wreszcie pogoda, której zarzucić nie dało się nic. Piękne słońce od rana i mały wiatr. Oj lubię to! Jazda miła, lekka i przyjemna, czy z wiatrem czy pod wiatr. Planowałam standardową pętlę wokół KPNu, ale jak dojechałam do Brochowa to doszłam do wniosku, że to będzie maaaało:))) Przypomniałam sobie, że ostrzyłam sobie już wiosną zęby na dukcik wzdłuż Wisły – w Brochowie przekraczam zatem Bzurę, jadę na Kamion i co widzę? Widzę nówkę asfalcik w miejscu, gdzie na kilkuset metrach dojazdu do “50” ryte dziury masakrowały mi nadgarstki od zawsze. Mała rzecz, a jak cieszy!
Za Kamionem jeszcze kilka kilometrów kontynuacją 575, ale w Arciechowie na łuku nie skręcam do Iłowa tylko odbijam w prawo. Tu zaczyna się rzeczony dukcik.
No i powiem Wam dukcik nie rozczarował, uroczych asfalcików jest tu cała siatka, natomiast dukcik główny ciągnie się aż pod Płock, stanowiąc doskonałą alternatywę dla jazdy 575 przez Iłów i Słubice, która to 575 po przekroczeniu Bzury traci swój czar. Dukciki natomiast rewelacyjne, a co więcej przypomniałam sobie, że przez Słubice do Płocka kiedyś jadąc odkryłam zagubiony w lesie hotel Kawallo, gdzie zacne śniadanie zjadłam. I otóż życzliwie jeden z dukcików bocznych ślicznym asfalcikiem pod Kawallo podprowadza.
Powiem tak – zjeść na obiad to za bardzo nie ma co, jak ktoś niemięsny. Zupa (chłodnik) dobra i wielka porcja. Drogo. Nawet ZA drogo. Ale teren rewelacyjny, stoliki w pięknym ogrodzie, jest ich mnóstwo i na dużym obszarze stoją – kto w cieniu, kto na słońcu – pełen wybór.
Powrót standard 575 przez Śladów, czyli tym uroczym odcinkiem:)))
strava wyrysowała mi dziś wielką rybę z małym ogonkiem, jest tutaj:)))
- DST 201.39km
- Czas 09:45
- VAVG 20.66km/h