końcówka października zachwycająca. I chociaż to nie bardzo wyjazdowy czas to jednak dyspensę domową przed 1 listopada uzyskawszy w traskę dwudniową ruszyłam z iście wakacyjnym zapałem. Chciałoby się rzec : “skoro świt”, ale gdzie tam jeszcze do świtu było… Noc czarna, a świt to dopiero tak gdzieś przed NDMem się objawił.
Bo ICka w NDMie łapać postanawiam, co zawsze fajniejszym jest pomysłem niż do centrum się pchać. Dziś też absolutnie super było, tylko ziiiiiimnoooo…
Wysiadam w Mławie, tu świat już nieco inaczej wygląda:)
Od razu na początek wrzucam dawkę eksploracji – mikrą bo mikrą ale jednak.
Coś w rodzaju obwodnicy Mławy wywęszam (ze stacji ulica Kościelna, potem Napoleońska a potem już aleja Marszałkowska – to właśnie ta obwodnica. Piękna nowa ulica z równiutkim asfaltem i – niestety – kostkową ścieżką, asfaltu zażywam ścieżkę zlewając, ruch jest żaden), którą to obwodnicą elegancko do siódemki dojeżdżam i do skrętu na Windyki. Świetnie.
Przed Windykami prace zaawansowane, tworzy się S7
a kawałek już nawet wytworzony jest. Oj kusił!
W Windykach już skręt w znany, fajniutki asfalcik do Wieczfni przez Bąki miał nastąpić ale wredne kundlisko skrętu strzegące (nowość na tej trasie) zachęciło mnie do kontynuowania jazdy na wprost a w efekcie do rozpoznania drogi do Wieczfni przez Pogorzel. Też fajnie! Podgórki równie akuratne i bez kundla:)))
Z Wieczfni wiadomo – Pepłówek, dziś też naokoło bo głód w oczy mi już zaglądał a do stałego przystanku na dawnym Orlenie obecnym BP w Rączkach jeszcze dobre 30 km – postanowiłam przejechać przez Pepłowo licząc że infrastrukturę ławeczkową jakąś tam napotkam. Bo najfajniejszych kilometrów nie jeździ się na głodnego:)))
Nic nie było, więc powtórzyłam manewr w Napierkach i tu sukces:))
Dodać należy, że istnieje przydrożna infrastruktura przystankowa, ale złośliwie w cieniu głębokim są przystankowe ławeczki.
Się wzmocniwszy ruszam na serwisówki.
Najpierw 50km do Olsztynka
a potem jeszcze 30 Olsztynek-Ostróda.
Po wjeździe do miasta trochę ścieżkowej kostkowej telepki ale idzie przeżyć bo jest cały czas z górki. Telepka podsuwa mi też pewien na jutro plan…
A na koniec już nie z górki ale z góry, i już nie po ścieżce:)) Zacna końcówka:))
- DST 140.82km
- Czas 06:46
- VAVG 20.81km/h
mapka ze stravy jest tutaj