, że do stUwasia to ja się specjalnie nie przyznaję, że to stÓwaś styczniowy był, a tenże może istotnie koreluje…

  263. Przyznać muszę, że te stówasie styczniowe świetne są. Nie dziwię Ci się, że dziś omal nie przegapiłaś szansy. Nic nie wskazywało…
    Ale może tym bardziej cieszy… ?
    Brawo za tysiaka przed AO, super to wynik… 🙂

  264. Eliza, to niesamowity wynik styczniowy…

    Taki kilometraż w środku zimy – to co będzie w maju???
    A dzisiaj rzeczywiście temperatura ratowała sytuację – jakby było koło zera to rowerkowanie wątpliwe być by mogło 🙂

    Życzę… podobnego lutego (oczywiście o aktywność mi chodzi, nie o dzisiejszą pogodę).

    1. haha, wypowiedział się właściciel PONAD 1600 tegorocznych styczniowych kilometrów:))) Gratulacje! Twoje dzisiejsze 80 w tym błotku i huraganie zrobiło na mnie wrażenie:))

    1. Tysiak zrobiłby wrażenie nawet na mnie:)) Wypada gdzieś pod koniec października, więc wygląda na to że fajne rowerowe lato przede mną:))

  265. Ba! Nawet w Jeleniej, u stóp Karkonoszy i 250 m wyżej niż Wa-wa – tego dnia spadł pierwszy śnieg A.D. 2020 O_O
    W górach właściwych niewiele lepiej…

  266. 2 lata na rowerze (ciut w przenośni oczywiście)… niesamowite!!!

    Dzień w dzień, deszcz czy słońce, wietrznie czy mglisto…
    Finał Wielkiego Szlema, czaszka napiernicza, robak użądlił…
    Łańcuch przeskakuje, hamulec się kończy, sąsiad dziwnie patrzy…
    Kopytka zmęczone…

    Nieważne…

    Szacun Eliza :):):)

  267. Piękna była pogoda tego dnia, oj piękna 🙂
    Przyjemną sobie wycieczkę zrobiłaś – dzień wart był tego 🙂

    I jak widzę mieliśmy podobne odczucia, przemyślenia i… anomalie…
    Też rankiem opóźniłem wyjazd ze względu na przymrozek, też na trasie szukałem promieni (nie promyków) słoneczka i dostawałem je… no i strava, która zrobiła mi podobnego psikusa i naciągnęła mnie na 1,5 godziny brutto/netto 🙂

    Ale…
    Idzie WIOSNA i na pewno przyjdzie… Kiedy? Pewnie niespodziewanie 🙂 I oby szybko 🙂

    1. strava szaleje, ciągle dokłada minuty – no i te Vmaksy z kosmosu wzięte… Niemniej mapki rysuje poprawnie a dla mnie tylko to ważne:)
      Pięknie wczoraj pojechałeś, 150km w lutym to jest wynik. A nawet WYNIK:)) Od początku wiedziałam, że te buńczuczne deklaracje jak to w lutym nędzorki po 30km będziesz jeździł szybko stracą na aktualności!

  268. Milanówek powiadasz – hmmm…. rzecz warta sprawdzenia.
    Wiało dziś oj wiało… Szacun za takie kilometry w taki wicher, nawet jak dużo w plecki wiało 🙂
    Kawałek łosia… ja to jestem pechowiec, jeszcze żadnego w KPN nie widziałem, nawet rzeczonego kawałka 🙂

    1. szacun to Tobie się należy, kolejne 150 wpadło… oj szalejesz w tym roku, ciekawe co w maju zaczniesz wrzucać na licznik:))
      Na łosia jednak to trzeba sobie ZASŁUŻYĆ. Nie ma, że raz czy nawet DWA się do KPNu pojedzie i od razu Łoś do zdjęcia się ustawia. Zapracujesz to zobaczysz. A na razie możesz sobie moje łupy w zakładce Foto pooglądać:))))))

  269. Klasyczny lajcik. Klasyczna setka. Klasyczny błysk gołej łydki…
    Zaraz zaraz… Klasyczny? W lutym? Się podrobiło…
    Siedząc w fabryce i patrząc na… telefon, który wskazywał kilkanaście stopni za oknem – zazdrościłem tym co “na morzu”, tym, którzy mogą kręcić…
    Fajny dzionek miałaś, patrząc na Twoją mapkę okrążającą KPN odruchowo generuję w sobie zazdrość… bez zawiści jednakowoż… mam nadzieję…

  270. W tym roku zima rozpieszcza wszystkich rowerzystów! Ponad 10 stopni to idealna pogoda na wyprawy rowerowe, szczególnie, że niespecjalnie wieje! Pozdrawiam i czekam na następne wpisy 😉

  271. Masz rację. Zimy nie było, może raczej pora deszczowa czy coś takiego, ale nie ma jednak jak jazda (rowerowa) wiosenno-letnia, ciepło, długi dzień, zielono, można usiąść na ziemi itd Też mi już się dłuży oczekiwanie na rozkoszne jazdy

  272. Łosia dojrzeć zawsze przyjemność, ale i sarny czy jelenie czy żurawie (coraz częstsze) spotkać też lubię. A najbardziej mnie bierze, gdy wiosną czy jesienią dojrzę u góry ptaki w kluczu, czasem krzyczące coś – np gęsi. Kiedyś na moście w Broku zobaczyłem cały szereg kluczy wielkich ptaków – trzymały się Bugu, może wytyczał im trasę?

