czekanie na wyjazd dostarcza mi zawsze mnóstwo emocji. Uwielbiam planowanie i związane z tym knucie. Pojęcie knucie jest nader pojemne i zawiera wszystko to, co najfajniejsze. Kupowanie map, obwąchiwanie wybranego terenu, szukanie miejscówek i… nieustanne sprawdzanie prognoz pogody. Wróże stanęli na wysokości zadania w kwestii produkowania emocji mega i swoje wróżby zmieniali niemal codziennie. Proponując opcje skrajne. Od nieustannej codziennej ulewy po nieustanne codzienne słońce. Szaleństwo. Rzadko wyjeżdżam na dłużej niż 2-3 dni a już zupełnie okazjonalnie z wielotygodniowym wyprzedzeniem znam trudnozmienialną datę wyprawy. Śledzenie poczynań wróżbitów było zatem moim stałym rytuałem. Nie nudziłam się:))
Wyjazdowy wtorek przynosi słońce i prognozy na dni następne tak cudne, że mogłabym się spakować w jedną połówkę sakwy. Tuż przed wyjściem pakuję jednak jakieś awaryjne cieplejsze rzeczy. Mój rowerowy przesąd mówi – weź bluzę, to nie będzie potrzebna:)))
Pendolino do Trójmiasta rowerzystów nie lubi, a wrocławskie ich nie lubi jeszcze bardziej. Jeszcze w obrębie Wawy pojawia się warczący konduktor żądający natychmiastowego zawieszenia roweru. Co oznacza, że niebieski zamiast stać w niszy zblokowany i nie wadzący nikomu tarasuje pół przejścia i jest wielokrotnie potrącany i obijany gastronomicznym wózkiem. A sakwy skutecznie zajmują walizkowe miejsce. Nie ma to za dużo sensu ale z warczącym chamem układać się nie zamierzam. Teraz jest mój wyczekany czas i nic mi humoru nie zepsuje. No way:)))
Pendolino – jak to pendolino – oczywiście się spóźnia. Co oznacza, że na kolejkę do Węglińca gnam z jęzorem i wsiadam bez biletu. Tu jest jednak miło, wystarczy pokazać PKPowski bilet i pani konduktor ze zrozumieniem kiwa głową, bilet wystawiając bez opłaty. Zaraz za Wrocławiem tłum rzednie i jedzie się bardzo miło – do Węglińca jednak nie dojeżdżam. Gdyż jak meteor (niebo już czarne) uderza mnie jakże atrakcyjna opcja spędzenia godzinki w Bolesławcu.
Bunzlau! Przejazd przez nocne miasto wydaje się ciekawszy niż ławka na dworcu w Węglińcu. Ale że aż tak???
Bolesławiec jest objawieniem. Jest po prostu śliczny. I jak czysto!
Świetny to był pomysł, żeby tu zajrzeć.
Ciąg dalszy dzisiejszego kolejowego dnia już bez wielkich emocji. Pociąg do Węglińca, przejazd do Zgorzelca (no ten to czysty nie jest)
i do Goerlitz. Hotel. Jest druga. Cisza jest kompletna. Tylko gdzieś bardzo daleko ktoś śpiewa… operowe arie. Uwertura dobiega końca. Czekam niecierpliwie na akt pierwszy:)))
- DST 26.00km
- Czas 01:23
- VAVG 18.80km/h
Nareszcie 🙂 Tydzień oczekiwań i… zapowiada się smakowicie :):):)
mnie bardzo smakowało:))