wróże niestety pocelowali. Lało od rana. Przed południem. Po południu. Trochę słabiej, trochę mocniej ale BEZ PRZERWY. Zaliczyłam 3 mokre kilometry w ramach obowiązkowej sobotniej wyprawy po gazetkę. I wyglądało na to, że to będzie na tyle. Tymczasem… dzwoni nieoczekiwanie Z. I zgłasza głód tenisa. Koniec larwienia! W ramach rozgrzewkowego minimum pojechałam na korty rowerkiem. Grubas był przeszczęśliwy, dawno nie wystawiał oponki. Zmokliśmy, ale tylko trochę. A gra była super:)
- DST 13.36km
- Czas 00:40
- VAVG 20.04km/h