22.09 ostatni dzień lata. Poza tym to też DbS – dzień bez samochodu – który od kilku lat daje oferuje darmową jazdę komunikacją, including KMką. Jest okazja do wyprawki!
(w tym roku również PeKaP dołożył swoje marne 3 grosze redukując opłatę biletową za rower do złotówki).
Wiatr z północy. Jest szansa i kolejką pojeździć i na rowerek kemki wrzucić:)
Pogoda – cóż, bywało lepiej. Ale nie w takich chmurach się po pagórach śmigało:))
Po lewej dobro, po prawej zło.
A pośrodku lekka obawa przed deszczem wraz z wiarą i nadzieją na słońce.
I tak do Nidzicy,
na moją ukochaną traskę złego słowa nie powiem ale wiara z nadzieją trochę przestaje mnie grzać więc zaliczam Maka, gorąca kawa fajna ale Mak już kryzysowo niedogrzany, dbają o rotację klientów. Nie sprawiam im zawodu.
Od roku przed Mławą są emocje, którą opcję na ciąg dalszy wyprawki wybrać. Kiedyś nuda była jednowariantowa a teraz i to kusi i to nęci. Do przejazdu przez Mławę mnie nie ciągnie, postanawiam sprawdzić jak sytuacja na starej siódemce przez Wiśniewo do Strzegowa, co to ostatnio zryte tam było jak przez dziki.
Oooo, no jest poprawa!
Zryte jest jeszcze koło Mdzewa i przy wiadukcie koło Mławy, krótkie bardzo odcinki. Poza tym super, szeroko, ruch znikomy. Może wróci jak się rozniesie że już na równo wylali ale póki co mało co tędy jedzie.
Doskonale zrobili odcinek przed Strzegowem,
za jest równie świetnie.
Od jakiegoś czasu pokazuje się słońce i z większym zainteresowaniem rozważam przystanek na popas. Najpierw sprawdzam Ja-Dalnię, gdzie kilka lat temu pocelowałam super pomidorówkę. Miejscówka działa, niestety odkąd ruch przeniósł się na eskę menu się znacznie skróciło. Pozostały tylko opcje niejadalne. Z zup- brrrr, flaki:((
Wcześniej widziałam jakąś wielką karczmę, stały tam auta ale nie zachęciła mnie. Obstawiam Strzegowo, które ma szansę stać się mega jasnym punktem mojej traski. Wygodnie położone mniej więcej w połowie, ma reklamowane już wcześniej ławeczki ze skwerkiem nad Wkrą, super wypasionego Orlena, a naprzeciw Orlena… Bar Krokiecik. Czy też Krokiet. Tak, Krokiet:)
Węszyłam w Krokiecie już wcześniej, ale dopiero dziś pierwszy organoleptyczny sprawdzian.
Wypada doskonale. Pomidorówka świetna, micha wielka, na życzenie ugrzana akurat dla rowerzysty w pospiechu – cieplutka, nie gorąca. Tu na brak klientów nie narzekają, co chwila ktoś odbiera “na wynos”. Nie dość, że smacznie to miło, pogadają, rowerek pozwalają do ogródka zabrać, o traskę zapytają, wrzątku do termosa naleją:)))
Czynne cały rok.
Do końca serwisówek w Szymakach mam jakieś 30km (w sumie to nie wiem, czy one się tam kończą, może są już do samego Płońska, kończą się dla mnie:)), przyjemnie wpadają chociaż słońce niestety zaszło i nawet czasem coś pokapuje. Tak już będzie cały czas,
te zdjęcia dzieli jakieś dziesięć minut.
Dzień mi się powoli kończy ale na zachód słońca nad Wkrę do Jońca zdążam w punkt.
Niestety wraz z chmurami:(
Ale tuż za Jońcem jest dla mnie nieoczekiwany bonusik:))
Za Borkowem dzień się nieodwołalnie kończy, ciemności zapadają bo chociaż latarnie gdzieniegdzie obecne to gremialnie nie świecą. Fajny klimat bo mało co jedzie.
Wracam darmową KMką z Modlina, po niemal godzinie jazdy w ciemnościach trudno uwierzyć że jest dopiero 20…
Pożegnanie lata było tak samo doskonałe jak i całe lato. Jesień też na pewno ma dla mnie coś fajnego:))
- DST 191.66km
- Czas 08:40
- VAVG 22.11km/h
mapka ze stravy jest tutaj