kampanię kuszenia środą wróże prowadzili od późnego piątku, zatem już od poniedziałku tkwiłam w blokach startowych żeby z grudniowej dziesiątki (dodatniej!!) na termometrze skorzystać.
Bo powyższe 9 to było… o 9:)) a o 11 było już 11. W południe do dwunastki prawie udało się dobić a dycha utrzymała się aż do wieczora.
Polar został głęboko schowany, do łask wróciły natomiast wykopane z sakwowej przepastności wiosenne rękawiczki. Grudzień od wielu dni rozpieszcza, nie przypuszczałam jednak, że jeszcze odwiedzę Sochaczew w tym roku. Czasu miałam na styk, ale pojechałam swoją ulubioną traskę przez Śladów. No i mus był zahaczyć o Górki:)))
Wyjazd absolutnie idealny, wiatr nie zawiódł i zacnie z zachodu powiewał.
“Sarnia polana” w Cząstkowie też nie zawiodła:)))
mapka ze stravy jest tutaj
- DST 109.53km
- Czas 05:05
- VAVG 21.55km/h
Z gruntu nic nie zapowiadało tak fajnego stówasia grudniowego. Tak zachwalałaś swoje ulubione obecnie nędzorki i półstówasie (w tym i te wypasione)… A tu proszę bardzo, przedświąteczny powrót na ulubionego letniego lajcika. Brawo Ty!!!
one były “ulubione” na zasadzie jak się nie ma co się lubi to się lubi…nędzorki:) Ale stówaś jednak smaczniejszy:)))