wróże po niedawnych oszukańczych szaleństwach dziś poczynali sobie nader zachowawczo i o mało nie przegapiłam szansy na KOLEJNEGO styczniowego stówasia. Rano stopni było dwa i szamani wieszczyli, że to już max dzisiejszych temperaturowych możliwości. Ale było tak cudownie bezwietrznie, że postanowiłam przyczaić się w gotowości lajtową traską do Babic dzień zaczynając. A jak już wypiłam kawkę w towarzystwie ogromnej porcji mojego ulubionego ciasta postanowiłam wróżom wyzwanie rzucić. Skoro dałam radę tydzień temu w tej masakrycznej wichurze do Roztoki się doczłapać to dam radę i dziś. Dobra to była decyzja!
Bo słoneczko pojawiło się jeszcze przed Roztoką i zostało już do końca tego pięknego dnia. W porywach było nawet siedem stopni za to porywów wiatru nie było wcale. Baaardzo udany wyjazd.
Strava szaleje, średnią cały czas zaniża wliczając chyba w aktywność wszystkie machnięcia telefonem – “za to” pokazuje jakieś kosmiczne VMaksy – dziś “jedynie” 45km/k, kilka dni temu “osiągnęłam” prawie 68 – no ale mapa jest poprawna zatem jest do obejrzenia – tutaj
- DST 103.88km
- Czas 04:51
- VAVG 21.42km/h
Przyznać muszę, że te stówasie styczniowe świetne są. Nie dziwię Ci się, że dziś omal nie przegapiłaś szansy. Nic nie wskazywało…
Ale może tym bardziej cieszy… ?
Brawo za tysiaka przed AO, super to wynik… 🙂