…dzień nie był stracony! A nie był, bo już od wczoraj obmyślałam strategię godnego wykorzystania wolnego od pracy przedpołudnia. I…
….mimo pogody koszmarnej, wichury wściekłej i opadów co chwila poczułam się przez chwilę absolutnie wakacyjnie. Basen, sauna, las, cisza (no prawie, wiatr ryczał)
Eksploracje zeszłoroczne zaprocentowały, wyczajony latem na okoliczność takiej jak dziś pogody Hotel Bonifacio sprawdził się świetnie. Wpisuję na moją listę ulubionych!
Kryty basen? 😉
U mnie ostatnio było zakończenie sezonu kąpielowego, tego zewnętrznego. 😉
Coś podobnego! Zdarzył się dzień, w którym jeździłem (wieczorem było całkiem dobrze – sucho – nie licząc wiatru), a Ty nie 🙂
był to dzień, kiedy ja pływałam, a Ty nie:)
To jest jeszcze bardziej niesamowite 😉
zwłaszcza, że Mors też nie pływał!
Jako rzekłem – sezon zakończony. Dla mnie już jest za ciepło na pływanie. 🙂
Teraz czas na Tomskiego, to taka przejściówka między morsami a zwykłymi ludźmi. ;))