w smętne dni jesienno zimowe mój blog jak co roku staje się blogiem wegańskim. Dużo mowy-trawy, mało pożywnego mięska. Co jest mi życiowo bliskie, ale blogowi średnio służy. Cóż począć jednak, gdy dzień rowerowy do dnia rowerowego podobny, atrakcji blogowych dzień taki nie generuje. W piątek coś się działo – powrót w masywnym deszczu. Dziś było słoneczko. Itd, itp. Nawet z tenisa czerpać nijak nie idzie, jako że sezon zawieszony, rozgrywek brak. Moja własna gra daje mi ostatnio trochę satysfakcji, ale też szału nadzwyczajnego nie uświadczysz. Cieszę się oczywiście, że grudzień łaskawie pozwala na przebiegi dłuższe niż kilometrów dziesięć ale żeby codziennie opisywać “wyprawę” do Sierakowa to już niekoniecznie…
byle do wiosny:)))
- DST 54.53km
- Teren 1.10km
- Czas 02:36
- VAVG 20.97km/h