marszobiegi

czuję się jak emeryt. Nie nie, nie jak dziarski staruszek. Jak rozwleczony, rozkanapowiony emeryt na świątecznym spacerku. Mój trucht jest żałosny. Tempo żółwie, krok słonia, dystans ślimaka na kacu. Ale próbuję!!!

11 thoughts on “marszobiegi

  1. Pamiętaj, że jesteś po kilkutygodniowym bezruchu (leniwych spacerków nie liczę, bo ich znaczenie dla kondycji jest znikome:). Niedługo 10 km będzie dla Ciebie lajtowym dystansem 🙂

    1. nie jestem w tym względzie aż taką optymistką, ale się staram. Dziś też człapałam:) moje miarowe żółwie tempo zostało zaburzone przez nieoczekiwane powitanie “witamy nową BIEGACZKĘ”. Niewygórowane standardy w tym lesie młocińskim widać mają:))

  2. Nie liczy się tempo, liczą się chęci 🙂
    ja już dziś jednak – wykorzystując chwilową przerwę w opadach – wróciłem na rower 😉

    1. dedykacja na poprawę humoru dla zawieszonego w czynnościach rowerowych rekonwalescenta? trochę mniej zazdrość zżera…:))

  3. pamiętaj, każdy dzień przybliża Cię do powrotu na rower 🙂
    dla pocieszenia, ja teraz też co najmniej 10 dni nie będę jeździł, bo jadę na narty 😉
    masz już jakiś przybliżony termin powrotu na rower?

    1. akurat dziś myślałam, że pewnie się do tradycyjnego wyjazdu szykujesz:) fajnej pogody i dobrej formy Ci zatem życzę – jakie rejony tym razem? mój rower ciągle pozostaje wielkim znakiem zapytania bo trudno jeździć z wyłączoną prawą ręką. A rzeczona ręka włączyć się nie chce…

  4. Tradycyjnie – Tatry 🙂 śniegu na razie mało, ale dziś cały dzień intensywnie sypało.
    Życzę Ci zatem szybkiego włączenia ręki prawej – bo rozumiem, że chęci do jazdy po tak długiej przerwie Ci nie brakuje. 🙂

    1. przy temperaturze poniżej zera chęć trochę traci na intensywności:) duuużo śniegu i narciarskiej frajdy życzę!

Leave a Reply to tomski Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *