no cóż powiedzieć – nędza:))) Na nędzę tę od początku roku “pracuję” łapiąc serie wyjazdów po kilometrów dwadzieścia kilka, pierwszą setkę w marcu dopiero na licznik wrzucając. Faktem jest, że tyle zajęć pozarowerowych co w tym roku dawno nie miałam, a i pogoda dziadowska była wyjątkowo, że czwartej rocznej ćwiartki nie będzie to już tak od maja gdzieś było wiadomo:(((
No niemniej wrzesień daje rehabilitację za beznadziejną końcówkę sierpnia, szósta z rzędu seteczka wpadła a to wcale nie musi być koniec:)
Wypadzik zwiadowczy celem rozpoznania gdzie nowy asfalt wyczajony w Pomocni od strony Janowa się zaczyna
(samą Pomocnię jak się okazało obejmuje)
skoro już tam byłam to na przyjemny popas (pomidorówka) u Lisa skusiłam się.
Kontynuacja przez Popielżyn i Joniec
do Nowego Miasta,
gdzie kolejny łakomy popas wypadł, bo słoneczko było takie,
że nie dało rady się pokusie larwienia oprzeć (zwłaszcza, że Nowe Miasto ubogacone zostało przez Żabkę i w końcu jakaś pijalna kawa jest dostępna. A nawet lodzik M).
Z Nowego do Klukowa piękną 620
(i cóż, że pod górkę)
a z Klukowa do Gąsocina jednym z ulubionych moich mazowieckich odcinków, na gąsocińskim dworcu
zabawę dzisiejszą kończąc.
- DST 110.61km
- Czas 05:27
- VAVG 20.30km/h
mapka ze stravy jest tutaj
No niech Panienka nie kręci tak noskiem, miła Panienko, na te nędzne 20 tysięcy z ogonkiem na koniec roku :)) Tak zapracowała na to – to ma… :))
I niech wie, że są tacy co jeszcze bardziej skopali ten sezon i będą walczyć o połowę tego w bólach… :((
A ostatnie stówasie w serii budzą respekt :))
a Ten-Co-Skopał niech się nie użala:)))