  273. Pięknie wykorzystany cudowny dzień, najbardziej wiosenny z dotychczasowych tego roku.
    Zaraza niestety z tyłu głowy jest – słabe to…

    1. baaardzo słabe. Świat się wywrócił w ciągu 2 tygodni:((
      Ty nieźle dziś pojechałeś, tak myślałam, że nie odpuścisz takiego dnia. A na komentarze na BS zalecam odpisywać, bo się komentujący zniechęcą!

  274. Stówaś i jeszcze pół stówasia… w marcu…
    Przepięknie wykorzystujesz przyzwoitą pogodę 🙂
    A bociany przylecą… niebawem 🙂

  275. Ha ha ha… nie Ty pierwsza dałaś się ostatnio w maliny wpędzić na 631 z Nieporętu na Marki. Zanęcili tym początkowym kawałkiem nowo zmodernizowanym…
    Kiedyś, kiedyś jak była młoda ta droga, przeze mnie tak lubiana była ze względu na super pobocze… teraz masakrą jest dramatyczną…
    Za to 8-ka z Radzymina w kierunku na Stolicę – radocha jest z jazdy… Jakoś tak z górki się wydaje, a dzisiaj dodatkowo wiaterek w plecy zawiewał…

    Za którąś wycieczką proponuje Ci w Białobrzegach skręcić w prawo bardzo fajną ścieżką do Radzymina i stamtąd właśnie 8-ką i dalej jak dzisiaj w Puszczę Słupecką… 🙂

    Malownicza traska Ci dzisiaj wyszła…

    1. Dobre! Radzymin przez Cegielnię i powrót przez Białobrzegi.. No cóż, to jest mój plan na dziś (!!!),do którego realizacji wczorajsze rozpoznanie drogi 632 było mi potrzebne:))) W dawnych przedpociągowych czasach pętelkę przez Cegielnię zdarzało się jeździć no i przyszedł teraz moment na powrót do prapoczątków rowerowej przygody…

  276. Ale koniecznie przez Beniaminów…
    Chociaż jak Cię znam to zaraz byś gdzieś próbowała w prawo na Załubice odbić 🙂
    Dobrej i zdrowej jazdy życzę 🙂

  277. Przepiękne klimaty, świetna trasa i fajny kilometraż…
    Czy to przez zmianę klepki byłaś bliska zabronionego czynu samobójczego ???

    1. A gdzieżby. Ale naprzeciwko jest Orlen z kawunią. Dylemat: wchodzić czy nie wchodzić? A jak wchodzić to gdzie potem wypić skoro ławki otaśmowane??

  278. Ha ha ha 🙂
    To sobie do kolekcji dołóż traskę z Radzymina przez Czarną do Wołomina (możesz to połączyć z dzisiejszymi klimatami) i… palnięcie w łeb może być nie tylko wirtualne…
    Generalnie tamte okolice to trójkąt bermudzki rowerzystów mazowieckich 🙂

  279. A jak nie pojedziesz, też odezwij się – jak człowiek codziennie robiący najmniej 100 km, znosi bezruch…

  280. Będę i tak zaglądał codziennie…
    Wierząc, że hibernacja jak nagle przyszła tak i nagle wygaśnie…
    A przy okazji każdej wizyty coś smakowitego z odtworzenia sobie ponownie schrupię…

    Oby do wiosny… zdrowej 🙂

    1. Paweł – dzięki, TAK – zapraszam do archiwum – może wesprze w planowaniu tras na czas PO, który oby szybko nastąpił.
      Jerzy – jak tylko setki wyjdą za zamrażarki pojawią się też raporty. Na razie liczę, że uda mi się utrzymać moją codzienną rowerową ciągłość, choćby to nawet miała być sprawunkowa jazda po mieście i do 1000 rowerowych dni dojechać. No a tych setek to nie strzelam tak codziennie jednak. No chyba, że w maju 2019:)))

      1. Ja to czytałem nie tylko po to, by dowiedzieć się, gdzie byłaś i ile przejechałaś, ale też po to, by mieć wiadomość od Ciebie, że żyjesz, jesteś zdrowa itd Dla mnie ten wirus, oprócz tego, że boję się, by nie zachorować czy nie umrzeć, i by inni tak nie zrobili, jest też cholerą przez to, że właśnie ne przełom kwietnia i maja wymarzyłem sobie rowerowy objazd Pienin – polskich i zwłaszcza słowackich – a tu nici…

  281. Jeeeeeeeeest :):):) !!!!!!!!!!!!
    Hurrrraaaaa :):):) !!!!!!!!!!

    Łoś robi wrażenie 🙂
    Miejsce biwakowe w ukryciu też 🙂

    Czas rozkręcać sezon bez konspiracji 🙂

    1. najwyższa pora! I tylko wkurza, że biwaki ciągle pozostaną w ukryciu. Jakoś perspektywa siedzenia na ławce grozą mnie nie przejmuje…

  282. Hakuna matata, jak cudnie to brzmi….

    Miło znowu czytać Twoje relacje, no i przede wszystkim wiedzieć, że będą kolejne i kolejne i kolejne…
    Trasa fajna, pogoda piękna choć ten wiaterek wciąż niegorący…
    Klimaty okołonadburzańskie są super 🙂

    Szmata na pysku (przepraszam, maska na twarzy)… hmm… lepiej z nią na legalu niż bez niej ukradkiem… 🙂

    1. oooo, taki comment to niezła zachęta, żeby się nad wpisami kolejnymi pochylić:)) Dzięki Paweł! Już czekam jaką “rozmrożoną” traskę Ty wrzucisz!

