Poranek rześki, ale dzień zapowiada się cudny.
Po smętnych czarnych chmurach dziś już nie ma śladu i mimo, że temperatura nie rozpieszcza to słońce zachęca, żeby ruszać w drogę. Ze słonecznego zaproszenia chętnie korzystam:)
Szybki rajd przez Pisz, skręt w 53 na Orzysz, trochę u(c)hetki na garbatej ścieżce i już zaczynają się dzisiejszego dnia przyjemności.
Droga 53 jest dziwna. Niby krajówka, ale ruch nie jest tu wielki. Asfalt świetny, ścieżki (oprócz początkowego fragmentu) brak. Bardzo dobra jazda. Po drodze drogowskazy do fajnych wspomnień. Kwik zawsze mnie rozbawia:))
To jednak na co czekam to skręt na Nowe Guty i jazda brzegiem jeziora Śniardwy,
która dziś przynosi same ekstrasy:
– nowy asfalt zaraz po skręcie
– nowiutką marinę
– kompletną ciszę i pustkę, jakiej jeszcze nigdy tu nie doświadczyłam
plus kompletnie nowy asfalt na odcinku wyjazdowym:)))
Tyle frajdy na niecałych ośmiu kilometrach:))
No i jestem znowu na krajówce, tym razem to niesławna “16”, która na tym odcinku pokazuje całkiem przyjazne oblicze.
Mam do niej szczęście, kilka razy już tędy jechałam i zawsze TIRów jak na lekarstwo a i innych pojazdów nie za wiele. Dziś też pusto, ale odliczam każdy z 20 kilometrów bo czekam już na kolejny skręt. Ten najważniejszy.
Jezioro Niegocin. Jest cudne.
Mijam Kozin i już jest kolejny wyczekiwany skręt. Na Rydzewo. Kanał Kula. Pojawił się nawet kawałek nowego asfaltu:))
Przejeżdżam przez Rydzewo, gdzie nowego asfaltu jest więcej i postanawiam nie wracać do drogi na Wilkasy. Przetestuję nowy dojazd do Giżycka, od strony Rudy wjadę znowu na drogę 53.
Tym razem kilometry na krajówce dłużą się okrutnie. Ruch jest wściekły, asfalt dobry ale pobocza żadnego, ani centymetra. Niemniej i tak uważam, że to lepsza opcja niż jazda przez Wilkasy i całe Giżycko. Tędy wyjeżdżam niemal prosto na stację. I na port. 500m od stacji jest fajna, nowoczesna marina z super knajpką tuż nad jeziorem. Na obiad nie miałam już czasu, ale kwadrans na przygotowanie jagodowych pierożków na wynos się znalazł. Pociąg powagę sprawy wyczuł i punktualnie przyjechał więc jeszcze ciepłe zjadłam. Były wyśmienite:))
O pociągach wypada w tym miejscu słów kilka. Żeby z Giżycka do Olsztyna dojechać ełckie regio trzeba łapać, z którym problem zasadniczy jest taki, że co 5 godzin w Giżycku się pojawia. Więc albo 13 (zdążyłam!!!), albo 18. W międzyczasie jedzie co prawda jakieś TLK, ale śledząc trasę jaką pokonuje – z Krakowa przez Białystok – szansa na to, że bez opóźnienia dojedzie jest żadna. To już wolałam cisnąć na to regio. Dzięki ciśnięciu jestem w Olsztynie tak wcześnie jak rzadko. I mam dla siebie kilka cudownych, słonecznych godzin.
Co już szybko może się nie powtórzyć. Z wiarygodnych kolejarskich ust usłyszałam bowiem, że jak tylko skończy się remont linii piskiej (podobno po prawie 3 latach wreszcie tej jesieni) ruszy remont linii giżyckiej. A pociąg będzie jeździł tylko do Korszy. Dla zrównoważenia wiadomości słabej jest też wiadomość elektryzująca. Jest rzekomo decyzja a nawet są podobno fundusze na uruchomienie linii Ostrołęka – Szczytno! Ponoć za dwa lata:)))
To był świetny pomysł, żeby jeszcze z lata trochę larwienia wycisnąć. Wieczór był magiczny. Zmrok zapadł, 20 stopni zostało:)))
mapa dzisiejszej trasy jest tutaj, końcówka przez Kąp do Giżycka
- DST 92.31km
- Czas 04:33
- VAVG 20.29km/h
Kolejna świetna opowieść w pięknych i o pięknych okolicznościach przyrody 🙂
Zdjęcia cudowne co jest wspólną zasługą kunsztu/samozaparcia fotografa oraz przemykających za oknami niebieskiego roweru olśniewających krajobrazów…
Ciekawe informacje dotyczące pociągów, oczami wyobraźni potrafię sobie… wyobrazić jak Ci się zaświeciły oczka na informację o możliwej w niedalekiej przyszłości linii Ostrołęka-Szczytno… 🙂
A swoją drogą ciekawa to taktyka… Upocić się na maksa ciśnięciem w pedały, żeby… zdążyć na dłuższy odpoczynek… Ot, przewrotne to nieco bardzo :):):)
cieszę się, że relacja się podobała:) Jeśli zachęciła do zaplanowania kilkudniowego wypadu to ucieszę się jeszcze bardziej:))) Zdobywając zaś doświadczenie WYPRAWOWE pamiętać koniecznie należy, że larwienie jest integralną częścią każdego naprawdę udanego wyjazdu:)))