wypad wczesny, bo przecież trzeba wykorzystać wolną połówkę dnia na maksika. Maksik się udał a nawet przeszedł wszelkie oczekiwania, gdy po miłym gazetkowo-magnumkowym wypoczynku na palmirskiej polanie do pionu postawił mnie ryk czarnego, które zakradło się pokątnie znad Puszczy strasząc burzą, gromem i piorunem. Piorunem więc i ja się stamtąd ewakuowałam osiągając nader satysfakcjonującą powrotną średnią – nie ma to jak burzowe motywatory. Umordowałam się przy tym maksikowo zaiste – palące ostatki słońca spod burzowej chmury dawały temperaturę 38st. Ale ucieczka się udała:) Mniej się niestety udał szatański jakiś pomysł nasypania żwiru na zeszłorocznie wyremontowanej drodze Janówek – Kiścinne. Na całej długości po obu stronach droga została udekorowana plamami ze smoły w które wklejono hałdy żwiru. To jest już jakaś plaga. Co kawałek sensownego asfaltu to zaraz jakiś głąb kamyczkami wysypuje. Na drodze do Leszna w zeszłym roku zrobili to samo. NA ZUPEŁNIE GŁADKIEJ NOWEJ DRODZE. Ten kraj nie przestanie mnie zaskakiwać
- DST 95.83km
- Czas 04:22
- VAVG 21.95km/h