      1. Przy Dręszewie są wspaniałe łąki nadbużańskie (na zachód od miejscowości), warto wjechać w nie kawałek, w pewnym miejscu są ruiny samotnego domu, który kiedyś był odcinany przy każdym większym wezbraniu, ale sam trwał niezalany stojąc na wzgórku

  283. Powiało Wielkim Światem, Pagórami, Północą, powiało NORMALNOŚCIĄ 🙂

    Podejrzewałem, że długo nie wytrzymasz w kwarantannie pociągowej i złapiesz jakiegoś IC-ka w jedynie dla Ciebie słusznym kierunku 🙂

    Świetnie wyczaiłaś i zarządziłaś klasykę klasyk gdy wieje od morza. Z radością czytając, oczami wyobraźni widziałem te wzniesienia, tę trasę, te asfalty, nawet te ostatnie nędzne dziury przed Klukowem…

    I ten rowerek samotnie i dumnie stojący w, z reguły przepełnionym, miejscu parkingowym w pociągu (przepraszam – ciapągu)…

    Pierwszy dwustówaś w sezonie, teraz już z górki poleci 🙂

    Jest coraz piękniej !!!

    1. hahaha, na Twoją zacną dwusetkową odpowiedź nie trzeba było długo czekać:)) coś tak czułam , że pozazdrościsz!

  284. Wiadomo, zazdrość motorem postępu 🙂

    Tak jak Ty – i ja czekałem, żeby coś fajnego odpalić.

    No i nam się udało, sezon właściwy chyba otwarty… 🙂

  285. Och ta normalność… Wraca powoli, ale wraca. Przynajmniej rowerowa bo o innych rzeczach nie ma co gadać na razie…

    Górki…. dla Ciebie miejsce magiczne… I legalnie tam pojechać, a nie ukradkiem bezcennym jest…

    Przepiękne fotki… Zasługę dzielę na trzy równe części… Twoją, Wiosny i Lasu…

    1. w gronie zasłużonych niebieskiego bym wymieniła w pierwszej kolejności, bo to on mnie tam zawiózł:)))

  286. Słodziak 🙂
    Twoje kilometry po KPN robią robotę i zwiększają szanse na takie spotkania…

    1. MARECKI – zawsze jak wrzucam łosiowe fotki zastanawiam się, czy już spotkałeś swoje Duże Zwierzę…

  287. Eh, te Twoje lajciki po 150 km :):):)
    Kto by nie wiedział ktoś Ty – wchodząc na mapkę solidnie by się zdziwił licząc na niedzielną wycieczkę 20 czy góra 30 km 🙂
    Kolejna piękna jazda, do tego świetnie taktycznie rozegrana (wykorzystać wiatr).
    Koleje już popandemicznie oswoiłaś…, ja jeszcze wciąż w kwarantannie.
    Ta wycinka lasów jest dramatyczna, niestety wszechobecna.
    KPN to jeszcze chyba odpiera, ale np. MPK niestety już się temu mocno poddał…
    Twoja niedzielna trasa to kolejna inspiracja. Trasy raczej mi znane w wielu procentach, ale o niektórych kierunkach człek zapomina…
    Czekam tylko w któryś weekend na mniejszy wiaterek (bądź wschodni, który rano zefirkiem będzie) i pojadę śladami Twymi… 🙂 Acz do pociągu jeszcze nie wsiadam 🙂

    Klimatyczne fotki bomba (poza oczywiście tymi hekatombicznymi)

    1. co to za lajcik 20km – toć czysta mordęga jazdy wokół domu:)))
      Koleje z wielotygodniowej kwarantanny przeszły u mnie w stan wysokiej reglamentacji. Wraz z nastaniem lepszej pogody (co może kiedyś nastąpi) przewiduję dalsze luzowanie obostrzeń, bo zefirków znaczny obserwuję niedobór…
      Widzę, że Ty po stałych swoich trasach hasasz, ale dwuseteczka się skręciła. Brawo!

  288. Ale fajna traska! Ja już na ten weekend mam zaplanowane małe co nieco i może strzeli chociaż 50 km, nawet to by mnie uradowało po tej całej kwarantannie 🙂

  289. Czekałaś Ty na taką jazdę i się doczekałaś :):)

    Czekalim i my na pierwszą relację z Pagórów… I się doczekalim :):)

    Dopiero teraz możesz śmiało i prawdziwie powiedzieć – Sezon Zasadniczy Otwarty…
    Super!!!
    Fotki asfalcików – aż ślinka cieknie, a nóżki przebierają :):):)

    PS. To coś pierwsze to może duży królik ?

  290. Czyli kawałek niewygodnych trelinek dało się pokonać… :):)
    I na przyszłość może to być dobre choć nie całkiem komfortowe miejsce przeprawy…
    Fajnie.
    Kolejny dobry dzień, kolejne super fotki… :):)

    1. …a widziałeś w kościółek w Drogiszce koło NIedzborza. Tam Sienkiewicz umieścił akcję Krzyżaków, tj. scenę zawiei

      1. są dwa. Jeden dobrze widoczny z drogi przed cmentarzem, w pobliżu mocno antycznej pętli autobusowej (chyba). A do drugiego trzeba się kilka kaemek w bok pofatygować. To który jest sienkiewiczowski?

  291. To mówisz, że ten “dwustówaś olsztyniecki” sam się pojechał?
    Ha ha ha…
    Kokieteria czy skromność?
    Czy jedno i drugie :):) ?

    Jeżdżenie co tydzień tej samej trasy może być ciekawe. Obserwacja tego samego otaczającego świata przy zmieniających się porach roku może przynieść ciekawe wnioski.

    Fajnie, że ten “drugi raz” był jeszcze lepszy od pierwszego :):)

      1. trzeba się na miejscu każdorazowo rozejrzeć. Tam się co roku zmienia miejsce serwowania rybek. Raz jadłem na samej skarpie, po dwóch latach tam było już nieczynne, to zjadłem w restauracji przy głównej ulicy.

