dwa dni bez roweru. Co prawda w zamian dużo fajnego tenisa, ale i tak tęskniłam za poranną jazdą. Zatem mimo nieustannie masakrycznej pogody dziś podjęłam wyprawę do Lasek:) Wyjazd w mżawce, dało się jechać. Powrót w całkiem konkretnym deszczu, ale już nie było wyjścia:) Wieczorem symboliczna rundka na rozgrzewkę – przed tenisem, rzecz jasna
- DST 36.65km
- Czas 01:53
- VAVG 19.46km/h