mozolne odrabianie “straconych” przez chorobę kilometrów. Dystans wygląda zacnie, ale kręcony na raty jakiegoś nadzwyczajnego wysiłku nie wymagał. Pogoda ciągle fantastyczna, na mrozowaty poranek przymknęłam oko ciesząc się słońcem i temperaturą rosnącą dosłownie z minuty na minutę. Gdyby jeszcze ten wiatr uciążliwy zabrali…
Wieczorem nie mogłam sobie odmówić dodatkowej pętelki, w efekcie całkiem niezłą złapałam średnią jako że bardzo chciałam przed zmrokiem rajd zakończyć. A to przy zachodzie słońca o 18.45 nie było proste zadanie.
- DST 81.90km
- Czas 03:46
- VAVG 21.74km/h