    1. czy to na pewno to samo miejsce? Bo tam gdzie byłam, to jest chyba TA Jabłoń? i śladów magnackich tam nie widać, no ale wiesz że ja w przeciwieństwie do Ciebie węszę po krzaczorach:))))

  292. Pięknie zaczyna się opowieść, która będzie nam trwała kilka odcinków, niezbyt za długo mam nadzieję 🙂
    Taka wycieczka to już logistyka zaawansowana, a pogoda wtedy rzeczywiście jak natura da 🙂
    Aczkolwiek… jak się wie, że na koniec dnia takie luksusy będą… :):):)

    Czekam z niecierpliwością dalszych przeżyć, a zwłaszcza na eins zwei Polizei :):):)

  293. No tak, to sobie nieźle po “Niemcach” pojechałaś…
    Ten Radweg to na fotkach jest śliczmy, wyobrażam sobie, że w rzeczywiatości jest jeszcze piekniej…
    Natomiast system rozwaliłaś bliskim spotkaniem trzeciego stopnia z Polizei… W eskorcie niemieckiej policji przemierzać tamtejsze autostrady – bezcenne 🙂
    Za naukę niemieckiego podziwiam, ale tak nagle opanowac esperanto – czapki z głów… 🙂
    Coś czuję, że do tych “Niemców” będziesz jeszcze wracać… 🙂

    1. Radweg w istocie doskonały, ten komfort bezkolizyjnego toczenia się kilometrami w niemal perfekcyjnej ciszy… Tylko woda w bukłakach nieco ciąży:))))
      Autobahn w rzeczywistości to była zaledwie droga szybkiego ruchu, na “prawdziwą” autostradę to niebieski by się chyba jednak nie porwał… Kolejna niemiecka przygoda mimo małych perypetii wielce udana, do nauki języka przez kolejny rok zachęca:)))

  294. Zabawne jak w tę niedzielę przed świtem… oddalaliśmy się od siebie w dwóch idealnie przeciwnych kierunkach… I marzliśmy razem… a jednak osobno :):):)

    Przepiękna i jakżesz solidna wycieczka… I w pętli… 🙂
    Parę miejsc wybitnie pięknych, parę ścieżek godnych przepedałowania.

    Grube te Twoje wycieczki ostatnio, jak już przekraczasz 200 to z hukiem 🙂

    Kiedyś mi Płock mentalnie zamknęłaś strasząc słabą drogą od Wyszogrodu. Teraz mi znowu otworzyłaś 🙂

    1. Twoja dwusetka prawie nocna też ciekawa:) Płock rzeczywiście po doświadczeniach jazdy przez Słubice 575 nie bardzo nęcił, druga strona i 62 albo spore objazdy – też nie zachęcała. Przez Dobrzyków to zupełnie inna historia, jest przyjemność z jazdy a i Płock przez ostatnie lata wypiękniał:)))

  295. Aż 6 kilometrów różnicy – oznacza to, że regularna to Ty za bardzo nie jesteś :):):)

    A poważniej – przepedałowane 15 tysięcy na koniec lipca to GIGANT, a jeżeli wziąć pod uwagę, że rok w ogóle popierniczony – – MEGA GIGANT!!!

    Życzę dalszych miłych jazd i oczywiście aby Ci nową Lukrecję jednak od 8-ej otwierali :):):)

  296. W tamtym jeszcze roku jak czytałem Twoje opowieści z tamtych stron to czytałem je bardzo bez zrozumienia. Ot, oczywiście opis fajny, ale nawet oczy wyobraźni czy pomocne fotki nie dawały obrazu.
    A teraz?
    Kilka już podobnych trasek w tamtym kierunku zaliczyłem, kilka opcji innych sam wymyśliłem…
    I teraz jak piszesz: Regimin, Wieczfnia czy serwisówki… – już to widzę i wiem :):):)

    Piękna, solidna, w świetne kilometry ubrana wycieczka :):):)

    A jakbyś 5 minut wcześniej z domu wyjechała to byś nie zmokła :):):)

    1. cieszę się, że zacząłeś etap czytania ze zrozumieniem:)))) To zupełnie inna frajda:) a co Ty tam w tych pagórach powymyślałeś? U mnie na blogu jest przecież wszystko:)))
      a gdybym wyszła 5 min później? 🙂

  297. Wow! Ale wleciało kilometrów 🙂 Super! U mnie w tym tygodniu ciężko z treningiem i dłuższą trasą, bo remont się zaczął, ale niedługo koniec i będzie można wrócić do tego, co się lubi 🙂

  298. Sto lat raz jeszcze :)))

    Zazdraszczając fajnej wyprawki w kieleckie i samego pomysłu jak tam się przetransportować – łączę się raczej w bólu w kwestii przejechania w niedzielę prawie 150 km w tym zabójczym upale…
    Wydaje mi się, że uratowały Cię te lasy, ja tego dnia na patelni: Rolnicza-Łomianki-Bulwary omal życia nie straciłem przez to słońce…

    Znalazłaś tam na tej kielecczyźnie jakieś fajne pagóry czy trzeba jeszcze bardziej na południe uderzać w poszukiwaniu…?

