magia Puszczy Piskiej i Olsztyn

Początek dnia mocny.
Porcja pocztówek znad jeziora Brzozolasek

i pełna magii pięćdziesiątka do Myszyńca, przez sam środek Puszczy Piskiej.
Uwielbiam.

Myszyniec magiczny nie jest, ale jeden mocny punkt ma. A właściwie miał.
Bo dziś arcypyszna cukiernia Alusia jest nieoczekiwanie i bez informacji żadnej zamknięta i na nic wizualizacje cieplutkiego pączusia z czarnoporzeczkowym wkładem. Na – nomen omen – osłodę pozostaje przeciętny wyrób okołopączkowy z dość okropną marmoladą. Buuuuu.
Rozczarowania nie przynosi 30km z Myszyńca do Wielbarka. Znowu przybył kawałek nowego asfaltu i niedogodności nawierzchniowych już jakieś mikroodcinki pozostają. 

W Wielbarku tradycyjnie odwiedzam ścieżkę wzdłuż kanałku

dawkując sobie przyjemność oczekiwania na kolejny piękny leśny odcinek.
Wielbark-Jedwabno. Jedna z moich absolutnie ulubionych dróg. Wielka szkoda, że dziś bez słońca.

Z Jedwabna zjeżdżam w 58, gdzie muszę przeżyć 4km trąbienia trąb, bo tu jazda na zakazie. Jako że rowerzystom życzliwi lata temu dukt dla bicykli wytyczyli w lesie, po piachu, pagórach, korzeniach, kamieniach, obecnie dodatkowo mocno trawami obrośnięty.  Uprzejmie znak zakazu na asfalcie postawiwszy. Tak więc trąby trąbią a Cellestyn jedzie swoje. Do Dłużka niedaleko, w Dłużku atrakcja leśna się kończy.
Jest za to atrakcja inna, od zawsze wyczekiwana.
Aż się prosiło, żeby wreszcie kiedyś ktoś coś nad tym pięknym jeziorem. I oto jest.

Nie jest to może rozwiązanie doskonałe, wszystkie miejsca do siedzenia pod tym ponurym dachem, ale może się rozrośnie. Ma potencjał!

58 to dziwna krajówka. Jedna z niewielu, którą jeżdżę bez obaw. Jest pięknie. Asfalt super. Hopeczki. Zakrętasy. Długimi, czasem baaaardzo długimi momentami pustka zupełna. Cisza. I nagle znienacka stado tirasów ogromnych wiozących drzewo, a pnie tak piękne, że wszystko mnie boli jak je takie zamordowane widzę. Ale nie czas się rozczulać, czujność pełna czy coś nie leci z naprzeciwka bo tirasy walą na zakrętach bez pardonu. Takoż dzikie olsztynieckie zazwyczaj osobówki. Najgorsi i tak ci z Działdowa. Więc czujność. A skręt nie przynosi ukojenia:)

Bo 598 nie tylko z “nazwy” do  58 podobna. Ta sama dynamika tu panuje.
Tylko jedno zdjęcie.

Luzik był za to zawsze po następnym skręcie, na Bartąg. Więc otóż już nie.
Powstała ścieżka. Jest ona z kostki. z prawej na lewą i nazad na odcinku tych 3 czy 4 km sporych przecież pagórów przewija się ze sto razy. Wreszcie przed pagórem finalnym zanika, żeby się nagle w jego połowie objawić. Mnie tam ryba, ale trąby trąbią. A trąb jest strasznie dużo. Tak dużo jak nigdy nie. Bo nie dość że Bartąg rozrosły do granic, to jeszcze wyłazi z niego dojazd do obwodnicy a potem jeszcze do warszawskiej S51. I to jest już dramat, bo to wąziutki paseczek asfalciku z mega pagórem po drodze. Nie jest tam fajnie i niestety to oznacza, że prawdopodobnie nie będę już jeździć przez Tomaszkowo (gdzie też przestało być fajnie). Więc w konsekwencji wypadnie przejazd przez Naterki i Kudypy,

i to będzie duża szkoda. Spodziewałam się, że po otwarciu tych wszystkich dojazdów bedzie źle, ale nie że aż tak. Trzeba będzie przez Jaroty jechać nad Ukiel, przez całe miasto. 
Buuuuuuu.

Ukiel. Moja nagroda za dzisiejszego 150tego stoplusa w 2024:)))

  • DST 163.89km
  • Czas 07:00
  • VAVG 23.41km/h

mapka ze stravy jest tutaj  

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *