dobra regeneracja, znakomite śniadanie i już jest gotowość jeszcze kilka pagórowych kilometrów na licznik wrzucić:))
Pierwszy raz w tym roku zrobię sobie przyjemność jazdy przez Łuktę a potem najpiękniejszą drogą Krainy Pagórów – rewelacyjnym asfalcikiem Łukta-Podlejki.
Lało całą noc a i rano jeszcze trochę pokropiło. Kilka chwil pod liściastym drzewkiem trzeba było przeczekać. Chwila bezczynnego trwania trudna była, bo w sakwach już nęciło pozyskane chwilę wcześniej kruche z rabarbarem z niezawodnej cukierni w Łukcie. Celowałam w godzinę 10 licząc że złapię jakiś przysmak zaraz po otwarciu i przebiegłe to było podejście. Bo ledwie gorąca blacha się z pieca wysunęła już mimo poniedziałku kolej się w mig ustawiła. No i pachnie teraz oj jak kusi ale deszcz szczęśliwie padał krótko i łup udało się dalej powieźć. Przydał się na koniec dnia:)))
Po rewelacyjnej drodze worlińskiej przyszedł czas pokuty. Odcinek Podlejki – Olsztynek remontu ciągle się nie doczekał:(((
Niemniej i tak jest tam pięknie, a bliżej Olsztynka nawierzchnia nieco się polepsza.
No a za Olsztynkiem – wiadomo – skok na serwisówki i jeszcze trochę fajnego śmiganka.
Z Napierek skręciłam do Iłowa – nie jechałam tędy jeszcze w tym roku a fajny jest to kawałek. A z Iłowa jeszcze dyszka przez hopki do Mławy, skąd ICka olsztyńskiego złapałam. Łapanie nie było trudne, bo spóźnił się ponad pół godziny. Tego czekania kruche z rabarbarem już nie przetrwało…
Niebywale poszczęściło mi się z wiatrem na tej wyprawce. Wczoraj z wiatrem południowym w plecy, dziś z północnym – też w plecy. Z deszczem też się udało – już blisko Mławy chmura straszyła czarna ale gdzieś bokiem sobie poszła. Nad Wawą też ostra burza straszyła, ale w moje rejony nie dotarła.
- DST 128.47km
- Czas 06:07
- VAVG 21.00km/h
mapka ze stravy jest tutaj