… prawie Łochów. Co oznacza powtórkę cudnej traski sprzed tygodnia niemal jeden do jednego, z pominięciem tylko ostatniego “pałacowego” etapu. Dziś miałam większą ochotę na zdjęcia:)))
Pogoda zdjęciom zdecydowanie sprzyjała, niebo w pełnym błękicie od świtu – po nader rześkim poranku temperatura szybko wzrosła
i nad zalewem udało się z kawką z orlenka całkiem przyjemnie posiedzieć. Co uważam za duży bonus późnowrześniowej wyprawki, nie tak duży jednak jak popołudniowe 23 stopnie umożliwiające totalnie letni outfit. Bardzo to było miłe:))
Kolejna chwila na słoneczku trafiła się na “ekspozycyjnej” ławeczce w Szewnicy. Takiego zaproszenia nie sposób zignorować
:)))
Od Szewnicy zaczyna się nader urokliwa część trasy,
która dziś znalazła swój finał na wyczajonej tydzień temu stacyjce w Barchowie. Rozkład kolejowy mamił co prawda i nęcił informacją, że z Małkinii już rzekomo pociąg pojedzie a nie autobus, jednak wiary tym zanętom nie dałam bo zbyt cudowne mi się wydały w kontekście tego, co jeszcze tydzień temu w rozkładzie było. Barchów punkt kolejowy pewny i tego przy coraz krótszym dniu się trzymajmy:)))
- DST 125.85km
- Czas 06:24
- VAVG 19.66km/h
..a z okazji dnia bez samochodu powrót sponsorowany przez Koleje Mazowieckie. Nie wiem, czy to dlatego, ale w luźnym zazwyczaj pociągu frekwencja dopisała:))
PS. Cyborg uprzejmie doniósł, że obiecywany w rozkładzie małkiński pociąg o 15.27 w istocie był, i punktualnie do Wawy odjechał:))