wróże zgadli. Huragan był masakryczny. Słońca za to nie było wcale, stopni na termometrze też nie za wiele bo marne 17-18. W ramach rekompensaty pojawiło się za to kilka kropel deszczu. Szybki wypad ciechanowski był dobrym wyborem, wiało z północy w miarę constans i zaliczyłam kilka przyjemnych mega rajdów korzystając z pojawiających się ekstra podmuchów. Zwłaszcza nowo wyasfaltowane pagórki przed Klukowem zapewniły sporo frajdy:)
Pierwszy lutego nadal pozostaje jedynym w 2018 dniem bez roweru. Połówka roku sprzyja podsumowaniom, które są dla mnie lekko oszałamiające. Ponad 13,000km na tegorocznym liczniku to nie jest wynik jakiego bym się spodziewała. O jakim w ogóle ośmieliłabym się śnić. Bo 10,000 w połówce roku to był do tej pory mój szczyt marzeń. A mam wrażenie, że moja forma wciąż rośnie… Czy jest jakaś góra wyższa od Everestu???
- DST 92.62km
- Czas 03:59
- VAVG 23.25km/h
Piękny wynik, zasługujący na szacunek. Wielkie gratulacje!
dzięki:) Wynik daje mi niezły napęd, żeby pomyśleć o jakimś kolejnym… wyniku:))) może by tak we środę???