O ósmej słońce świeci już całkiem mocno a termometr dwadzieścia stopni pokazuje. Wiatr z zachodu. Lubię to:)))
Puławy – oprócz zabytkowych enklaw i okolic nadwiślańskich – wrażenie robią raczej marne. Dziadowskie ścieżki nie pomagają. Turlam się w kierunku Końskowoli planując tamże gdzieś w boczek odbić a tu nagle ścieżka znika i super gładki asfalt wsysa mnie aż do Kurowa. Dopiero tu skręcam w lewo
i bardzo przyjemnymi drogami przez Łąkoć i Abramów, Michałówkę i Kamionkę trafiam do Kozłówki.
Z Kozłówki do Lubartowa dukt wiedzie cywilizowany a i sam Lubartów bardzo fajnie się prezentuje.
Wyjazd z Lubartowa na Chlewiska (i dalej Ostrów Lubelski) już ościeżkowany metodą tradycyjną, która jak widać nie tylko mnie nie przypadła do gustu:)))
Ostrów Lubelski okazuje się totalną dziurą, chociaż asfalt wiedzie doń zacny a i jezioro miejskie posiada.
Znęcona tym jeziorem wybieram dalszą drogę “górą”, docelowo do Sosnowicy, co okazuje się błędem.
Gdyż do Sosnowicy tylko po piaseczku (który miejscami tylko opcję pieszą w wersji “brnięcie” przewiduje), alternatywnie objazd jakieś 20km. No to brnę, pierwsze 2km znośnie były, do przebrnięcia zostało tylko 1,7. Po piaseczku ukazuje się asfalcik, który rytymi dziurami nazwać zaszczytem by było dla niego. Po piaseczku niemniej doceniam i to:)))
Wydostawszy się w końcu na lepszej nieco jakości drogę główną 819 nadganiam nią jakieś 20km przez Stary Brus do Kołaczy.
Tu niespodzianka – 10km rewelacyjnego nowiutkiego leśnego asfaltu.
Przyszło mi niestety w Szcześnikach w lewo na Luty skręcić. Też dyszka. Oooooj.
No nie dało się przyspieszyć:(( W efekcie nad jezioro Białe dojeżdżam porą pozazdjęciową – będą fotki poranne. Kolejny świetny dzień, mnóstwo superfajnych kilometrów. Już czekam na jutro:)))
- DST 145.17km
- Teren 3.70km
- Czas 07:16
- VAVG 19.98km/h
mapka ze stravy jest tutaj