    Czekam na część drugą 🙂

    1. za życzenia dziękuję, relacja z drugiego dnia się robi a na pytanie o pagóry odpowiadając – właściwym byłoby kieleckiemu zmienić kategorię na “Krainę Pagórów” zamiast “na południu”…:)))

  299. Cieszyć się trzeba, że Kielce jednak się obroniły i rankiem zmazały plamę z dnia poprzedniego. I nie pozostawią w Twojej pamięci “traumy Szczecina”…

    Bartek jaki jest każdy widzi. ciężko walczy z czasem i rzeczywiście przy Upartym Mazurze wygląda bardzo staro… ale to jednak Dąb Bartek… :)))

    Z wypraw grzybowych troszkę znam tamtejsze okolice więc domyślałem się, że jakieś pagóry tam wyczaisz :)))

    Coś czuję, że jak tylko powróci jakiś sensowny ICek (i w sensownych godzinach) w tamte okolice – to zaczniesz to południe eksplorować prawie jak ulubioną północ…

    Już sobie wyobrażam jak lecisz rowerkiem w pagóry kieleckie, pakujesz się tamże z majdanem do ICka, wysiadasz w… Olsztynie i powrót rowerkiem z północy do domku…
    I tego Ci życzę w pakiecie do zwykłych urodzinowych życzeń :)))

    1. PKP chyba nie sprostają temu wyzwaniu. ICek z Kielc do Olsztyna ponad 6h jedzie… Prędzej śmignę do Krakowa o Kielce zahaczając:)))

  300. No to jak widzę wyprawka wielce udana, szczególnie, ze finał rozegrany w ulubionym i znanym miejscu wypoczynku :)))

    Trochę mnie zaniepokoił fragment o ostatnich dwusetkowych podrygach, mimo wszystko nie wierzę… :)))

    Sezon jeszcze w pełni, trzeba wykorzystywać wiatr w plecy, wtedy dzień jakby dłuższy jest :)))

  301. Ciężko skomentować…

    Zakończenie… tak jak opisałaś…

    Więc nawet dzień słabo rowerowo-pociagowy spędzony niewielkie ma znaczenie…

    Zapomnieć raczej trudno, ale powoli wymazywać z pamięci trzeba…

    1. w ogóle nie mogłam się zebrać, żeby coś o tym dniu napisać – ale pytania były co z powrotem no i rzeczywiście dziwnie wyglądało: wyjazd był, powrotu nie ma. No to jest. Ale nie było łatwo

  302. No to dałaś, nomen omen, “do pieca”…
    Dobrze, że wybrałaś las, i dobrze, że nie zaplanowałaś dwójki z przodu :)))

    Ja się tego dnia ugotowałem na kajaku, na szczęście w pakiecie miałem opcję wypadnięcia z kajaka. Korzystałem wielokrotnie…

    A 25 km upedałowałem po deszczach, przed północą…

    1. podziwiam, że po całym dniu na patelni jeszcze się zmobilizowałeś – widziałam na stravie, ciągłość tegoroczna utrzymana, dzień w dzień – BRAWO! Idziesz w moje ślady:)))

  303. Hejka…
    Żeby strava tak ciała dawała? To słabo bo do tej pory była w porównaniu np z endo dwie klasy wyżej…
    Śledzisz US OPEN… Starość nie przyjechała to idzie młodość 🙂 Może to i dobrze tylko na nowo trzeba sobie pozycjonować ulubieńców…

  304. Kierunek białostocki coraz bardziej kusi dzięki Twoim opowieściom 🙂 Asfalty dobrze wyglądają. No i linia kolejowa w rezerwie.

    Wszystkie kierunki objeżdżasz tylko południowy wschód po macoszemu…

  305. Normalnie ze wzruszeniem czytałem ten pierwszy odcinek…
    Odkryłaś bardzo dużo moich “domowych” rowerowych blasków i cieni. Prom, Gassówka, kawiarnia w GK i most na DK50 tamże, 801-ka, dęblińska ścieżka, widokowy odcinek przed Puławami…
    Na wiosnę tam wszędzie jest jeszcze piękniej bo sady owocowe kolorami i świeżoscią powalają…

    Kolejnej relacji już nie mogę się doczekać 🙂

    1. się relacja robi ale gładko nie będzie, bo kolejna wyprawka już w knuciu – może wystąpić w relacjonowaniu przerwa:)))

  306. Eliza, te Twoje 5 dni na wschodzie to kolejne kompendium wiedzy dla rowerzysty na temat warunków drogowych…
    Mnie zaciekawiły zwłaszcza informacje z okolic GreenVelo bo od jakiegoś czasu w tamtym kierunku spoglądam. Tylko nie mogę w sobie na razie znaleźć tego “wielodniowego szwędacza” , którego Ty masz chyba w swoim DNA :)))
    Szacun za te wyprawy :)))

  307. Yes yes yes Jest Cukiernia w Łukcie I pyszności
    A wcześniej…
    Pamiętam jak tak z przypadku trafiłem na Twój blog. Jak chłonąłem… I już wtedy zauważyłem, że scieżka Podlejki-Worliny-Łukta to Twoja najulubieńsza A dopiero później skumałem, że jest jeszcze zwieńczenie – Cukiernia.
    Ja dodam od siebie, że wcześniejszy kawałek od Olsztynka też musi się podobać
    Kolejna cudowna trzydniówka za Tobą.
    Rewelacja…

    1. obie wrześniowe wyprawki były cudowne, każda inna – bo jak porównać odkrywanie nowych zupełnie tras z zachwytem trasami znanymi na pamięć i “najulubieńszymi”? O Cukierni wciąż piszę “cukiernia”, a to przecież bardzo klimatyczna kawiarnia jest, zwłaszcza po dobudowaniu pięterka. Więc czym prędzej zmieniam w rekomendacjach na: Kawiarnia w Łukcie:)))

  308. Genialnie cudowne zdjęcia z trasy…
    Jezioro Brzozolasek… Fotki piękno oddają, ale prawdziwa magia to tam być o poranku…
    To jest tylko Twoje :)))

