jeszcze tysiączek listopadowy dorzucę i już będzie DUŻA DWÓJKA:) hmm, pamiętam jakim wydarzeniem była pierwsza pięćdziesiątka. No ale wtedy ciągnęłam w bólach roczną piątkę, nic dziwnego że pięćdziesiąt zrobiło na mnie wrażenie. Zdjęcia, smsy, okolicznościowe przemowy:))) Dwustu świętować nie będę. Bo to tylko etap. W drodze do pełni rowerowej nirwany:)))
- DST 44.80km
- Czas 02:16
- VAVG 19.76km/h
zmiany czasu nienawidzę, ale jakiś czas temu udało mi się to zło konieczne oswoić. Otóż. Udaję jakby nigdy nic, że zmiany żadnej nie było:) Funkcjonuję według starych godzin, przestawiam się powoli, po kilka minut dziennie. Dzięki czemu wstałam dziś o nowej szóstej, wraz ze mną wstawał świt (mrozowaty, gołe zero na termometrze), piękne słońce nawet przez moment było. I zanim wessały mnie pierwszolistopadowe nostalgiczne obowiązki rundkę po pustych ulicach udało się skręcić. Bez deszczu. Bez wiatru. A od 11 leje beznadziejnie aż do teraz. I niczego lepszego w prognozach nie widać:(
Imponujące, gratuluję :-). Ja jeszcze muszę poczekać do przyszłego roku.
no to też długo czekać nie musisz:) rowerowe cyferki dają mi trochę nadprogramowej frajdy, zwłaszcza w zestawieniu z przebiegiem samochodowym, który last year wyniósł 4000 a w 2016 też większy nie będzie bo na razie mam 2200:))