Szepietowo

W końcówce sierpnia zapanowała pogodowa nędza. Ledwo udało się sochaczewski lajcik na licznik wrzucić, poza tym nic dłuższego – wichury, ulewy, chłody. Nagle na dziś wróże zapowiedzieli słońce. Co postanowiłam bezwzględnie wykorzystać.
Traska śladem białostockim nęciła mnie już czas jakiś, ciekawość była zeksplorować tereny poniżej Wysokiego Mazowieckiego – na linii Czyżew-Szepietowo-Łapy, co akurat wygodnie z przebiegiem linii kolejowej się pokrywa. Plan był, żeby ICkiem z Szepietowa bądź Łap powrócić. 
Dzień już znacząco krótszy, godzina 6.30 to pora jazdy “bladym świtem”. Ale ładny był to świt:))

Trochę tylko zimny. Podjeżdżam KMką do Urli, najchłodniejsze chwile spędzając w pociągu. Wysiadam przed 8, słońce już nieźle grzeje i ulegam pokusie zjedzenia śniadanka na słonecznym tarasie pałacu w Łochowie. Znowu:)))

Takie śniadanko to doskonała inwestycja. Głodu nie czuję do wieczora:)))
Z Łochowa jadę odkrytym w tym roku objazdem prosto do Brzuzy – miasto omijam, zaraz za pałacowym kompleksem wpadając w ciąg pięknych leśno-polnych asfalcików. I tak aż do mostu na Bugu przed Małkinią.

(jedynie Prostyń jeszcze trochę garbaty, ale krótko).
Z Małkinii jadę drogą Niemiry-Zaręby Kościelne (bardzo przyjemne boczne dróżki), gdzie wpadam na rewelacyjny nowiutki asfalt do Czyżewa.

Pamiętam ten odcinek z rajdu białostockiego. Jazda tędy wybitnie cieszy:))
Za rondem w Czyżewie odkrywam przegapiony wcześniej Lotos przy drodze do Ciechanowca (skręt w prawo z drogi na Wysokie Mazowieckie). Nie jest to kawa z orlenka, ale ujdzie. Zwłaszcza, że jest przy Lotosie bardzo przyjemny skwerek, a w takich okolicznościach smak od razu się poprawia. No a Lotos i tak zaraz zostanie orlenem, więc może i ekspresu lepszego się dorobi. A skwerek zostanie:))

Wracam na drogę do Wysokiego, z której zaraz skręcam na nowe dla mnie asfalty wiodące przez ciąg Dąbrów różnych (Dąbrowa-Kaski, Dąbrowa Coś Tam, Dąbrowa Coś Tam Jeszcze Innego). Asfalty rzeczone nowe nie są, ale jazda przyjemna, ruch mały. I tak – trochę naokoło – dociągam do Szepietowa (FYI kolejny Lotos jest tuż przy kolejowej stacji).

Czasu mam sporo (nawet nie przypuszczam, jak dużo), ale żeby dojechać do Łap nie wystarczy. Ciepełko, słoneczko – siedzę sobie przyjemnie. Nadchodzi godzina przyjazdu pociągu, już jest zapowiadany, już światełka coraz bliżej widać… No i nagle stop, utknął, nie jedzie. Tuż przed Szepietowem… uderzył w ciągnik. No co za pech jakiś dramatyczny z tymi pociągami. Na stacji totalna konsternacja, nikt  nic nie wie, opóźnienie jest ogłoszone godzinne, co nic nie oznacza gdyż “może ulec zmianie”. Tymczasem nie jest już tak ciepło i przyjemnie, buuuu. Przyjeżdża ICek z Wawy, też dalej nie jedzie, tkwi dobry kwadrans na stacji ale w końcu rusza. Wypadek podobno nie jest groźny, jest szansa że w ciągu godziny pociąg przyjedzie. Przyjeżdża po 70 minutach, fajnie że jest i fajnie że jest w nim ciepło. To nie ICek ale zrewitalizowane truchło TLKowskie, są wieszaki na rowery i cieszę się, że nie muszę zając miejscówki stojącej (jak to klasyka jazdy w TLK z rowerem nakazuje) koło kibla (BTW – w kiblu urwana klamka OD WEWNĄTRZ, jadąc TLK nigdy nie traćcie czujności). No i tak epopeja dobiegła końca, jeszcze tylko  piętnastka przez zasypiające miasto. I już:)))

  • DST 142.13km
  • Czas 06:54
  • VAVG 20.60km/h

mapka ze stravy jest tutaj   

2 thoughts on “Szepietowo

  1. Kierunek białostocki coraz bardziej kusi dzięki Twoim opowieściom 🙂 Asfalty dobrze wyglądają. No i linia kolejowa w rezerwie.

    Wszystkie kierunki objeżdżasz tylko południowy wschód po macoszemu…

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *