Toruń – Modlin

traskę z Torunia jechałam raz, kiedy była częścią lajcikowego trzystówasia bydgoskiego  sprzed 2 lat – i dobrze wspominam jako doskonałą opcję na huragan północno-zachodni. Czyli na dziś:)
Toruń Główny nie taki wcale główny – całkiem zgrabnie z boku położony, 1,5km i już miasto za mną zostaje.

Myk przez most

i już zjazd z górki prosto do Złotorii

i Lubicza – do wjazdu na dziesiątkę.

No tak puściutko to cały czas nie jest, ale pobocze i asfalt dobry cały czas są.
Po drodze sporo stacji, jakieś zajazdy, jest też fajny zjazd nad jezioro w Skępe.

Powrót na dziesiątkę przyniósł nieoczekiwaną zmianę krajobrazu

i na dłuższy czas obserwowanie nieba zajęło moją uwagę – aż do momentu kiedy nie było już czego obserwować…

Mokro bardziej z kałuż niż z góry, lekko tylko mnie ogonem czarne zahaczyło – chwilę się na stacji w Sierpcu przechowałam. No co ja zrobię, że najlepsze są jednak stacje na O:(((
A za Sierpcem

suchutko jakby nigdy nic.
Przetestowałam wcześniejszy niż ostatnio zjazd z dziesiątki – już w Borkowie (Kościelnym) i to był bardzo dobry ruch. Świetnie asfalty, na odcinku w okolicach Skoczkowa DZIŚ w południe wylany!

I tak przyjemnie dojeżdżam do Zawidza, skąd jedna z moich ulubionych  dróg – przez Koziebrody, Raciąż do Baboszewa prowadzi.

W Baboszewie skręt na Szymaki i tu przypominam sobie, ile to już razy obiecywałam sobie teścik gastronomicznego cudactwa co w Szymakach przy S7 stoi – Gród Mazowiecki.
Dziś nadszedł testu czas. No i co? No i bingo!

Cudactwo “z wierzchu” w czeluściach swych przerażająco ciemne oferuje zaskakująco ujutny i doinwestowany ogródek (i nie, to nie są te dwa marne stoliki przed wejściem).
Plus kartę zawierającą bogactwo zup – a co więcej to dziś już nie bardzo czytałam bo tłum walił a pora robiła się późna. Więc powiem tylko że pomidorówka była doskonała i dostałam ją w pięć minut.
Po pomidorówce piękne asfalciki nad Wkrą są jeszcze piękniejsze – zwłaszcza te świeżo wyremontowane odcinki w okolicach Królewa:)

No i tak turlam się sympatycznie aż gdzieś za Jońcem odkrywam, że zamiast na asfalciki powinnam znowu patrzeć w niebo. Wygląda pięknie

i opad też jest spektakularny. Fart totalny – ulewa łapie mnie w Borkowie gdzie przy sklepie jest kawałek wiaty – taka stróżówka przy dystrybutorach, bo tam jest też taka mikro stacja benzynowa. Korzystamy z Cellestynem z gościny i uchodzi nam na sucho:) Tyle że już robi się bardzo burzowo, za tą mega zlewą widać na radarach kolejną – cieszę się że udaje się na sucho do Modlina dobrnąć

i że na truchło zbyt długo nie trzeba czekać.
W Wawce trafiam na ślady zlewy, kałuże jak małe jeziora. 
Ale nie pada i do domu dojeżdżam na sucho:))

  • DST 225.75km
  • Czas 09:50
  • VAVG 22.96km/h

mapka ze stravy jest tutaj   

4 thoughts on “Toruń – Modlin

    1. cześć Trammerku:) jeżdżę całkiem sporo bo codziennie wrzucam stówkę, ale to powtarzalne pętelki przez Małocice, Brzozówkę i Wiersze – uwielbiam ale pisać nie ma co, robię tylko ślad na stravie. Niemniej może już za chwileczkę już za momencik pojawi się pokarm dla bloga:) Zaglądaj!

      1. Dzięki – no to jasne, bo już się dziwiłem. Poznałem Aleksandrę, co jeździ jak TY – po kraju i po świecie, ale albo w wekendy albo w urlopy, bo pracuje. Czasem z kimś, najczęściej – sama. A jak się ma nasz Ross?

        1. U ROSSA wszystko dobrze, jeździ chociaż trochę mniej niż kiedyś – i przesyła pozdrowienia:)))

Leave a Reply to Trammer Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *