Iława 2015

to miał być zupełnie lajtowy przejazd i spokojny wstęp do PRAWDZIWEJ wyprawy planowanej na kolejne dni. Zaczęło się świetnie


o 6 na Płudach świeciło już słońce i całkiem było ciepło. Pociąg o 6 pusty jak zawsze i jak zawsze dość głośny. Bo chrapiący:))
Wysiadam w Ciechanowie, skręt w lewo i od razu jestem na szlaku

Lubię tę drogę, kaemki wpadają przyjemne i już prawie Mława

kiedy zauważam

że coś mnie śledzi. Coś, czego nie lubię! Szukam sojusznika – jest. Wystarczy patrzeć w lewo

tak robię i wpadam do Mławy

czarne jest coraz bliżej i już nie daje się go dłużej ignorować. Ale mam plan. Pamiętam, że kilka km za Mławą jest barek. Jajecznica mogłaby być dobrym pomysłem na przeczekanie. I jest. Dopadam barku w pierwszych niemrawych kroplach. A w ramach bonusu spotykam jadącego do Juraty Bartka. Bartek pomyka moimi ulubionymi ścieżkami Iłowo-Nidzica i przez chwilę jedziemy razem. Miło się rozmawia  i przez chwilę nęci mnie żeby porzucić plany i jechać razem z nim:) To byłby bardzo trafiony pomysł! Bo Bartek skręca w Iłowie a ja zaraz dosłownie za kilka minut natykam się na rozryty do piachu 10kilometrowy odcinek Iłowo-Działdowo. Masakra. Nie da się jechać. Szukam objazdu, ale z lewej i prawej same szutry. Wpadam na pomysł sprawdzenia pociągu. Ostatni przedpołudniowy do Działdowa jest ze stacji Narzym za…7 minut! Nie wiem gdzie jest ta stacja, skręcam na czuja. Trafiam! Dłużące się minuty jadę wzdłuż torów żeby dopaść do peronu. Jestem minutę przed czasem. Pociąg spóźnia się minut 10:)))) i sprawnie dowozi mnie do Działdowa

gdzie nie odmawiam sobie wizyty na podzamkowym Orlenie i chwili odpoczynku na skwerku z firmowym kubeczkiem:) To nie będzie moja ostatnia wizyta na Orlenie tego dnia…
Tymczasem

cieszę się drogą i czekającymi mnie nowymi trasami, snuję plany gdy czuję że coś na mnie kapie. I kapie. I jeszcze. Oj. Naciskam mocniej i w 10 minut dopadam… oczywiście Orlenu. Ten w Lidzbarku jest fajny, zaprzyjaźniony

niebieski może postać sobie w środku. Coś za bardzo się tym lodom przygląda!
Padało dobre pół godziny, całkiem intensywnie. Ale przede mną bardzo dobry asfalt, szybko schnie, nie ma kałuż

mijam kuszącą drogę na Koty

i jeszcze bardziej kuszący skręt do Brzozia

może uda się jeszcze w tym sezonie zajrzeć do Głęboczka. Ale nie dziś. Dziś Iława:)
Do Grodziczna wjeżdżam już po suchym asfalcie, jest ciepło i pogodnie

ale nie wszędzie!

jestem już tak blisko, że podejmuję próbę przechytrzenia czarnego, wiatr co prawda przeciwny ale słaby. Pędzę

ale czarne sprytnie zachodzi z prawej flanki i już wiem, że nie ucieknę. Stacja, gdzie jest stacja?! Przygodny język wykierowuje mnie w jakieś krzaki a tymczasem robi się groźnie. Lituje się nade mną gość w samochodzie i pilotuje mnie przez całą Lubawę do stacji. Czy muszę dodawać, że jest to Orlen? Po 2 minutach spada ściana deszczu. Niebieski znowu dostał pozwolenie na przeczekanie w środku. Tym razem żadnych lodów. Stoi przy olejach:)
Przez chwilę cieszę się, że znowu udało mi się uniknąć deszczowej nieprzyjemności, ale szybko min mi rzednie. Leje i leje a mapa radarowa pokazuje gigantyczną chmurę, rozciągniętą aż za Olsztyn. Niby mam dużo czasu, ale mija godzina, dwie, dwie i pół a sytuacja się nie zmienia. Nie przestaje lać ani przez minutę. Wreszcie o 18.30 chwila przerwy. Sytuacja nadal niewyraźna

ale nie mogę już dłużej czekać. Do Iławy mam 16 kilometrów, duża część drogi przez las a za godzinę zacznie się robić ciemno. Z duszą na ramieniu ruszam. Kałuże wielkości małych jeziorek kończą się za Sampławą, nowy asfalt na iławskiej drodze znakomicie się sprawdza. Rekordu trasy nie zaliczam, bo wiatr nadal wieje w twarz a teraz jest już znacznie mocniejszy ale do Iławy dopadam sucha. I z podwyższonym poziomem adrenaliny

dodam, że żaden z wróży nie zapowiadał opadów na dzisiejszy dzień…

  • DST 147.14km
  • Teren 2.60km
  • Czas 06:48
  • VAVG 21.64km/h

 

 

 

do tej wycieczki jest mapa, trasę pokazuję tak jak powinna wyglądać, gdyby nie było działdowskich wykopków.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *