from Holland to Poland 2024 dz.5. Amsterdam-Leiden-Den Haag

dzień rozpoczęty urokliwą mgiełką, która wydaje się częstym zjawiskiem w Amsterdamie. Wilgotność jest bardzo wysoka i powietrze mocno jest tą wodą przesycone. Trzeba się do tych warunków przyzwyczaić i mieć kilka odzieżowych opcji pod ręką. Bo jak wyjdzie słońce to w minutę robi się upał wręcz nieznośny, po czym nadchodzi chmurka i od razu jest raczej chłodnawo. 
Prom (bezpłatny)

do dzielnicy północnej (a własciwie promy, bo stanowisk jest kilka – wszystkie z okolic Amsterdam Centraal) płynie zaledwie parę minut a wachlowałam koszulkami kilka razy:))
Nadrabiam porzucony wczoraj środek Amsterdamu, dzielnicę chińską, nieszczęsny Damrak z zaskakującym dziedzińcem Beginek, jadę nad Amstel oglądać “tańczące domy” i oczywiście w okolice wszystkich głównych kanałów z niewiarygodną ilością mostków (i rowerów) oraz kolejnych krzywych domów:))

I OK, ale żeby się tu jeszcze kręcić trzeci dzień to już chyba nie i absolutnie jestem gotowa ruszyć dalej. Trafiam na ciekawe tereny zielone, niby park, ale bardziej parko/las, niby ścieżki ale dziko i całkiem spora woda (lecz nie kanał:)))

Wyjeżdżam z niego, trafiam na zwykłą wydawałoby się ścieżkę

i nagle staję oko w oko z… Niezła sztuka mi się trafiła!

Ciekawy dojazd na Schiphol:))) łowcy aero pewnie mają tu gdzieś swoje stanowiska:))

Tymczasem zastanawiam się, jak się odnajdują Holendrzy w rowerowej rzeczywistości innych krajów. Takiej np Polski, gdzie nic im nie odlicza czasu do zielonego…:))

Te wąskie szare paski po bokach drogi rowerowej to chodniki dla pieszych…

(i oni, ci piesi, karnie po tych paskach chodzą. Jak również przynależne im pieski:))
Jazda przez holenderski interior to super fun. Zostawiam na jutro dalsze zwiedzanie mimo, że mijam ciekawe miejscówki (m.in Lejdę) i wybieram trasę po obrzeżach.
Takie sobie zwykłe niby domki w zupełnie zwykłych ogródkach. A jednak. Zachwyt.

Żadnych płotów, bram czy innych zasieków. Zero kundli przed otwartymi bramami (bo przecież nie ma bram). Zero jakichkolwiek kundli. Tylko milusie misie:)))

Ta ogromna ilość rowerów na wielopoziomowych rowerowych parkingach przy kolejowych stacjach ma swoje uzasadnienie. Nie jest wcale łatwo zabrać w Holandii rower do pociągu. 
Bo po pierwsze – nie każdy skład zabiera rowery. Nie ma rowerowego znaczka – nie wsiadasz, czekasz na kolejny. 
Bo po drugie – między 7-9 oraz 16-18.30 zakaz.
Bo po trzecie – stare składy mają strome schodki, słabo się pokonują z osakwionym rowerem.
Bo po czwarte – są owszem składy z całkiem pokaźną liczbą miejsc, ale są i takie, gdzie miejsca są trzy. I jeśli są one zajęte to sorry, ale nie jedziesz. Sobie teraz to wyobraźcie w 
kontekście polskiej rzeczywistości i trzyrowerowego elfa który w niedzielę z Pomiechówka wraca. Ze 30 rowerów to standard, nie? I żadnych tam kart na rowery, gratisowo jadą a cyklista na taniej taryfie weekendowej. Bo chociaż
po piąte – Holandia okazała się zaskakująco tania gastronomiczne (w wielu bardzo fajnych miejscach taniej niż w centrum handlowym w Polandzie!!)  to bilety mają taką cenę jak w Polsce, tylko w EUR:((
No i cóż, lubię to. W pięknej Holandii pomyśleć, że jednak mamy OK rzeczy również w Polsce. Chociaż nie sądziłam, że okaże się że to akurat kolej będzie:)))))))))))

  • DST 74.41km
  • Czas 04:03
  • VAVG 18.37km/h

mapka ze stravy jest tutaj   

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *