mrozisko wściekłe nie odpuszcza, ale słoneczko takie się pojawiło zachęcające że postanowiłam trochę rdzy zimowej zrzucić z siebie. I z grubasa przy okazji, którego łańcuch ciężko zniósł postojowe dni. Temperatura powyżej dwóch na minusie się nie podniosła, ale jakoś dałam radę. Podobno od środy ma być wreszcie plusik. Mimo wielu wcześniejszych wróżebnych wpadek nadal wierzę w obietnice pogodowych wieszczów – a przynajmniej zawsze wtedy kiedy mamią ciepłem:))
- DST 32.93km
- Czas 01:41
- VAVG 19.56km/h
Taki ładny, słoneczny tydzień, a Ty dalej pauzujesz?
Widzę największy kryzys rowerowy u Ciebie od… od zawsze 😉
Mam nadzieję, że nie jesteś chora!
ja kryzysu nie zauważam, chyba że masz na myśli kryzys pogodowy:) Niestety czasem sprawy zawodowe i wszelkie inne mają termin realizacji akurat wtedy, kiedy świeci słońce – tak jak wczoraj
Widzę wczorajszy wpis – wszystko jasne 🙂
Mój rowerowy urlop trwa w dalszym ciągu – jak już wczoraj zrobiło się ładnie, to znów smog potworny i ostrzeżenia, by nie wychodzić na zewnątrz, których to (mając astmę, która jest zapewne skutkiem mieszkania w warszawskim “uzdrowisku”) nie mogę już ignorować…