wróżom się sprawdziło. Afrykański żar nawiedził Polskę od Tatr do Bałtyku spowijając wsie i miasta (jak również miasteczka) ciężkim, nie znającym litości skwarem.
Na razie jeszcze bez burz, a że są one zapowiadane na nadchodzące dni w dużej obfitości trzeba było tę bezdeszczową okoliczność wykorzystać. Trasa sprawdzona i fajna: Konopki-Czeruchy-Ciechanów-Gołotczyzna-Sońsk-Gąsocin-Klukowo-Nowe Miasto-Cieksyn-Borkowo-Goławice-Pomiechówek-Modlin, w którym to Modlinie odpadłam jednak z gorąca i złowiłam KMkę (co oznacza, że naprawdę mega było bo ciepełko to ja lubię przecież bardzo).
Nad zalewem w Nowym Mieście było przy czym się polarwić – i nie mam tu na myśli muzyczki z powstałego w tym roku przybytku piwno-lodowego (chociaż doprawdy grają znośnie a przede wszystkim dość cicho za co chwała im) ale pozyskaną w Ciechanowie jagodziankę w opcji mega w miejscu mijanym do tej pory wiele razy jakże nieroztropnie. Miejsce wygląda jak z głębokiego PRLu i taki ma niewątpliwie rodowód, rodzinna cukiernia w czymś w rodzaju małego bloku. Łatwo znaleźć bo naprzeciwko dworca PKS (blisko dworca PKP, trzeba podjechać około kilometra w stronę centrum) ale szyld jest tak nędzny że zawsze myślałam że to nieczynne:))) Dziś pojawił się stojak z napisem jagodzianki więc zajrzałam. Warto, wybór drożdżówek przebogaty, pani przyniosła jagodzianki jeszcze ciepłe:))
Wieczorem jeszcze pokuśtykałam w sprawkach “nie cierpiących” do miasta i tak naprawdę fajnie to było jak wracałam o 23. W koszulce bez rękawków:))
- DST 129.87km
- Czas 05:56
- VAVG 21.89km/h