kolejna pięknie zapowiadająca się niedziela. Prognozy słonecznego dnia sprawiają, że sobotni wieczór spędzam rysując palcem na mapie coraz to inne warianty wyprawy. Ostatecznie kunktatorsko podążam wzdłuż strzałek wytyczających planowany kierunek wiatru.
Rano wieje słabo i droga nad Zegrze moimi ulubionymi opłotkami przez Kobiałkę mija szybko. Nie robię zdjęć, bo słońce nie może się zdecydować na rozpoczęcie pracy – ewidentnie śpi jeszcze i jest szarawo. Z tym spaniem to nic dziwnego, w końcu pierwszy dzień zmiany czasu jest pewnym wyzwaniem. Nie tylko dla słońca:))
Szara Rynia, szare Załubice, szary Kuligów – ooo, ale już za Kuligowem…
krajobraz się znacząco zmienia. Na korzyść:))
Pojawia się też krajobrazu urozmaicenie. Trochę jeszcze zaspane
ale piórka już są stroszone:)))
Za Niegowem wiatr się odwraca. Dokładnie zgodnie z planem, akurat wtedy gdy plan trasy zakłada skręt. Zaczyna wiać w plecy. Co jest absolutnie super, bo to już nie jest wiatr tylko mały huragan. I lepiej mieć w nim sprzymierzeńca.
Z Niegowa do Szewnicy droga w lutym rozpoznana mija bez wpadek. Ładnie tu,
tak… rekreacyjnie. Dziś Szewnica to ledwie półmetek (okazuje się, że dosłownie – tu właśnie wypada połowa trasy), po wyjeździe z kolejowego tunelu zaczyna się NOWE. Krótki postój w lesie przed Jadowem i…
zaczyna się eksploracyjna ekscytacja.
Tereny zaskakująco niepłaskie, żadne tam może giga pagóry, ale ewidentnie bywa pochyło. Ukształtowanie dla kierunku jazdy przyjazne, mam wrażenie że częściej zjeżdżam niż pcham pod górkę. Ale może to ten coraz silniejszy wiatr tak korzystnie wpływa na moją percepcję:))
Clou dzisiejszego programu ma stanowić zamek. Liw – widziałam już nieraz na mapie, ale zawsze było nieporęcznie i daleko. Dziś jest tuż tuż, tylko na razie wygląda jakoś mało zachęcająco…
Ale zameczek okazuje się fajniutki. Mimo tej zaskakującej “przybudówki”.
Z Liwu trzeba się przetelepać dwa kilometry po garbatej prehistorycznej ścieżce (z górki), żeby przed Węgrowem most na Liwcu przekroczyć. Widoczki telepkę rekompensują:))
Za mostem skręt na Wyszków (nie TEN Wyszków, lokalny) i Jarnice. Widoczków kontynuacja. Szkoda tylko, że z asfalcikiem miejscami nie za bardzo…
Dziury trochę mnie spowalniają i planowana łapanka KMki w Siedlcach nie ma szansy zrealizować się przed zmrokiem. Zostawiam zatem Siedlce “na następny raz” i na łowienie pociągu wybieram stację Kotuń. Dojazd do torów wymaga wijącego się kilometrami przejazdu przez nieoczekiwanie rozległą wieś – Kotuń trwa i trwa. I wreszcie 3 minuty przed planowanym odjazdem pociągu na peron dostaję się ja. Bo nie wystarczy WIDZIEĆ peron. Trzeba WIEDZIEĆ, którędy się tam dostać. Albo zgadnąć:)))
mapa trasy jest tutaj
- DST 166.47km
- Czas 07:38
- VAVG 21.81km/h
marzec zakończony wynikiem 31/31 z przebiegiem 2144km:)))
Chcesz górki? Jedź z północy na południe do Kałuszyna, w rejonie wsi Zimnowoda niezły podjazd. Kłaniam się.