  309. Brawo brawo brawo :)))
    Godne uhonorowanie okrągłego wyniku….
    Niebieski się cieszy, jego Pani też :)))

    Ja to co w tytule mam nadzieję na koniec roku…
    A dzisiaj też świętuję. Zgodnie z planem 30 września minąłem 15 000 :)))

  310. Bardzo się cieszę, że ten kierunek wybrałaś, a jeszcze bardziej, że się spodobało…
    Znaczy, że na wiosnę na południu o jedną cyklistkę więcej będzie… :)))
    Jeszcze tylko jakby jakieś sensowne IC na Lublin chcieli wstawić… :)))

    1. fajnie, ale logistycznie niełatwo. TLK zostawię litościwie bez komentarza, niemniej na lato przy większym zainteresowaniu cyklistów ta opcja nie wchodzi w grę

  311. No w końcu… ten Milanówek zdjęłaś z czołówki 🙂

    Czy to nie jest przewrotność losu?
    Normalnie takiego stówasia to łykasz owszem, z przyjemnością, ale bez zbędnych ceregieli a dzisiaj widać ogromną radość w długopisie :)))

    Parę dni przymusowego postu było, to fakt…

    Oby to babie lato ziściło się :)))

    1. to nie przewrotność losu, ale jesienna rzeczy kolej. Stówasie latem wpadające niezauważenie aplikują do pierwszej ligi i zasługują na wpis…z braku ciekawszych zdarzeń:((

  312. Pięknie objechany Kampinoski Park Narodowy… :)))
    Fotki przepięknie jesienne…
    Ale kilometraż letni :)))

    Wiatr wiatrem, ale pięknie spędziłaś dzień… :)))
    I pięknie na pewno w duszy grało…

    No pięknie :))))

  313. Bonus przepiękny :)))
    Okoliczności przyrody malownicze… :)))
    A na Stravie widzę fajną regularność u schyłku października… :)))

  314. Twoje zdrowie, wytrwałość, pasja, głód rowerka… :)))
    A mój podziw ogromny :)))

    SZACUN WIELKI i życzenie kolejnych takich dni…

  315. Czyli wyszedł listopadowy pogodowy misz masz na solidnym jesiennym kilometrażu.
    Goła łydka zaliczona, odrobina wilgoci też.
    Przezorny zawsze ubezpieczony a sakwy przepastne :)))
    Tylko co te bociany tu jeszcze robią…?

  316. Chociaż Eliza to piękne imię, nadałem Ci przezwisko “Goła Łydka”. Może być?
    PS Niedawno w rowerze pękła mi w dwóch miejscach rama, na szczęście blisko domu, służyła 12 lat wożąc grubasa. Czy Tobie szczuplakowi zdarzyło się kiedyś coś takiego?

    1. e tam, takie przezwisko nijak nie reprezentatywne. Próbuj dalej:))
      Odpukać moje rowery jakoś dają radę, niebieski lat 24 nawet wypadek bez konsekwencji przeżył, pozostałe to młodziaki:))

  317. Takie zdarzenie jak to sprzed 6-ciu lat potrafi zapaść w pamięci…
    Nie Tylko Tobie…
    Ja o tym czytałem kilka lat później, a też wciąż pamiętam…
    To jest taki punkt odniesienia, który potrafi wartość zwyczajnego dnia podnieść o szczebelek do góry…
    A nieustannego zachwytu życiem życzę z całego serca… :)))

    1. to jest totalny punkt odniesienia i moment zwrotny w moim życiu. Zwrot nastąpił w zdecydowanie korzystnym kierunku:)

      1. To zdarzenie bardzo wtedy przeżywałem. A tajemnica przyczyny pozostała i nie zostanie wyjaśniona. Wspaniałe, że twierdzisz, że podziałało na Twoje udoskonalenie, ale na czym to konkretni polega? W komentarzu do Twego tekstu o gołej łydce zadałem pytanie. Do dziś nie ma na nie odpowiedzi – jestem niepocieszony!

        1. Trammerku, wielce przepraszam ale zupełnie umknął mi komentarz do łydki i bociana, już nadrabiam, już już już:))
          O udoskonaleniu to ja nigdy nic nie pisałam, ale o ZMIANIE. Najogólniej ujmując – nie tracę czasu na bzdury. Co oznacza zarówno czynności jak i relacje:)))) Plus duży dystans do rzeczywistości:)

  318. Ale czad!!! Kolejne 25 000+
    Przewrotnie po czwartej ćwiartce (tej jeszcze niedoszłej z 2021)… setka będzie 🙂

  319. O żesz :):):):)
    Czyli jesteś w trakcie okrążania naszej planety po raz ósmy, tak gdzieś w połowie tego okrążenia :)))))
    Ze trzy lata jeszcze (z ogonkiem) i dystans do tego tam co nam w nocy świeci pokonany :)))))

  320. Jeżeli w 2021 roku chcesz być konsekwentna to musisz jakoś wyczarować te 367 dni… 🙂
    Zrobić 366 dni w roku przestępnym – wykonalne, ale niewielu rowerzystów to jest w stanie zrobić… ale jak do tego dodać, że to rok pandemiczny był – szacun przeogromny, a kapelusz zamiata po ziemi wielokrotnie… 🙂
    Teraz oczekuję informacji w dniu kiedy 1000/1000 będzie 🙂

    A plany na 2021 rok już trzeba robić – wszak to już za godzinkę z ogonkiem 🙂

  321. Eliza, na te marznięte stopy jest sposób, każdy go zna…

    Adin, dwa, tri, czetyre… ciepło Ci w stopy… :)))))

    …albo solidne ochraniacze na buty. Ja ostatnio 100+ pln zainwestowałem to i 100+ km mogę śmigać 🙂

