wczoraj trafił się przymusowy odpoczynek – od rana walił śnieg, przechodzący w ciągu dnia w ulewny i zacinający deszcz. Po południu lać przestało, ale błoto było przeokrutne i tylko grubasa z serwisu do domu przeprowadziłam – taki mój cały wczorajszy utarg. Biedny grubas, co go trochę odskrobali to od razu nowe błotko złapał.
Dziś za to pogoda przepiękna, słońce i cieplutko – nawet powyżej 10 stopni termometr w południe pokazywał. Wiatr co prawda hulał solidny, ale po wczorajszym resecie moc była ze mną i śmignęliśmy sobie z niebieskim do Zaborowa
na całe Święta pogoda zapowiada się fatalnie, może się wróżom nie sprawdzi…:)
W Miami Łoś walczy jak lew, po dramatycznym meczu wyszarpał półfinał po starciu z Raonicem. O finał zagra z Isnerem, który moim ulubieńcem nigdy nie był ale odkąd publicznie powiedział, że uważa Łosia za aktualny numer 1 to jego notowania nieco wzrosły:)))
- DST 83.39km
- Czas 03:57
- VAVG 21.11km/h