skoro wreszcie miał trafić się tej dziadowskiej wiosny dzień słoneczny i ciepły ściągnęłam się o świcie żeby jakiś konkret na licznik wrzucić. Słońce owszem, było obecne. Ale na ciepło trzeba było chwilę poczekać…
Jakoś w okolicach NDMu temperatura zaczęła nieśmiało przekraczać 5 stopni, więc jazda fajnymi asfalcikami przez Goławice, Borkowo i Joniec do Nowego Miasta wreszcie przyjemność przyniosła. I nieco radości, jako że od lat (żeby nie rzec że od wieków) budowany zamek pozyskał obwarowanie. Najwyraźniej obronne:)))))
W Nowym Mieście tradycyjnie wiało jak czort ale pora była z zapasów coś szarpnąć. Z lżejszym chlebakiem przyjemnie śmignęłam do Ojrzenia,
chociaż garbata druga połowa tego odcinka nic z garbów swoich tudzież dziur nie straciła niestety.
Pierwsze w tym roku odwiedziny u Upartego Mazura były zakłócone przez wrażego dziada, który się u pnia zagnieździł i foty zawzięcie cykał – stąd wizerunek wiekowego dębu mało centralnie w kadrze. Za to bez dziada:)))
Sulerzyż, Chotum i Niedzbórz bez niespodzianek
ale pojawiła się niepokojąca tablica oznajmiająca brak przejazdu Drogiszka-Dalnia. Obawiałam się, że tak być może po tym jak jesienią widziałam napoczęcie drogowych prac przy wiadukcie, ale lokales zachęcał, żeby się przedzierać.
Warto było spróbować, chociaż było trochę błota no i pewnie w tygodniu nie jest to takie łatwe. Przy niedzieli było pusto, i właśnie dlatego pojechałam tę trasę przy niedzieli:))) Bo uznałam, że najwyższa pora sprawdzić jak tam sytuacja na froncie drogowych robót prowadzących do zapewnienia kolejnej porcji serwisówek przy S7. Szarpnęłam więc kolejne 30km siódemką,
która oczywiście wcale nie była taka pusta, ale nie jechało się źle. Szerokie pobocze niemal cały czas, uważać trzeba na zwężeniach i uszy nadstawiać ale jakoś dzisiaj wariata żadnego króla szos nie trafiłam. Prawdę powiedziawszy bezpieczniej się tu czułam niż na niejednej wojewódzkiej bez pobocza. Inspekcja wypadła zadowalająco, widać zaawansowane prace na całym odcinku, nowa trasa biegnie równolegle do obecnej i na tyle blisko, że widać – dzieje się. Trzeba pamiętać, że nie tylko Dalnia odcięta, takie znaki
pojawiają się przy niemal wszystkich skrętach w prawo, można się przebijać jedynie na Dzierzgowo, Otocznię i Wieczfnię. Reszta zamknięta.
Pod sam koniec, już za skrętem na Wieczfnię objawił się zaczątek szczęścia:))))))
a wkrótce i zaznać się zdarzyło szczęścia pełni:)
Wracać musiałam z Nidzicy chociaż chętnie dopadłabym dziś Olsztyna – niestety na późniejsze ICki miejsc nie było już od soboty. Wykorzystałam zapas czasowy, żeby po kilku latach trochę się po mieście pokręcić.
Tak i objawił się nowiutki orlenek tuż przy stacji, co ja mówię PRZY DWORCU!
Super rowerowy parking, duży, zadaszony, nawet pompki są. No i rewelacyjne rozwiązanie z dojściem na perony, bez żadnych ramp, schodów czy innych konstrukcji do nieba – przejście przez tory zabezpieczone szlabanami. Proste? Można?
Jak na tak długą trasę strava dała radę, zawiesiła się tylko raz ale późno się zorientowałam i ponad dychę zeżarła. Na liczniku w Nidzicy miałam 185km, więc jasne było że wrócę do domu trochę dłuższą drogą:)
- DST 200.27km
- Teren 0.90km
- Czas 08:59
- VAVG 22.29km/h
mapka ze stravy jest tutaj