    1. Pawełku, no sorry ale jak ja kupowałam pierwsze ocieplacze to Ty jeszcze roweru nie miałeś:))) Mam ich już teraz całą kolekcję. No niestety ten typ tak ma, żadne cudo buty, skarpety z merynosa ani żadne inne wynalazki nie działają. Mogę za to jeździć w cieniutkiej bluzie, kurtki nie potrzebuję. Stówek w mrozie też w sumie nie potrzebuję, potrzebuję stówek letnich. Już na nie czekam:))

  322. Eliza, ha ha ha 🙂
    Moim pierwszym rowerem był Pelikan. Kto go pamięta wie, że wtedy ochraniaczy na buty jeszcze nie wymyślili :)))

    1. Jednak Twoje oczekiwanie, że luty będzie wiosenny, nie sprawdza się – przynajmniej, gdy idzie o jego początek

  323. Fantastyczne!!!
    Gdybym dopiero teraz odkrył Twojego bloga to bym się złapał za głowę z wrażenia…
    No, ale ponieważ jestem Twoim fanem już co najmniej dwa Sylwestry (wirtualne rzecz jasna) to byłem na tę chwilę przygotowany 🙂
    Szacun Eliza, z jednej strony to niekiedy pewnie kosztowało jakieś wyrzeczenia, ale z drugiej strony jak się lubi jak Ty rowerkować to cóż to takiego te tysiąc dni 🙂
    Niesamowita jesteś 🙂

  324. Świetny Łoś Kampinoś :))
    Ciekawe czy jest w stanie odróżnić, który(a) rowerzyst(k)a go aktualnie obserwuje?
    Bo z wyrazu twarzy można wyczytać, że Cię rozpoznaje :))

  325. No i to rozumiem…
    Solidna wycieczka na rowerze “niedługodystansowym” robi wrażenie.
    Aż strach pomyśleć co będzie w tygodniu jak przeschnie, a wyposzczony niebieski wróci z serwisu…

    U mnie na południe od Stolicy jakoś to wszystko “suszej” wyglądało dzisiaj.
    Albo moje wybory były właściwe…

    Zanotowałem w słońcu, w zaciszu, na krótkim pit-stopie konsumpcyjnym 16 stopni Celsjusza :)))) !!!
    Pięknie dzisiaj było 🙂

  326. Ulalaaaa… No proszę bardzo… Goła łydka w środku niemal zimy? Rozpusta i naturyzm niemal :)))
    Wiedziałem, że jak się cieplej zrobi to dystanse Ci się znacznie wydłużą…
    Trochę śniegu w Kampinosie jeszcze leży jak widać…

  327. No nareszcie…
    I sochaczewski lajcik się doczekał… :)))

    A niebieski zgrzyta zębatkami… :)))

    Piękny dzień, świetne wiosenno-zimowe fotki…
    Oby do prawdziwej wiosny :)))

    1. dzień był absolutnie doskonały, setka wpaść musiała. Ty też zacnie z pogody skorzystałeś, półtorastówaś w lutym zapewne dobrze smakował:)))

  328. No to nieźle zaszalałaś. Ulubiona Twoja traska na taki wiatr, ale deszcz mocno zaskoczył…
    Szkoda trochę niebieskiego, może nie dostał za bardzo błota na napęd…
    Eh… Wiosna…

  329. Super dubelek wczoraj i dziś :)))
    Dwa piękne dni na przełomie kwartału świetnie wykorzystane :)))
    Oby szybko ciepło wróciło…

  330. Pięknie… Cieszę się, że tak ładnie sobie pojechałaś…
    W Garwolinie zrobili najprostszą rzecz z możliwych… Po prostu nie zrobili nic i zostawili pobocze starej 17-ki dla rowerzystów…
    Podziwiam, że nerwy na wodzy utrzymałaś i nie skusił Cię żaden wcześniejszy zjazd na Otwock.

    Jak ja Ci dzisiaj zazdrościłem tego śmigania z wiatrem… Mam nadzieję, że częściej będziesz gościem na południu. Jeszcze tylko jakiś wcześniejszy pociąg mogliby zaopatrzeć w przedział rowerowy…

    1. Garwolin mile zaskoczył, zwłaszcza że we wcześniejszych Rykach już pokusie się nie oparli i mimo posiada identycznej infrastruktury drogowej w postaci starej 17 (a nawet chyba szerszej) dziadowskie kostkowisko wybudowali.
      Otwock takoż wyposażony, może jednak trzeba spróbować skręcić wcześniej, może tam nie powstały te przymusowe garbulce?

  331. Aaaaaa, nie zauważyłem…
    Forma widzę jest mega zacna, 3 stówki w weekend to już letnie osiągi :)))))

    1. no dzisiaj to taka jazda prawie bez jazdy, mocno pchało a i jeszcze kilka razy z górki fajnie było:)))

  332. Trzy wpisy dzień po dniu z solidnych jazd… To oznaka, że prawdziwa wiosną coraz bliżej. Kaczeńce to potwierdzają…
    Teraz jeszcze przetrzymać kilka najbliższych dni i… czekamy na zimnej wiosny precz odejście… :)))

  333. Super wycieczka. Wiatr pd-wsch fajnie otwiera zarówno Lubelszczyznę jak i warmińsko-mazurskie.
    Podobnie jak pn-zach…
    Ale teraz trzeba na słońce uważać, mnie wczoraj popaliło solidnie…
    Opcja Pogorzel bardzo dobra. A jakbyś przeskoczyła tory to tam już jest świetna ścieżka do Otwocka, co ma znaczenie w weekendy kiedy KM-ek mniej…

