pierwszy dzień kalendarzowej zimy przywitałam w lekkim polarku i wczesnojesiennych rękawiczkach. Gdyż stopni było 8 (OSIEM).
(wersja obrazkowa dla niedowiarków).
W pakiecie był też solidny wiatr i równie solidne opady, które jednak już przed południem zaczęły się z Wawą żegnać, życzliwie resztki śniegu uprzednio roztopiwszy (wiatr pozostał). No i dałam się niestety w tę zabawę wciągnąć, ciesząc się z ciepełka i różne pojawiające się na horyzoncie pasy czarne i czarniejsze ignorując. Co uchodziło mi całkiem bezkarnie aż do Lipkowa, gdzie jedna zlekceważona czarna mi nie odpuściła i zrzuciła mi na łeb wiadro wody. Nie powiem, żeby powrót po dokonanym zrzucie był rozkoszą, ale miałam z wiatrem i autobus nie wchodził w grę:))) A że w rowerowej torbie znalazła się kurtka i ortalionowe rękawiczki to wielkiego dramatu nie było. W buty tylko nieprzyjemnie nakapało. Ze spodni…
- DST 41.47km
- Czas 01:50
- VAVG 22.62km/h