absolutnie najlepszy moment w roku na bardziej wymagające wyprawy. Dzień długi, a jak słońce się pokaże to przyjemnie ciepło już od rana. Dziś tak właśnie było, chociaż warunki dalekie od idealnych z powodu – no jakiego? – oczywiście masakrycznego wiatru, który atakował już od bardzo wczesnego rana. Niemniej plan jest po to, żeby go zrealizować. Przynajmniej MÓJ plan taki zazwyczaj jest:))
Pętelka na dłuższe kręcenie bardzo fajna bo urozmaicona, pola, lasy, rzeki a nawet małe hopeczki za Wyszogrodem się pojawiają uatrakcyjniając mazowiecką nudną równinę. Asfalty porządne po całości, z bardzo małymi wyjątkami na krótkich odcinkach. Mam do tej trasy sentyment bo tu kręciłam pierwsze dłuższe dystanse, i tu też wpadła moja pierwsza samotna dwusetka. Dziś bez rekordów, bo kawałek do Leszna podjechany 519, żeby chociaż trochę sobie czołowego wiatru oszczędzić:)
Zamiast rekordów odkrycie kulinarne na gastronomicznej pustyni okołopuszczańskiej – Puszczańska Osada. Miejsce już wcześniej mi znane z możliwości przysiąścia z kanapką własną – ośrodek PTTK w Tułowicach 5km za Brochowem. Od tego sezonu działa restauracja, wybór prosty, dania “polskie”, ale smacznie, porcje duże a ceny małe. Dobra meta w dobrym miejscu, dużo miejsc do siedzenia w parko/lesie. Miło. A naprzeciw osady świeżo wyremontowany dworzec wąskotorówki z Sochaczewa, zamknięty na głucho i rozkładu nie widać, pociągu też nie – ale coś chyba będzie jeździć
- DST 182.77km
- Czas 08:08
- VAVG 22.47km/h
do tej wycieczki jest mapa, od Leszna pojechałam dziś główną drogą 580 bo pora była wczesna i ruch minimalny, zazwyczaj odbijam w bok i jadę do Łazów przez Gawartową Wolę i Zawady, wszędzie dobre asfalty