bardzo na tę trasę miałam dziś ochotę, dawno już nie jechałam w stronę Ojrzenia a i dystans mi się już nieco dłuższy marzył. Zimno co prawda rano było, ale zachęcające słoneczko skutecznie mnie znęciło. Podpuchy nie było, świeciło rzetelnie aż do południa, zatem już w Modlinie zaczęłam zrzucać kolejne warstwy:) U Lisa wystąpiłam już w outficie wiosennym a i Lis się wiosennie przysposabia – nowa karta, nowe smaki… no ale na pierogi z malinami przyjdzie jeszcze ździebko zaczekać. W Nowym Mieście niestety było zdecydowanie mniej życzliwie, słońce zanikło za to nieobecny niemal wcześniej wiaterek postanowił nadrobić zaległości. Ale ja już byłam w fazie i nie było opcji, żeby Żoch z Mieszkami dziś nie złowić. A i średnia pięknie wzrosła przez dzikiego znowu kundla który wypadł na mnie nagle gdzieś z miedzy przyczajony. Zazdroszczę Morsowi braku doświadczeń z atakującymi potworami, na mnie cholera każdy chętnie kieł wyszczerzy. Ten był wielki i wystraszył mnie na maksa. Co spowodowało, że zanim w panice znalazłam gaz ogłuszyłam go skutecznie krzykiem… Gardło do tej pory mnie boli ale łydka ocalała:)
- DST 136.18km
- Czas 06:27
- VAVG 21.11km/h
do tej wycieczki jest mapa
PS rewelacyjny mecz półfinałowy Agnieszki z Cornet w Katowicach. Pomijając pierwszy set fantastyczna gra z obu stron, niesamowita walka i świetne zagrania obronne
Ojej, jak tu się o mnie pamięta. 🙂
No nie do końca są mi ichnie ataki obce, ale drobnicą się zupełnie nie przejmuję, chyba że atakują na poważnie, no to czasami kopniaka trzeba sprzedać, niestety. A duży kaliber zaatakował/postraszył mnie jeden raz w życiu, więc traumy jeszcze nie mam. 😉
Gdzieś czytałem teorię, że kobiecego głosu psy się nie boją, ale nie wiem, czy i na ile to prawda.
głosu może nie, ale pisku jak najbardziej:)