mam pulę rowerowych marzeń, pulę o nazwie “MAGIC”, z której raz na czas jakiś wyciągam los spełnienia:) W 2019 doświadczyłam pełnego magii przejazdu przez Puszczę Piską w zapadającym zmierzchu i w całkowitym mroku (13.10.2019). Równie mocno chciałam posłuchać Puszczy o świcie. Od dziś wiem już, jak to jest:)))
Dzięki życzliwości Wszystkorozumiejących Pań z Jabłoniowej recepcji (a najbardziej Pani Elizy:)))) dostaję “lunch box”, który dla mnie będzie pudełkiem bardzo wczesnego śniadania. O godzinie 4 jest już całkiem widno, ale słońce czeka aż zjem i ruszę w Puszczę.
Pogoda jest doskonała, 16 stopni i zupełnie bezwietrznie. Chłonę tę wyczekaną magię.
Po 20km las się kończy, ale doskonałe asfalty zostają. Kundle niestety już nie śpią i dość gwałtownie wracam do rzeczywistości. Małe dranie.
Testuję dziś odcinek drogi 647 od Zalasu (rondo) do Myszyńca. Początek bardzo nieciekawy ale po 5km 647 łączy się ze znaną mi z wczoraj 645 (która biegnie tu aż od Łomży, przez Nowogród i Łyse) i stan asfaltu z marnego przechodzi w absolutnie wyśmienity.
W Myszyńcu jest orlenek, co skłania mnie do podjęcia poszukiwań “czegoś” do kawy. Odkrycie przechodzi moje najśmielsze oczekiwania. Trafiam (koło kościoła – nie możecie go nie zobaczyć) otwartą już od godziny 7 cukiernię, pachnącą równie magicznie jak o świcie las:))) Właśnie wjeżdża taca gorących pączków… Powiem Wam, że to najlepsze pączki jakie jadłam w życiu. Wypchane po brzegi konfiturą z czarnych porzeczek… MNIAM.
Równie pyszny jest ciąg dalszy dzisiejszej trasy. Po remontach z ubiegłych lat okolice Wielbarka stały się rowerowo nader atrakcyjne. Z Myszyńca jadę przez Księży Las, kilka początkowych kilometrów słabawe, ale później droga łączy się z tą, która biegnie od Rozogów i nawierzchnia robi się świetna.
I jeszcze:))
a po przejechaniu przez Wielbark kolejna porcja przyjemności:))
W Jedwabnie szybka kawka (na orlenku:)), trochę zaczynam odczuwać narastający upał + pobudkę o 3.30. Z Jedwabnego 13km krajową 58, ze świetnym asfaltem , umiarkowanym ruchem ale niestety bez pobocza.
Dziś ruch nieco większy, niż zapamiętałam to z wielokrotnych wcześniejszych przejazdów, ale prawdziwy tłok zaczął się nieoczekiwanie po skręcie w 598. Lubię tę trasę jest trochę podjazdów, początek świetny asfaltowo, bliżej Olsztyna nieco gorzej.
Planowałam na dziś dwusetkę ze skrętem i “cofką” wcześniej w stronę Nidzicy, przez Napiwodę i Łynę do serwisówek i serwisówkami przez Olsztynek do Olsztyna. Ale żar z nieba leje się tak dramatyczny, że koryguję ten plan na rzecz trasy krótszej i bardziej ocienionej, stąd wybór 598. Z tradycyjnego wjazdu do Olsztyna przez Kudypy rezygnować nie chcę, skręcam więc na rondzie w Bartągu na Bartążek i Ruś, gdzie przypomina mi się możliwość przetestowania jazdy do Tomaszkowa “na wprost”, koło stacji kolejowej w Bartągu, tam gdzie już się kiedyś przez szutry i pola przedzierałam. Teraz ponoć jest zmiana, po budowie dwupasmówki rzekomo na szutrze występuje asfalt… Czas sprawdzić.
Początek dramatyczny. Stary asfalt pełen dziur. Ale obok ujawnia się nowiutki chodnik. Adaptuję go na rowerową ścieżkę. I jak już myślę, że nie jest najgorzej – pojawia się TO.
Brukowana stromizna z piachem z boczku. W towarzystwie lejącego się strumienia żaru z nieba wpycham niebieskiego (nie pomaga). Umieram. Ale za górką JEST. Pas nowiutkiego asfaltu prosto do Tomaszkowa. Uciekam czym prędzej w zacienione dróżki Naterek i Kudyp. Chwil kilka i już Olsztyn, i tylko niepotrzebnie jak zawsze od razu skręcam nad Ukiel, gdzie tłum jest tak dziki że jakikolwiek przejazd jest niemożliwy. Ale mam ja swoje sekretne miejsca. Tup tup tup. Jak fajnie:))))
- DST 184.44km
- Czas 08:54
- VAVG 20.72km/h
mapka ze stravy jest tutaj
W Jabłoniu do wojny władali Zamoyscy, są ślady?
czy to na pewno to samo miejsce? Bo tam gdzie byłam, to jest chyba TA Jabłoń? i śladów magnackich tam nie widać, no ale wiesz że ja w przeciwieństwie do Ciebie węszę po krzaczorach:))))