uzyskać 1000km w zimowym miesiącu łatwo nie jest, o czym się już wiele razy przekonałam. Jak wieje i mrozi to trudno o jakieś solidniejsze dystanse. Przy czym w warunkach zimowych w mojej ocenie na miarę “solidnego” zasługuje każdy wypad ocierający się o 50km. W 2018 bardzo pomogła pogoda, jak wiatr to bez mrozu, jak mróz to bez wiatru:) A że od jutra ponoć wrócić mają na termometr plusiki to coś jeszcze do rekordowego stycznia dorzucę. Bo o ile w lutym już tysiaka zaliczyłam kilka razy (a nawet pojedyncze 1200 miałam na liczniku któregoś łaskawego roku), to w styczniu najlepsze moje wyniki oscylowały wokół kilometrów 800. Czyli – kolejny mały rekordzik:)))
- DST 37.13km
- Czas 01:49
- VAVG 20.44km/h
Dla hardkora śnieżno-błotnego 1000 km w styczniu to norma ;-). Gratulacje 🙂
no właśnie, zostałam członkiem odpowiedniego klubu i od razu wynik skoczył:)