Korzystając z doświadczenia kolejowego i informacji o limitowanych miejscach rowerowych w niektórych pociągach (a nigdy nie wiesz, na co trafisz) pozyskanych wczoraj dzisiejszą podróż w stronę Groningen zamierzam zacząć na stacji początkowej. Dokąd przybywam odpowiednio wcześniej, bo dziś czeka mnie doświadczenie jeszcze jedno. Bramki.
Są na wszystkich większych stacjach i żeby się na stację dostać, trzeba je sforsować za pomocą biletowego QR kodu. Co ciekawe, żeby wyjść też trzeba okazać kod (wysiadłszy ciemną nocą na Amsterdam Centraal zadałam proste pytanie pierwszej sympatycznie wyglądającej osobie how the hell mam stąd wyjść a ona powiedziała po prostu idź za mną i tak na przytrzymanej bramce się przemknęliśmy z niebieskim. Przy wejściu taki numer raczej nie przechodzi:)) Bramki w Zwolle zadziałały całkiem fajnie, za to w pociągu… miejsc na rowery owszem trzy, wszystkie zajęte przez jednego pana o fizjonomii takiej nie za bardzo szczekającego coś niezrozumiale za to z nader zrozumiałą gestykulacją pt WON.
Zapytana pani konduktor (doskonały angielski) zdecydowała żeby olać dziada i umieściła mnie w części dla wózków inwalidzkich (większej niż ta dla rowerów). Czyli jak zawsze – nie można, ale można:))
Jadę niby do Groningen, ale wysiadam w Assen, żeby pojechać rowerem przez tereny małego naturparku a właściwie po jego obrzeżach – warto było:)
Podwózkę łapię ponownie na ostatnie kilometry do Groningen w Haren, plan mam na dziś napięty a chciałabym tego Groningen liznąć chociaż trochę, bo fajne rzeczy o nim słyszałam no i istotnie są już na samym wejściu:)
gigantyczny sikający miś i równie gigantyczne ramię jakiegoś piekielnego urządzenia typu latający młot wyłaniające się zza nobliwej skądinąd zabudowy (co akurat zgroza).
Poza budynkami bardziej udającymi stare niż naprawdę fajne są te nowe,
kolorowe muzeum na wyspie co akurat słabo na zdjęciu wyszło, szklany pasaż przy ratuszu z XIX w…
No i już muszę uciekać bo czeka na mnie pociąg do granicy, do Bad Nieuweschans. Normalnie to jest połączenie międzykrajowe i kursuje aż do Leer i można jechać na bilecie Nieder Sachsen, tym trochę droższym, z opcją uwzględniającą Groningen. Można, ale nie dziś, bo remont i tylko ZKA. Co akurat mi pasuje bo niecałe 30km do Leer zapowiada się arcyfajnie i nie rozczarowuje, a i samo Leer nad rzeką Ems – super.
Kolejny świetny dzień:))
- DST 65.83km
- Czas 03:22
- VAVG 19.55km/h
mapka ze stravy jest tutaj