2000 dni rowerowej codzienności!

I oto nadszedł (a właściwie nadjechał) dwutysięczny z rzędu dzień z rowerową jazdą.
Co – jak już pisałam przy okazji dnia numer 1000 – nie było celem moim ani postanowieniem żeby tak codziennie jeździć, jakoś tak złapałam ciąg kilkunastu dni więc pomyślałam, że warto sprawdzić czy dałoby się przejechać codziennie miesiąc. Potem – hmmm – dwa. A potem przyszło lato i codzienna jazda była samą frajdą. Więc? Może rok? 
No i tak już lat pięć i pół:))) I ciągle mnie to bawi, bo nie jeździłabym gdyby nie. Chociaż przyznaję, gdzieś tak w okolicy dnia 1900 zaczęło mi zależeć żeby do magic 2000 dotrwać. 
I cieszy mnie, że się udało – więc w nagrodę dla siebie wymyśliłam sobie extra traskę na ten dzień.
Chyba specjalnie dla mnie w prezencie od losu całonocna ulewa odpełzła kwadrans przed tym jak musiałam wyruszyć, żeby na wybrany pociąg zdążyć. ICek bydgoski, który tak udatnie zawiózł mnie ostatnio do Skierniewic dziś zapewnił podwózkę do Włocławka. 
A Włocławek

wymyśliłam jako wydłużenie traski z Sierpca, którą tak bardzo lubię ale która na lato jest trochę przykrótka. No i po ostatniej wyprawce po Torunia, która była w tym celu wymyślona wcześniej, ale nie bardzo się sprawdziła w tej roli, bo “dziesiątka” w tygodniu trochę mnie jednak zmęczyła. Za to opcja z Włocławka okazała się genialna:)))
Na początek mały test: google vs mapy.cz.
Gugel do Szpetala poprowadził tędy………..

(mapy.cz proponowały objazd:))) – ale nie skorzystałam, bo byłam mądrzejsza:))
Przez ryte błota szczęśliwie udało się po kilkuset metrach przedrzeć a podjazd do Szpetala już na bogato:)

Za Szpetalem kilka kilometrów całkiem pustą wojewódzką (562 do Płocka) i już skręt w lewo w totalne opłotki. Rewelacja.

Absolutnie genialne boczne dróżki z dobrym albo bardzo dobrym asfaltem. Zielono, pusto, cicho. I tak aż do Suradówka, gdzie mapy.cz zaplanowały kolejny skręt.
UUUUUPPPPSSSSS.

Co za rozczarowanie. Mapy.cz niestety też wyprowadzają w buraki. Ten szutrowy “skrót” miał niestety prawie 10km i dobrze, że była opcja, żeby go objechać i to w dodatku po asfalcie gładkim

chociaż bardzo naokoło.
(to kolejna wojewódzka do Płocka, tym razem 559, pusta absolutnie, co nie przeszkodziło wydać nieco kasy na kilka kilometrów nikomu niepotrzebnej ścieżki).

W Jasieniu odbijam na Tłuchowo a lokalne języki namawiają do jazdy do Sierpca wojewódzką 541 przez Mochowo. Postanawiam jednak zaryzykować drogę przez Ligowo

Śniechy i Żochowo

Komentarz chyba niepotrzebny:))))
Za Sierpcem pełnych frajdy 50km do Baboszewa

(chociaż wiatr trochę się niestety zbiesił i z boku drań mocno podwiewał).
W Szymakach postanawiam sprawdzić czy Gród Mazowiecki stanie po raz kolejny na wysokości kulinarnego zadania. I powiem Wam, że jak nigdy – a przynajmniej niezwykle rzadko – robię zdjęcia jedzenia, to tym razem nie mogę go NIE zrobić.

Jak wygląda tak smakowało. Absolutnie i bezdyskusyjnie najlepsze pierogi z jagodami jakie jadłam ever (dolewka śmietanki gratis:)))
Za Szymakami to już prawie jak w domu,

już prawie wszystkie dziurawce zlikwidowane, tylko 2 km za Królewem słabego zostało.
Beznadziejność odkryłam natomiast nieoczekiwanie w Bronisławce, co za kretyn wymyślił ścieżkę na tym bezludziu??????

Naprodukowali już kostkowych potworków z każdej strony Pomiechówka, ale tu?
Widać kasy mają dużo.
Traskę dopracuję na odcinku Wielgie-Tłuchowo żeby już naokoło nie jeździć i będzie genialna dwusetka (jeśli oczywiście bydgoszczaka w kolejnych rozkładach nie zlikwidują…)

  • DST 222.99km
  • Czas 10:00
  • VAVG 22.30km/h

mapka ze stravy jest tutaj 

3 thoughts on “2000 dni rowerowej codzienności!

Leave a Reply to EL Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *