czyli trening z rozsądku z niewielką dozą przyjemności. Przyszło, co przyjść miało – minus cztery. Na szczęście wiatr mały. Nawet nie najgorzej się człapało i całkiem byłam zadowolona z tego wyjazdu, kiedy znienacka zaczął zacinać ostry, taki “igiełkowy” śnieżek – w efekcie zaliczyłam pierwsze tej zimy założenie namordnika. Ubranie twarzy w takich warunkach zdecydowanie poprawia komfort cieplny. Co prawda podczas akcji ubierania totalnie zmarzły mi łapy, ale jakoś udało mi się rozgrzać. Nie było daleko do domu:)
- DST 26.37km
- Czas 01:18
- VAVG 20.28km/h