czas gołej łydki trwa. Poranek był co prawda rześki, ale nader obiecujący:))
Na końcówkę wyprawowego sezonu przygotowałam jeszcze jedną zupełnie nową traskę. Nie rozczarowała!
Z siedleckiej KMki wysiadam na maleńkiej stacyjce/peronie Sosnowe. Od razu jest fajnie. Małe schludne wsie, dobry asfalt, trochę zagajników, trochę całkiem solidnego lasu. No i pola, ale te również miały swoje atrakcje…
Jedynym słabszym punktem był prawie trzykilometrowy kawałek gruntówki łączący Słuchocin ze Starą Trzcianką. Ubity dobrze i złych wspomnień nie zostawił, niemniej powyżej przez Suchą wydaje się że objazd dobrej jakości nawierzchnię oferuje i warto kilka kilometrów nadłożyć. Pozytywna niespodzianka czekała natomiast na drodze Strachówka-Jadwisin-Jadów. Z okropnej krajowej “50” skrętem w lewo zanęcił zjazd do Jadwisina oferując zupełnie nowiutki asfalcik. Do samego Jadowa!
Zgodnie z przewidywaniami wróży, którzy dziś akurat sytuację pogodową perfekcyjnie odgadli tuż po 13 wiatr się wzmógł, słońce zaszło a czas gołej łydki się skończył. Po obiadku w Łochowie skończył się też dzień, na stację w Barchowie dojechałam już na granicy mroku.
Rozpoznanie bardzo udane, przygotowanie do ewentualnej wiosennej dłuższej wyprawy jest:)))
mapa dzisiejszej trasy ze stravy jest tutaj.
- DST 109.01km
- Teren 2.60km
- Czas 05:22
- VAVG 20.31km/h
Fajna wycieczka po urokliwym Bliskim Wschodzie.
Bardzo lubię czworobok Stanisławów-Łochów-Węgrów-Kałuszyn, niby nudna równina ale… niekoniecznie.
50tka na odcinku Mińsk-Łochów to rzeczywiście okropny dramat dramatów.
Ale zapraszam bardziej na południe na tę samą 50kę na odcinku Kołbiel-Góra Kalwaria czyli na fragment wzorcowy jak powinna wyglądać droga krajowa 🙂
zapamiętam. Może kiedyś…:)))