oszukani przez wróży obietnicą rychłego ustania opadu, który rzeczywiście (po ulewnym poranku) w okolicach 10 zaczął tracić impet wybraliśmy się z grubaskiem na lajcikową w założeniu pętelkę przez KPN. Grubasek błotko lubi, co mu będę żałować – zwłaszcza że na pogodę mimo deszczu narzekać nie można, wiatr mały, plus osiem na termometrze.
Wywabiwszy nas w okolice Truskawia warunki deszczowe proponując nie najgorsze przy wjeździe do KPNu los zesłał długotrwały opad ulewny, co pozwoliło przeprowadzić wiarygodny test stopnia nieprzemakalności zastosowanej odzieży. Z wyniku bardzo jestem zadowolona, przede wszystkim kurteczka (including kaptur) wodny napór wytrzymała doskonale, kropla wilgoci do wewnątrz nie przeszła a i zawilgocenie “od środka” nie wystąpiło. Super. Rękawiczki nieźle się trzymały, pod koniec już złapały wilgoć ale i tak jestem pełna uznania bo chwilami lało konkretnie. Buty kupione na mróz w warunkach poniżej zera nie sprawdzają się wcale ale wodoodporność mają wysoką – coś tam po sznurówkach wpuściły pod koniec wycieczki. Punkt najsłabszy to oczywiście spodnie, “wystarczyły” na niecałą godzinę ale za to “oddychały” nie najgorzej – tu oczekiwania miałam niewielkie więc przezornie wzięłam drugą parę i kawusię na BP wypiłam na sucho:)))
- DST 52.99km
- Teren 3.60km
- Czas 02:46
- VAVG 19.15km/h
Jak na pierwszy dzień zimy – całkiem zacna wycieczka:)))
Eliza, rozwalasz system 🙂 Znaczy się rozwaliłaś go już dawno, ale trwasz konsekwentnie 🙂 Po raz kolejny SZACUN. Tym razem za walkę z żywiołami 🙂 🙂 🙂
Ano. Zawziętości nigdy mi nie brakowało:))) Dziś nędzorek i to nędzny, lało, lało, lało… i nawet 30 nie wpadło. Ale COŚ wpadło:)))
To choć dziś jestem ciut lepszy 🙂 Wiadomej kurteczce deszczyk niestraszny 🙂 I muszę potwierdzić Twoje spostrzeżenia: spodnie bywają najsłabszym ogniwem… 🙂