passa pogodowego farcika trwa. Ale frajda. Cieplutkie wieczory. Cieplutkie poranki. Tarasowe kolacyjki i śniadanka nad jeziorem. Bez czapki i rękawiczek:))) Zero nerwowego sprawdzania prognoz. Pełna przewidywalność. Słońce codziennie. Wiatr w nos. Też codziennie:)))
Dochodzą mnie słuchy, że to tak MAŁO raptem stówkę – no może z małym hakiem – na WYPRAWIE jeździć. Ale różne są wyprawy:))) Są takie wyprawy “z jęzorem”, krótkie, szybkie dwudniówki. Planowane z dnia na dzień, z wiaterkiem jechane. No i PRAWDZIWE WYPRAWY. Dużo dni, dużo bagażu. Wiatr nieprzewidywalny, teren również. Nowe, fajne miejscówki, w których miło trochę dłużej posiedzieć. I na takie wyprawy staram się planować małe stówki. Czasem i to aż nadto:)))
Dziś na przykład od samego rana jest dzień leniucha. No nie idzie wyruszyć:))
W końcu się zbieram a początek trasy wybitnie leniwy.
Krzycko, Gołanice, Jezierzyce, Zbarzewo… No i wreszcie Wschowa.
Jak dzień leniucha to dzień leniucha. Taaaaki faaaajny skwerek:))))
Droga do Głogowa przez Konradowo i Serby chociaż niby boczna, żadna tam wojewódzka, to jednak dość ruchliwa, fajnie robi się dopiero w samej końcówce.
Różne były plany wobec Głogowa, które nie miały szansy się zrealizować. Gdyż na samym wjeździe z mostu ku Głogowowi objawiło się to.
Miejscówka nazywa się – co za niespodzianka – Marina. Pizza, trochę ryb, fajne sałatki. Szybko, smacznie, odbiór na pagera bo miejsce rozległe, super fajne, zero siedzenia sobie na plecach. Leniuch znowu utknął na dłużej:)))
Cel dzisiejszy to Nowa Sól, z Głogowa dwie wzdłuż Odry opcje dojazdu są. Skoro już zostałam przed mostem to pojadę drogą przed mostem:))) Tym bardziej że największa atrakcja opcji alternatywnej czyli przeprawa łodzią z Bytomia Odrzańskiego – nieczynna. A bez niej dojazd do Nowej Soli w końcówce swej wybitnie nie zachęcająco wygląda.
Tak i wybór doskonały okazał się być.
Wyjazd z Głogowa 319 na Sławę dość ruchliwy ale szybko skręt w kompletnie pustą 321 nastąpił (w miejscowości Grodziec Mały. Bez zamku).
Bajka.
Z 321 próba przedarcia się skrócikiem do Dębionki nieudana, piaseczek się ujawnił. Niemniej przez Bielawy i Różanówkę droga niezbyt naokoło a fajna. I w tejże Różanówce w dół ku Odrze był zjazd, gdzie przeprawa potwierdziła swą nieczynność
a traska swój niezaprzeczalny urok:)))
Całymi kilometrami pusto, brak zabudowań, nadodrzańskie fajne chaszcze. Lubię chaszcze. Jak nie wchodzą mi w drogę:)))
Tak i mała stówka zakończyła się o słońca zachodzie (no ale strasznie wcześnie już w sierpniu zachodzi)
Z noclegową miejscówką dziś też dobrze pocelowałam. Dwór Nadodrzański co prawda w pewnym od Odry oddaleniu ale z fajnym widokiem na park, dużym tarasem i absolutnie genialną obsługą. Nowiutki, czyściutki, wszystko można, jedzenie pyszne, lubimy rowerzystów:)))
Raz na jakiś czas apartament z pralką wynajmując mogłabym długo funkcjonować w takim trybie leniwej podróży:)))
- DST 105.74km
- Czas 05:30
- VAVG 19.23km/h
mapka ze stravy jest tutaj
Czytam z uwagą kolejne odcinki zacnej wyprawki Na Zachód… Tak jak z uwagą i wypiekami śledziłem “żywcem” na Stravie… 🙂
No i się odczekałem… wypominki… 🙂
No poszło w piętki, szczególnie, że ja w sierpniu żadnej stówki nie zrobiłem (no jednego dwustówasia, niech będzie)…
Otóż Droga Elizo, podziwiam, jak wiesz, Twoje jazdy od lat kilku już i jeżeli pozwoliłem sobie niecnie MAŁE stówki wytknąć to głównie dlatego, że przyzwyczaiłaś mnie do częstych lotów o wiele wiele dłuższych…
No i tłumaczy mnie jeszcze jedno – słabo znam specyfikę kilkudniowych wycieczek… 🙂
To tyle tytułem tłumaczenia się z pochyloną głowę w oczekiwaniu na zasłużoną karę… 🙂
I do brzegu…
Wyprawka genialna, przemyślana, a jednak z odrobiną szaleństwa i nieprzewidywalności, zwrotami akcji, odkrywaniem nowych i wspominaniem znanych sobie szlaków…
Szacun, podziw i radocha, że to jeszcze nie ostatni odcinek… 🙂
niecnie w istocie! skoro zaś skrucha za niecność została publicznie okazana wspaniałomyślnie kara zostanie zawieszona na okres próby miesiąc jeden:))