wczorajszy śniegodeszcz był jak się okazało uwerturą zwiastującą nadejście prawdziwie zimowych klimatów. Które – jak te ruskie w barze mlecznym (nikt nie zamawiał, same przyszły) objawiły się niestety w końcu w postaci zmasowanego ataku białych (chwilowo) płatków.
Małe spacerkowe kółeczko udało mi się wcisnąć zanim piękna biel zamieniła się w kałuże i błoto – ledwie kilka pierwszych płatków na rękawy złapałam.
Wyjątkowo dobrze trafiłam w tym roku z akcją serwisową niebieskiego – od wczoraj szykuje się do sezonu za suchości jeszcze do warsztatu wstawiony i żadne wycieczkowe możliwości mu póki co nie umykają. Już nie mogę się doczekać kiedy wróci i czyściutki i błyszczący będzie czekał na wyprawki:))) A póki co – odpoczywamy!
- DST 23.23km
- Czas 01:13
- VAVG 19.09km/h
odpoczynek przyda się też Rogerowi. Po epickim starciu z Millmanem i wyczołganiu się ze stanu 4:8 w superTB – w meczu ćwierćfinałowym z Sandgrenem Roger wyprodukował kolejny pięciosetowy horror. Podczas którego bukmacherzy szaleli niemal jak pogodowi wróże zmieniając swoje prognozy i estymacje wygranej z początkowych 8% dla S po histeryczne 70+ w momencie szczytowych emocji czwartego seta. Roger desperacko podjął próbę uratowania się z opresji siedmiu piłek meczowych dla rywala – jak postanowił tak uczynił i mecz w secie piątym na luziku wygrał. Niemniej nie chcę wiedzieć, jak będzie się czuł jutro rano. Może micha makaronu Barilla mu w regeneracji pomoże :)))
Ba! Nawet w Jeleniej, u stóp Karkonoszy i 250 m wyżej niż Wa-wa – tego dnia spadł pierwszy śnieg A.D. 2020 O_O
W górach właściwych niewiele lepiej…