dziś już nie tak cieplutko ale dyszka na termometrze była – pogoda w sam raz na traskę miłą a niezbyt długą. Trochę już w tym roku pojeździłam, ale jakoś nad Wkrę nie zajrzałam jeszcze, co wytłumaczenie oczywiście ma. Otóż niespiesznie mi było po jesiennym zryciu części nawierzchni w Borkowie na kilkukilometrową telepkę ponownie się narażać. Zrycie trwało w stanie niezmienionym przez długie listopadowe tygodnie przechodząc powoli w stan permanentny. No ale uznałam, że już pora sprawdzić czy zmiana jakaś korzystna nie nastąpiła – w końcu to moja stała trasa na działdowskie czy iławskie wyjazdy.
Początkowo miałam jechać kolejką do Ciechanowa, ale w miarę spadku temperatury w pociągu moja ochota na dłuższą nim podróż była coraz mniejsza aż minęła mi definitywnie zaraz za Nasielskiem i w wyniku szybkiej planów modyfikacji opuściłam tę kriokomorę w Świerczach. Skąd drogą 620 przez Klukowo
a potem boczkiem przez Anielin pod wiatr wściekły dotoczyłam się do Nowego Miasta,
żeby przez Cieksyn
(odnotowawszy BRAK BOCIANA w corocznie zasiedlanym gnieździe w Gawłowie)
do mostu w Błędowie dojechać.
Tu zaczęły się emocje związane ze wspomnianym elementem zrycia. Który szczęśliwie odszedł już w niepamięć:)))
Do Pomiechówka pojechałam oczywiście przez Goławice,
gdzie debile jacyś zorganizowali żwirową posypkę na tym cudnym nowiutkim asfalcie. Pasy metrowe wysypane co kilometr, no szkoda słów po prostu. Również na to, że zrycie na drodze Pomiechówek-Nasielsk trwa w najlepsze – też będzie już kilka tygodni…
- DST 94.56km
- Czas 04:35
- VAVG 20.63km/h