Kraina Pagórów 2014

przyznać należy wróżom, że dzisiejszą pogodę zgadli idealnie. Miała być noc mrozowata? – była. Jak tylko świt mroki nocne rozproszył ukazały się oszronione polne połacie. To nie jest mój ulubiony widok, nawet z perspektywy nagrzanego samochodu. Na mróz na termometrze się nie załapałam, ale na marne plus jeden jak najbardziej tak. Tomaszkowo przywitało mnie stopniami TRZEMA, ale słońce było od rana tak piękne, że o powodzenie wyprawy nie martwiłam się ani przez moment. Tyle, że zwłoka w wyjeździe wystąpiła, ruszyłam późno jak na siebie bo o 10, no ale wtedy było już stopni 11:) Przez cały dzień na niebie nie pojawiła się ani jedna chmurka, błękit, błękit, błękit. Co mam nadzieję będzie widać na zdjęciach… kiedyś, bo niestety kabelek na wyjazd nie załapał się:(
Nie mam jednak złudzeń, że to październikowe lato przejdzie w letni listopad, zatem dzisiejsza trasa została zaplanowana pod kątem budzenia apetytu na następny sezon i szukania nowych atrakcji, tak żeby niedosyt rowerowy pozostał i dał gotowy plan na wiosenne rozpoczęcie. Zadanie nie było łatwe, bo jak patrzę na mapę to wydaje mi się, że byłam już wszędzie, a jednak! Udało się znaleźć nieodkryty kawałek, co więcej daje on oczekiwane wiosenne perspektywy:) A od początku było tak:
Tomaszkowo-i od razu pierwsza eksploracja czyli przejazd do Bartąga na wprost szutrem (szutr ma tylko 1,3km i można zaryzykować, chociaż tara jest okrutna). Liczyłam, że ten skrót od stacji Bartąg kiedyś mi się przyda, ale odkryłam, że stacyjny komitet powitalny w postaci 4 kundli zadomowił się tam na dobre, więc chyba jednak nieeee:( Z Bartąga klasyka do Nowych Ramuków i Pasymia, z Pasymia skręt na Jedwabno i jakże oczekiwane w tych rejonach kulinarne odkrycie – Karczma Jagienka. Którą mijałam już kilkakrotnie i wreszcie udało mi się pamiętać, że tam jest i że trzeba koniecznie zajrzeć. WARTO! Pierogi z jagodami!! Czynne cały rok, duży wybór ryb, klasyczna domowa kuchnia. Jedwabno 10km w stronę Olsztynka – znana świetna traska, tędy mogłabym jeździć codziennie  i  skręt na Napiwodę. No i wreszcie NOWE. Po 13km SKRĘT NA RĄCZKI. Co za pomysł przefajny. Puściutka trasa przez las prowadzi do Łyny, w samo serce Królestwa Kłobuków. Które tak musiały być zdumione moim nagłym pojawieniem się, że psoty żadnej złośliwej wymyślić nie zdołały. Z Łyny są fajnie wyglądające asfalty do Nidzicy i do Witramowa – ten kierunek reklamuje się jako “rezerwat źródeł rzeki Łyny”, może być ładnie. Na pewno warto zapamiętać alternatywną drogę do Nidzicy, przez Napiwodę już mi się znudziło bo ile można. Po 13km (znowu!) dojeżdża się do Frąknowa gdzie już “siódemką” dawną czyli autostradą rowerową lajcikowe 20km do Olsztynka. Po drodze 3km przed Frąknowem jest Dobrzyń i wygodnie zlokalizowana stacja, w razie potrzeby można stąd łapać czerwone truchło Nidzica-Działdowo albo Olsztynek-Olsztyn. Czerwonego truchła odmówić sobie trudno, mój plan przewidywał złowienie go w Olsztynku i podjechanie 2 stacje do Stawigudy i został zrealizowany. Stacja w Stawigudzie też jest położona wygodnie tuż przy drodze 51 (1,5km) do Olsztyna i jest to dla mnie zdecydowanie lepszy patent niż Bartąg, który jest in the middle of nowhere. Po 13km (co chyba nie jest zaskoczeniem:)) wraz z zapadającym zmrokiem zameldowałam się nad jeziorem Wulpińskim w ostatnim momencie, żeby jeszcze krwistą słoneczną poświatę w tafli gładkiej jak szkło obejrzeć

  • DST 125.50km
  • Teren 1.30km
  • Czas 05:58
  • VAVG 21.03km/h

do tej wycieczki jest mapa

4 thoughts on “Kraina Pagórów 2014

    1. nie załamuj mnie. Właśnie negocjuję, żeby podgrzali trochę basen bo woda ma 28 stopni i jest mi zdecydowanie za ziiiiimnoooo

Leave a Reply to tomski Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *