na dzisiejszy nieoczekiwany bonus pogodowy mogli się załapać wyłącznie najbardziej odważni i nieugięci fanatycy rowerowi tudzież oldskulowcy zmuszeni do wyjścia z domu celem pozyskania papierowej wersji weekendowej gazety. Jako oldskul w temacie prasy zatwardziały na bonus załapałam się mimo wrodzonej bojowości (tu dla mniej oldskulowych przypomnę, iż “bojowy = boi się”, wynalazek Kisiela). Z przerażeniem w oku śledziłam pikujące wskazania rowerowego termometru ODWAŻNIE (a jednak!) planując trasę do bardziej niż 500m oddalonego kiosku. Brnąc przed zalegający świeżo dostarczony (niestety) śnieg
udało mi się nieźle rozgrzać a w okolicach kiosku postanowiłam trasę wydłużyć o dojazd do kiosku kolejnego i kolejnego, aż wreszcie odkryłam że poniżej -3 temperatura nie spada, słońce świeci coraz mocniej i szkoda dnia – trzeba myśleć o pętelce a nie snuć się smętnie po dzielnicy. Tak i do babickiego Czubaka dojechałam, kawusię pyszną wypiłam, gazetkę przyjemnie szeleszczącą poczytałam a w drodze powrotnej upodliłam się na maksa walcząc z narastającą wichurą pn-wsch i spadającą jednak temperaturą (finalnie -5, co nie byłoby problemem gdyby udało mi się jakoś spacyfikować problem zamarzających kopytek). Dystans krótki ale jestem z niego bardzo dumna, no i drzwi do lodówki otworzył mi baaardzo szeroko:))) . A na rozgrzewkę po powrocie poczytałam sobie o wyprawach Bieleckiego co po raz kolejny uświadomiło mi, że są ludzie, zawzięci ludzie i cyborgi:))
- DST 37.47km
- Teren 3.60km
- Czas 01:58
- VAVG 19.05km/h