mój pierwszy występ w turnieju singlowym od miesięcy. Próba zdecydowanie przedwczesna, bo gdzie ja się nadaję z tym pseudochwytem do rywalizacji – ale organizator mnie namówił, dziką kartę wręczył i łagodnie potraktował przy losowaniu – nie sposób było nie skorzystać:) W dodatku wichura rano była tak okrutna, że plany rowerowe stanęły pod sporym znakiem zapytania. Tak i wzięłam udział, wygrałam jeden mecz grupowy – z kolegą, z którym nie wygrałam nigdy wcześniej za najlepszych swoich czasów. Zabawne. Potem już była jednostronna młócka co ciężko było mi znieść mimo mentalnego nastawienia że tak zapewne będzie. Ledwo po gemiku wyszarpałam. Na pocieszenie fajny debelek, tu już szło równo. Czyżby to już emeryckie symptomy? żeby się przebranżowić?? Oj…
Turniej dał mi nieoczekiwany power na resztę dnia, więc po południu nie zważając już na wiatr złapałam kilka kaemek do kolekcji:)
- DST 55.05km
- Czas 02:27
- VAVG 22.47km/h
końcówka dnia już taka fajna nie była. Łapa w rozsypce. Zenon znowu padł. I tym razem nie powstał:(((