każdy rowerowy sezon ma swoje hity. Przebojem wiosny 2017 jest wielokrotnie już zachwalany kierunek Sochaczew, a po odkryciu nowej nawierzchni – droga 575 przez Śladów. Tworzeniu listy przebojów pomagają oczywiście uwarunkowania wietrzne, a te jeździe wschód-zachód (bądź odwrotnie) wybitnie ostatnio sprzyjają. Dziś do kierunku wschodniego pojawiła się lekka składowa północna, co zachęciło mnie do wyprawy dalszej, zahaczającej o uckie. A konkretnie o Łowicz.
Słońce wstaje 4.20. O 5 kiedy wstaję ja jest środek pięknego dnia
tempo mam niezłe bo wiatr sprzyja a i temperatura przyspieszone ruchy wymusza
o 6 było tylko osiem… Ale przy tak mocnym słońcu temperatura odczuwalna jest znacznie wyższa i wcale nie marznę. Jazda tak wcześnie rano jest prawdziwą przyjemnością, zawsze mi się wydaje że powietrze pachnie… obietnicą wielu rowerowych przygód. Miłych przygód:))
Przez Czosnów (gdzie tym razem nie czeka na mnie zając) i Dębinę dojeżdżam do Kazunia i drogi 575. Tu odpływam, jest taka cisza i spokój. Tuż przed Śladowem jest miejsce moich stałych popasów
siedzę przy samej drodze, raz na 5 minut jedzie jakieś auto – z daleka słychać w tej ciszy jak nadjeżdża:)
w Śladowie skręcam w 705 i przez piękny las
jadę do Brochowa. Tu ruch jest nieco większy ale i tak dobrze słyszę, że coś sapie, ryczy, gwiżdże po czym wyłania się…
osławiona sochaczewska wąskotorówka, sfotografowana ostatnio na stacyjce w Tułowicach. Migają twarze znudzonych wycieczkowiczów. Nic dziwnego, kolejka tempo ma wolniejsze niż ja jadąc pod wiatr:))
Na wysokości skrętu do Brochowa (w prawo) skręcam w lewo i cofam się kilka kilometrów, żeby przez Mokas urokliwymi asfalcikami dojechać do Żelazowej Woli. Jeszcze 2-3km 580 w stronę Wawy i skręt w prawo (na Szczytno:)). Po dziurawcach i garbach ani śladu, jest nowy asfalt i nowy mostek na Utracie. Jest i pocztówkowy widoczek
dojeżdżam do Piasecznicy i tu wreszcie zaczyn się NOWE. Za Mikołajowem jedyny tego dnia kawałek kiepskiego asfaltu (3km). Z daleka wygląda bardzo ładnie
ale trzeba uważnie przepełznąć – ryte dziury słabo widoczne w światłocieniu.
Znienacka pojawia się skrzyżowanie z sygnalizacją świetlną – prosto do Szymanowa, w prawo na Bolimów. Skręcam, przecinam 50, po 15km Bolimów a po kolejnych 7 Nieborów
w Nieborowie już raz byłam – to tędy przecież przebiegała trasa mojej pierwszej (i jedynej niestety jak dotąd) TRZYSETKI. Bardzo się pozmieniało, restauracyjki, kafejki a nawet gigantyczny – no wprost PRZEOGROMNY- zajazd. Jedno pozostało constans – z rowerem na teren parku nie wejdziesz.
Z Nieborowa do Łowicza jest niecałe 10km, dworzec nader przyjaźnie ulokowany przy samym wjeździe do miasta
okolice dworca rozryte totalnie, na płocie wiszą przechwałki o rozpoczęciu budowy przejścia podziemnego na perony. Czy to oznacza koniec siłowni plenerowej w cenie biletu? Będą windy?
Wśród kilku nowoczesnych składów ŁKA pojawia się nagle
czerwone truchło. Jakby w cudowny sposób przeniesione przez Behemota (a może nawet samego Wolanda?) z olsztyńskiego…
do tej wycieczki jest mapa – do dystansu trzeba doliczyć powrót od pociągu. Tym razem wysiadłam w Ożarowie i pojechałam naokoło przez Babice zaliczając lody u Czubaka i wygraną w ping-ponga:))
- DST 163.50km
- Czas 07:15
- VAVG 22.55km/h