na dziś wróże zapowiadali pogodę tak piękną, że wagary okazały się być imperatywem kategorycznym:) Całą niedzielę kombinowałam jaką wybrać trasę i nie mogłam się zdecydować na nic. Aż wreszcie zadzwonił Maciek zwany Cyborgiem i podzielił się swoim wagarowym pomysłem. Który brzmiał: Ostrołęka. Co było jak olśnienie i natychmiast stało się również moją opcją. Rozwojową, jak się szybko okazało:))
Wstaję przed świtem, co nie jest jakimś nadzwyczajnym wyczynem, biorąc pod uwagę, że słońce wstaje dopiero po 7. Dzień nie rozczarowuje, słońce, ciepło, wiatr mały. Liczę na to, że uda się złapać kilka chwil na słoneczku w ciągu dnia – żeby mieć na to czas postanawiam rozpocząć wyprawę w Modlinie i podwożę się 20km KMką
kilka kilometrów przez pola zmienia całkowicie sytuację pogodową. W Modlinie mgła jest tak gęsta, że przez chwilę zastanawiam się, czy nie przeczekać bo jedzie się niemal po omacku. W kilka minut całe ubranie mam mokre. Na szczęście za Pomiechówkiem słońce znowu zaczyna dominować a mgły szybko się podnoszą – znowu jest pięknie
przez Nasielsk jadę do Strzegocina, po wyremontowaniu ostatnich dziurawych kilometrów ten odcinek bardzo zyskał na atrakcyjności i daje dużo frajdy z jazdy.
Dubluję trasę znaną z ubiegłorocznej wyprawy do Kozła, zamierzam jednak wprowadzić do niej małe modyfikacje. Pierwsza z nich – tuż za Strzegocinem. Zapamiętany z jazdy do Kozła objazd wiosek (przez Brodowo) postanawiam zamienić na jazdę główną drogą 620, którą ze Strzegocina dojeżdża się do Przewodowa już po 8km. Jazda wioskami była super, ale wydłuża trasę o dobre 10km. Rok temu jechałam tędy w sierpniu, kiedy dzień był znacznie dłuższy. Chciałam też uniknąć 620, bo pamiętałam ją jako zbiór garbów i nierówności. Tak niestety jest nadal, ale tylko przez 4 pierwsze kilometry. Od Gąsiorowa droga dostała nową nawierzchnię i jedzie się świetnie. Jest też korzystne ukształtowanie – w tym kierunku niemal cały czas z górki. Objazd niepotrzebny:)
W Przewodowie skręcam w 618 do Ciechanowa i po 3km odbijam w bok, to skrócik do Karniewa przez Kozłowo. Asfalty momentami trochę spękane ale są też zupełnie nowe odcinki. Jedzie się tędy bardzo fajnie, bo jest niemal zupełnie pusto.
Przyjemnie zaskakuje kawałek czerwonej drogi głównej nr 60 od Karniewa do Makowa – tu spodziewałam się TIRowej nawałnicy, a tymczasem co za farcik, nie mijał mnie żaden. Uff. Ostatnio pamiętam też dramatu nie było, ale uważam że to tylko kwestia szczęścia. Nie mam wątpliwości, że zazwyczaj ta droga tak przyjazna nie jest.
Przed Makowem decyduję, że to czas na planowane chwile na słoneczku. Tym bardziej, że to już zdecydowanie pora na małe co nieco. Odbijam na Chrzanowo, zgodnie z drogowskazem kierującym do Gospody Pazibroda. Byłam tu już kiedyś, zapamiętałam że jest fajny ogródek i miejscówki na słoneczku. Jest tak ciepło, że decyduję się na zupełnie letni krótki rękaw. Rewelacja. (Pazibroda miejscem dla nie jadających mięsa nie jest. Ale pomidorówka zacna i kruche ze śliwkami też – chociaż standardów rowerowych nie trzyma, BARDZO MAŁY KAWAŁEK. Świetna kawa).
Larwienie niezwykle było przyjemne ale perspektywa dalszej części trasy jest tak ekscytująca, że nie jest trudno zebrać się w drogę. Przemykam przez Maków,
skręcam w drogę 626 na Ostrołękę i po kilku kilometrach odbijam na Krasnosielc. Coś czuję, że nie dane mi będzie pojechać 626. Bo droga przez Krasnosielc wygra zawsze.
17km leśnego nowiutkiego asfaltu przy niemal zerowym ruchu stanowi pokusę nie do odparcia.
dojeżdżam do Krasnosielca, kiedy dzwoni Cyborg. Bo dzisiejszy wyjazd jest symultaniczną jazdą z Cyborgiem – oboje jedziemy do Ostrołęki, ale skrajnie różnymi trasami i (NIESTETY) w skrajnie różnym tempie. No więc ja docieram do Krasnosielca z setunią na liczniku, zachwycona swoją nadzwyczaj wysoką średnią, a Cyborg melduje się w tym czasie z dworca w Ostrołęce po przejechaniu kilometrów 140. Jego dzisiejsza trasa już jest dla mnie inspiracją na wiosnę (przez Białobrzegi, Kuligów i Wyszków oraz jakże nęcące Nogawki). Szlak przetarty – koniecznie muszę pojechać tamtędy. Zwłaszcza, że Ostrołęka wreszcie przewiduje jakieś opcje powrotne, pociąg do Wawy jeździ co prawda skrajnie rzadko i z przesiadką w Tłuszczu, ale jednak jest i to pozwala wreszcie myśleć o bardziej intensywnej eksploracji tych terenów. Początkowo ja też miałam pociągiem dziś wracać, ale otworzyła się opcja w pracy na przywagarowanie dwudniowe, a perspektywa przejazdu przez Puszczę Piską we wtorek była zbyt silna, żeby się długo opierać. Jadę więc do Ostrołęki
z zamiarem złapania noclegu w wyczajonym podczas koźlego touru hotelu Korona przed miastem, z odrobiną lasu wokół,
co okazuje się bardzo dobrym wyborem. Duży, bardzo przestronny i doskonale wyciszony pokój, świetna sauna i śniadanie już od 6.30. W kontekście planów na jutro, ta ostatnia informacja nie jest bez znaczenia!
do tej wycieczki jest mapa
- DST 130.25km
- Czas 05:32
- VAVG 23.54km/h