  334. Bardzo piękna i inspirująca opowieść. Inspirująca do skorzystania z przetartego szlaku. Niedługo pewnie. Dystans wyśmienity, test wytrzymałościowy zdany celująco…

  335. Daleki Wschód jest dla mnie w tym roku priorytetem. Drohiczyn jest w zasięgu solidnej pętelki. Atrakcji, sądząc z opisu, jest mnóstwo. A Siedlce… omijać jak najszerzej.
    Piękna, solidna jazda 🙂

  336. bardzo polecam, może tylko w mniej słoneczny dzień bo kilka godzin jazdy ze słońcem prosto w twarz było męczące. Ale traska świetna

  337. wschód wschodem ale na zachód też warto:) Siedlce poważam za mnogość kolejowych połączeń, warto pamiętać że około 17 jest KMkowski super express, jedzie 50 min na wschodni:))

  338. No to pojechałaś… Lajcikowy trzystówaś, prawisz? Ryzykowne słowa :)))
    Pięknie przygotowany i perfekcyjnie zrealizowany plan… Super opis. No i dokrętka by plan zrealizować na 100%
    Super, super, super:)
    Szkoda tylko, że tych najdłuższych dni w roku jest tak mało… aby zdążyf ruszyć po nocy i zakończyć przed nocą…
    Czapki z góry za lajcikową wycieczkę rowerkiem… 😉

  339. Mało czasu masz na rower? Ja zawsze dziwię się, iż masz czas na cokolwiek innego niż rower…

  340. Czytam z uwagą kolejne odcinki zacnej wyprawki Na Zachód… Tak jak z uwagą i wypiekami śledziłem “żywcem” na Stravie… 🙂
    No i się odczekałem… wypominki… 🙂
    No poszło w piętki, szczególnie, że ja w sierpniu żadnej stówki nie zrobiłem (no jednego dwustówasia, niech będzie)…
    Otóż Droga Elizo, podziwiam, jak wiesz, Twoje jazdy od lat kilku już i jeżeli pozwoliłem sobie niecnie MAŁE stówki wytknąć to głównie dlatego, że przyzwyczaiłaś mnie do częstych lotów o wiele wiele dłuższych…
    No i tłumaczy mnie jeszcze jedno – słabo znam specyfikę kilkudniowych wycieczek… 🙂
    To tyle tytułem tłumaczenia się z pochyloną głowę w oczekiwaniu na zasłużoną karę… 🙂
    I do brzegu…
    Wyprawka genialna, przemyślana, a jednak z odrobiną szaleństwa i nieprzewidywalności, zwrotami akcji, odkrywaniem nowych i wspominaniem znanych sobie szlaków…
    Szacun, podziw i radocha, że to jeszcze nie ostatni odcinek… 🙂

    1. niecnie w istocie! skoro zaś skrucha za niecność została publicznie okazana wspaniałomyślnie kara zostanie zawieszona na okres próby miesiąc jeden:))

  341. No niech Panienka nie kręci tak noskiem, miła Panienko, na te nędzne 20 tysięcy z ogonkiem na koniec roku :)) Tak zapracowała na to – to ma… :))
    I niech wie, że są tacy co jeszcze bardziej skopali ten sezon i będą walczyć o połowę tego w bólach… :((
    A ostatnie stówasie w serii budzą respekt :))

  342. 7 dyszek w lutym zacnym kilometrażem jest :))
    Ale klasyczny lutowy hat-trick stówasiowy to mistrzostwo świata jest i okolicy :)))
    Piąty rok zaczęłaś jazdy dzień po dniu co jest kosmosem a wciąż potrafisz zaskoczyć, pewnie samą siebie też…
    Bo trzy stówasie pod rząd to dla Ciebie bułka z masłem…
    Ale w LUTYM :))))) ????

  343. Niezbyt przyjemnie. Byłem wczoraj tu i tam na rowerze, ale to jeszcze nie jest taka rozkosz jak wtedy, gdy jest cieplej i już zielono.

  344. czytu czytu
    czy tu czytam,
    ktoś czyta, ktoś czeka na kolejne wpisy
    tak tylko piszę, żebyś wiedziała

  345. Moje gratulacje za trasy Mławskie … pamiętasz spotkaliśmy się ze dwa tygodnie temu w drodze do Mławy. Zobacz mój dojazd do Mławy bokiem od Mdzewa .. lepsza trasa niż na ruchliwa stawa siódemka (ale potem zboczyłem w kierunku Działdowa). Jak Ty to robisz że masz tyle czasu na rower :-). Napisz coś, chętnie podtrzymam kontakt. Pozdrawiam,

    Marcin

  346. Z takim entuzjazmem, to jeszcze nie widziałem, żeby ktoś czekał na kolejny rok. Raczej wszyscy z rezygnacją stwierdzają fakt, że znów o rok starsi jesteśmy. Wszystkiego rowerowego w Nowym Roku i do zobaczenia na trasie.

    1. cześć Trammerku:) jeżdżę całkiem sporo bo codziennie wrzucam stówkę, ale to powtarzalne pętelki przez Małocice, Brzozówkę i Wiersze – uwielbiam ale pisać nie ma co, robię tylko ślad na stravie. Niemniej może już za chwileczkę już za momencik pojawi się pokarm dla bloga:) Zaglądaj!

      1. Dzięki – no to jasne, bo już się dziwiłem. Poznałem Aleksandrę, co jeździ jak TY – po kraju i po świecie, ale albo w wekendy albo w urlopy, bo pracuje. Czasem z kimś, najczęściej – sama. A jak się ma nasz Ross?

        1. U ROSSA wszystko dobrze, jeździ chociaż trochę mniej niż kiedyś – i przesyła pozdrowienia:)))