mazurska trzydniówka cz.1

jak zawsze we wrześniu (a konkretnie PO US Open), kiedy pustoszeją letniska (i pociągi) ale słońce grzeje jeszcze mocno zaczyna się mój ulubiony wyjazdowy czas. Nie zawsze pogoda dopisuje na tyle, żeby coś na dłużej wymyślić, ale tkwię w blokach startowych w pełnej gotowości, żeby ruszyć. Więc jak tylko wróże orzekli, że środa z czwartkiem mają być piękne dorzucam nie taki znów udany pogodowo wtorek i odpalam trzydniówkę.
Tiaaaa, dziś to słoneczka nie za wiele było, ale trasa – marzenie. No może oprócz eksperymentów z enduro:)))
Znalazłszy bowiem w roku ubiegłym przeprawę do Krasnego prima sort ze Świerczy przez Przewodowo, Czarnostów i Karniewo miast sprawdzonym duktem ruszyć – podkusiło mnie za opcją jeszcze lepszą powęszyć. Z Gołotczyzny boczkami do Krasnego dotrzeć.
Że z Gołotczyzny do Nasierowa asfalt jest to pamiętałam z zamierzchłych czasów wyprawy do Opinogóry z 10 lat temu. 

Ale już Chruściele i Nieradowo stanowiły do dziś terra incognita – i po co było to zmieniać??? Piachy mazowieckie kilkukrotnie mnie wessały i chociaż ostatecznie  udało mi się przedrzeć, to trasa słaba, wiochami mało urokliwymi prowadząca i w wietrzny i niespecjalnie gorący dzień

dała mi popalić. Dojazd do Krasnego 

powitałam z dużym zadowoleniem. Tu skończyły się dzisiejsze eksperymenty. Dalej już znana, piękna, za rzadko odwiedzana trasa. Płoniawy, Krasnosielc…

i wyczekiwany przejazd do drogi na Baranowo. Zamiast na Chorzele skręcam w wyczajony rok temu skrócik 200m dalej – w drogę przez Raki.

Asfalt do Baranowa uwielbiam. Żeby jeszcze co chwila nie padało…

Ulubione miejsce odpoczynkowe czyli orlenek w Kadzidle niestety zalewa gęsta mżawa i z siedzenia na fajnych ławeczkach nici. Czekolada na stojąco. I na szybko. Ziiiimno:(((
Skręt na Łyse to dla mnie taki symboliczny wjazd do puszczy piskiej, chociaż po prawdzie jaka nazwa taki krajobraz a las to dopiero w miejscowości Zalas się zaczyna:)))

Zalas zresztą dziś wita mnie niezbyt życzliwie, budową ronda i wielką górą piachu. Z wąskim przesmykiem przejścia wydartym przez rowerzystów. Dziękuję wam, dobrzy ludzie:)))
W Łysym też się coś się jednak w krajobrazie zmienia. Zanika jakby wszechobecna burość!

Ooo. Niestety. Burość wraca. Mijam Karpę, gdzie zaczyna się już przepiękny stary las (z przepięknym nowiutkim asfaltem) a szarość spowija wszystko. 

Mimo niepotrzebnego porannego błądzenia mam spory zapas czasowy więc zwalniam i  delektuję się jazdą. Zawsze tu zwalniam, ostatnie 20 leśnych kilometrów to czas totalnego relaksu (no chyba, że właśnie zapad zmrok i nocne zwierzaki powoli zaczynają się przeciągać…:)).

I nagle, kiedy jestem już nad jeziorem Brzozolasek cichnie huragan, który cały dzień dawał mi w kość a niebo zupełnie się przeciera.

Wieczór jest magiczny. Razem z tuzinem kaczek obserwuję świetlny spektakl do ostatniej minuty powoli zamarzając na kość. Zamiast kolacji – sauna. Smakuje wybornie:))

mapy dokładnej trasy dzisiejszej nie załączam, bo początku nie polecam. Tutaj jest mapa lepszego wariantu przez Zieloną, ale najlepsza opcja początku trasy i dojazdu do Krasnego to chyba ze Świerczy przez Strzegocin, Gąsiorowo, Przewodowo, Czarnostów i Karniewo.

  • DST 163.00km
  • Teren 1.20km
  • Czas 07:59
  • VAVG 20.42km/h

2 thoughts on “mazurska trzydniówka cz.1

  1. Pagóry już nieco poznałem dzięki Twoim blogowym pięknym i sugestywnym opisom. Dzień co prawda coraz krótszy, ale w tym roku i Puszczę Piską przez Ciebie będę chyba musiał odwiedzić 🙂 Może to będzie impuls do dwudniowej eskapady? Kto wie…
    Z niecierpliwoscią czekam na kontynuację tej wyprawy 🙂

    1. pojedziesz – nie pożałujesz. Obejrzyj tylko zdjęcia w folderze “lasy i jeziora” a jestem pewna, że zechcesz to sam w realu zobaczyć:))

Leave a Reply to EL Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *